Klient? Google.
Jakby na przekór rzeczywistości, pozycjonerzy usiłują podporządkować sobie Google, choć przecież nie jest to ich klient. To samo można zrobić za pośrednictwem dobrych artykułów. Trzeba zadbać o to, aby w każdym zdaniu znalazła się przynajmniej jedna fraza kluczowa, wszystkie oczywiście pogrubione. Później koniecznie należy tekst opublikować na stronie z wysokim, choć nieaktualizowanym, PageRankiem, trzeba też go podlinkować z katalogów, bo przecież boty Google bez tego nigdy niczego by nie dodały do indeksu.
Unikat? A po co?
Nie da się – niestety – napisać merytorycznych artykułów z synonimami, bo wtedy przestaną być użyteczne. Na szczęście można napisać sto razy to samo, tylko że w zupełnie innych słowach. Jeśli masz produkt, o którym da się tylko powiedzieć, że jest niebieski, to ta metoda sprawdzi się idealnie, o ile znasz odpowiednio dużo wyrazów bliskoznacznych do „niebieski”. Nie zapomnij wściekać się na moderatorów portali, w których starałeś się to opublikować, kiedy odmówią Ci nawet najskromniejszej przestrzeni.
Dlaczego niby 3000 znaków?
Postaraj się pisać teksty krótsze niż 1500 znaków. Inaczej byłyby się rzucały bardziej w oczy w preclach, pewnie niemoderowanych, bo na moderowanych nikt nie będzie Cię chciał. Jakby na to nie patrzeć, trzy razy dłuższy tekst jest też, pi razy drzwi, trzy razy droższy, a po co? Zresztą – trzeba być naprawdę niezłym copywriterem, żeby choć na 1000 znaków rozciągnąć zdanie „nasz produkt jest niebieski”.
Nie chcą kopiować, tak? Nic to, sam to zrobię.
Wściekły musisz zauważyć, że dziwnym trafem, pewnie w wyniku jakiegoś masońsko-kosmicznego spisku, nikt nie chce sobie skopiować Twojego tekstu (abstrahując od możliwości licencyjnych, bo prawdziwy SEO-wiec licencjami się nie martwi). Na szczęście ten problem można łatwo rozwiązać i wrzucić tekst ręcznie albo – jeszcze lepiej – automatem, na setkę zaspamowanych WordPressów.
Unikaj wiedzy! Wiedza rani!
Jak iść na całość, to iść. Po co w ogóle pisać dobre artykuły? Przecież Google nie umie czytać, a kiedy internauci przeczytają odrobinę informacji, to zaraz wydaje im się, że wszystko potrafią zrobić sami. Inna rzecz, że rzeczywiście potrafią wiele, nawet jeśli 90% prób kończy się klęską. Niestety zwierzęcy biznes wymaga zawsze 100% zainteresowania, nawet jeśli wygaśnie ono równo z zakupem produktu. I co? Dla kogoś takiego przygotowywać dobry artykuł skoro taki niewdzięcznik nauczy się i pójdzie do konkurencji? No ale oczywiście, że nie!
Bądź sobą
To jedyna rada, której musisz posłuchać. Pamiętaj, że są tysiące sposobów użycia SEO-copywritingu i tyle samo zastosowań article marketingu. Niezależnie od tego, po którą z tych metod sięgniesz, musisz zawsze działać tak, aby każda litera, każdy tekst zawierał kwintesencję Twojej działalności. Chodzi przecież o to, żeby z każdym tekstem klient poznawał Cię lepiej – nie możesz więc zmieniać co parę artykułów stylu pisania, nie możesz skakać po różnych tematach. Article marketing jest demonstrację profesjonalizmu i o to musisz zadbać.