Znak językowy określa jakiś fragment rzeczywistości, który inaczej w żaden sposób nie mógłby zostać „odsłonięty”. Jest wydobyty niejako z „nicości semantycznej”. Pojęcia mają zatem walor apokalipsis.

Data dodania: 2014-01-15

Wyświetleń: 2326

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

ESEJ

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

    Myślenie jest procesem, który swoją podstawę ma w języku. Czy można myśleć poza językiem? Myślenie zakorzenione jest w intuicji, ale manifestuje się w pojęciach. Wiedza to system wzajemnie ze sobą powiązanych pojęć odsyłających do dziedziny doświadczenia. Teza materia zbudowana jest z atomów zawiera w sobie walor naukowości, ponieważ opiera się na kluczowym pojęciu, jakim jest  atom. Ciało ludzkie zbudowane jest z atomów, klawiatura wykorzystywana przeze mnie do pisania tego tekstu, zbudowana jest z atomów, graficzne znaki, które znajdą się w druku, także składają się z atomów. Terminy tworzą szkielet danej dziedziny wiedzy, a one same nie są niczym innym, tylko znakami językowymi. Znak językowy określa jakiś fragment rzeczywistości, który inaczej w żaden sposób nie mógłby zostać „odsłonięty”. Jest wydobyty niejako z „nicości semantycznej”. Pojęcia mają zatem walor apokalipsis. Odsłaniają, to znaczy nadają temu, co niezróżnicowane indywidualność bytowego istnienia. A więc w swoim indywidualnym bycie trwa tylko to, co zostało odsłonięte dzięki transcendencji aktu nominalnego. Czy istnieje intuicyjne uchwycenie bytu jako takiego? Zapewne tak! Jednak byt poznawalny musi zostać zapośredniczony w świadomości poprzez język. Nie ma znaczenia to, czy byt nazwany zostaje przez poznającego „zawłaszczony”. Ważne jest natomiast to, że staję „oko w oko” z wyodrębnionym z niezróżnicowanej całości obiektem. Owa niezróżnicowana całość jest masywnym bytem- samym-w-sobie.


            Czy słowo atom określa konkretny byt, czy też jest po prostu metaforą? Wydaje się, że taki obiekt jak atom, składający się z jądra, wokół którego krążą – jak planety dokoła słońca – elektrony, nie istnieje. Jest coś, co zostało wyodrębnione i co zostało nazwane atomem, ale to coś jest zupełnie inne od wyobrażenia, jakie o tym coś mamy. Możemy wobec tego przyjąć, że słowo atom nie jest pojęciem naukowym sensu stricte, ale metaforą, która w procesie nabywania coraz większej przejrzystości przez dyskurs, stała się pojęciem pojmowanym w samym dyskursie jako termin. Proces ten świetnie opisał Derrida w tekście Biała mitologia. I chociaż dyskurs naukowy lekceważy metaforę jako składnik bardziej poetyckiego, a zatem „gorszego” sposobu myślenia, to jednak – czy tego chce czy nie – czerpie z niej siły do dalszego rozwoju.


            Myślenie z wnętrza metafory jest myśleniem, u którego podłoża legł akt wyobraźni. Metafora jest zmysłowym obrazem tego aktu. W akcie wyobraźni przekracza się granice bytu fizykalnego. Mówiąc ściślej, taki akt sytuuje się na granicy tego, co jawi się jako trójwymiarowa przestrzeń naszego bycia-w-świecie, i tego, co poza tę przestrzeń wykracza. Wyobraźnia zatem jest w najbardziej precyzyjnym tego słowa znaczeniu transcendensem. Akt wyobraźni zapoczątkowuje proces konstytuowania świata, który manifestuje swą obecność w dziełach sztuki, szczególnie w dziedzinie słowa i dźwięku. Akt wyobraźni twórcy, który leży u podstaw dzieła, spotkać się musi z wyobraźnią odbiorcy. W tajemniczym procesie spotykają się dwie wyobraźniowe monady, „ożywiając” stworzony świat. Łącznikiem obu  wyobraźni jest metafora, czyli przejrzysty obraz nieprzejrzystego bytu, do którego dociera w swym akcie wyobraźnia. Przejrzystość metafory ma charakter przestrzenny. Pozwala to na myślenie z wnętrza metafory oraz transcendowanie aktów tego myślenia, co w konsekwencji decyduje o intersubiektywności „myślenia metaforycznego”.  Obraz skupia w sobie składniki obu światów, jest zatem metafora „obrazem granicznym”.


            Metafora konstytuuje się w nieustannym dialektycznym ruchu. Jest syntetyczną jednością obu światów, ale jest także jednością wyobraźni twórcy i odbiorcy. Jeśli określona liczba odbiorców będzie skłonna przypisywać metaforze pewne konkretne znaczenie, wówczas nazwiemy tęże metaforą skonwencjonalizowaną w procesie recepcji. Taki obraz traci wewnętrzną dynamikę, zastygając w formie pewnego obiektywnego znaczenia. Ruch wyobraźni jest wyłącznie po jednej stronie – po stronie odbiorcy, który w procesie przyswajania obrazu na moment go dynamizuje. Wyobraźnia odbiorcy wkracza niejako w przestrzeń zobiektywizowanego już, czyli oderwanego od swego twórcy, metaforycznego obrazu, powodując ruch znaczeń, a każdy taki akt jest modyfikacją utrwalonego znaczenia – nazwijmy go znaczeniem obiektywnym. Metafory żywe są w jakimś sensie zawsze „momentalne”, opalizują swoimi znaczeniami, są niejako in statu nascendi swego znaczenia kluczowego, względnie „umierają”, kiedy wyczerpią swą dynamikę znaczeniotwórczą. „Momentalność” jest cechą metafor poetyckich, które zyskują byt w akcie odbioru. Posługując się terminologią Ingardena, można stwierdzić, że posiadają one wyłącznie byt intencjonalny.


            W poemacie Eliasz Bolesława Leśmiana trup anioła, poruszający się w kosmicznych przestworzach, coraz wyżej ulatał, coraz wyżej nie żył. Wypowiedź ta zyskuje metaforyczny charakter poprzez fakt, iż autor świadomie pomieszał ze sobą kategorie egzystencjalne i przestrzenne. Połączył w jedno to, co w fizykalnym świecie stanowi dwa kategorialne aspekty, wykraczając tym samym poza logikę zasad trójwymiarowej rzeczywistości. Metaforyczny obraz kosmicznego anioła „zakłóca” powszechne wyobrażenie utrwalone w kulturowej tradycji. Burząc powszechne wyobrażenia, metafora daje do myślenia. Dawać do myślenia to znaczy dostarczać materiału do refleksji, aktywizować myśl, która na chwilę bodaj wychodzi poza codzienne schematy.  Myśleć to znaczy wykraczać poza automatyzm relacji ze światem, poza bierność owego automatyzmu.


            Doświadczeniem źródłowym myślenia jest akt wyobraźni. Rodzi się ono także na styku relacji podmiotowo-przedmiotowej. Myślenie pobudza każdy bodziec, który uruchamia procesy o różnorodnym charakterze w organizmie. Przy czym myślenie postępuje zawsze pół kroku za reakcją, która najczęściej jest poza sferą świadomości. Refleksja jest zatem uświadomieniem sobie reakcji ex post. Działać świadomie nie znaczy zawsze uświadamiać sobie całościowy kontekst mojego działania. Prowadzę wykład. Uświadamiam sobie, co chcę  powiedzieć, jak to zrobić, żeby przekaz był skuteczny. Świadomie oczekuję pewnych rezultatów mojego działania. Może jednak zdarzyć się coś takiego w trakcie wykładu, czego nie uwzględniłem w moim planie. Mogę wpaść – zupełnie niespodziewanie -   na pomysł, który wywróci do góry nogami przyjętą wcześniej koncepcję. Względnie słuchacze zachowają się w taki sposób, który będzie wymagał ode mnie daleko posuniętej modyfikacji planu wykładu. Przyjdzie mi wówczas na poczekaniu generować nowy sens, na nowo określać znaczenia pomiędzy poszczególnymi składnikami komunikatu. Zaskoczył mnie kontekst, który objawił się jako obecność nieświadomych wcześniej okoliczności, zmieniających całkowicie świadomy zamiar. Świadome działanie wyrasta na morzu nieświadomości i ponownie w nim tonie. To działanie, jakim jest wykład, można ponownie poddać refleksji, ale refleksja uchwyci tylko niektóre elementy tego działania.


            Podświadomość jest gruntem; świadome działanie osadza się na nim. Świadomość podnosząc  byt do poziomu refleksji, czyni go jednocześnie jej przedmiotem i ugruntowuje w tym akcie samą siebie. Jest zwierciadłem powstającym w akcie „podnoszenia bytu”, w którym ów byt się odbija, czyli „odzwierciedla”. Przedmiot warunkuje lustro, lustro warunkuje przedmiot, a raczej jego jawienie się dla świadomości. Metafora zwierciadła jest istotą relacji zachodzącej pomiędzy podmiotową świadomością a fenomenem rzeczy. Mamy tu do czynienia z obustronnym ruchem! Ruchem odsłaniającej się rzeczy, czyli „podnoszeniem się” z własnej głębi, oraz ruchem transcendującej świadomości. Oba te ruchy spotykają się w płaszczyźnie zwierciadła. Obie głębie zostają splanizowane. Intencjonalny akt świadomości najpierw odsłonił byt „osadzony” w głębi nieświadomości, a następnie świadomość „oswaja” go czyniąc własnym przedmiotem. Treścią świadomości są zatem przyswojone przez nią, poznawalne fenomeny.


            Dwustronny jest ruch samej świadomości poznającej. Pierwszym jest transcendujący ruch w stronę samej rzeczy, drugim ruch powrotny, w którym świadomość wraz z obrazem rzeczy powraca do swych granic. Utrwalone już gruntownie obrazy stają się pojęciami, nieutrwalone pozostają metaforami, czyli obrazami przybliżonymi. I tak nieuchronnie dochodzimy do pojęcia prawdy. Nie może nam już wystarczyć klasyczna, Arystotelesowska definicja prawdy  jako zgodności sądu z rzeczywistością. Prawdą jest treść świadomości, czyli jej własne przedmioty – pojęcia i obrazy. Jeżeli pozostajemy na gruncie filozoficznego idealizmu, nie możemy mówić o tzw. prawdzie obiektywnej, bo taka prawda po prostu nie istnieje. Sąd: ta tablica jest czerwona jest „obiektywnie” fałszem, ale jednocześnie treścią tego sądu, czyli tym samym mojej świadomości jest rzecz czerwona tablica wraz z jej orzeczeniem prawdziwości (jest). Nie może zatem istnieć fałszywa świadomość, bo nie ma takiego układu odniesienia, w którym owa fałszywość byłaby falsyfikowalna, nie ma układu do którego tę fałszywość można by odnieść. Do sfery przedmiotowej? Ależ ona istnieje dla mojej świadomości wyłącznie pod postacią obrazów (fenomenów, zjawisk). Obraz zaś jest wyłącznie tym, jak moja świadomość przyswaja to, co jest wobec niej zewnętrzne. Układ czy system obrazów nie będzie mógł funkcjonować jako obiektywny sprawdzian prawdy. Co więcej, obraz nie objawia prawdy, on tę prawdę skrywa. Jest nośnikiem prawdy, jednocześnie ją zakrywając. Tego rodzaju obraz nazwiemy metaforą. Jest ona granicą, stykiem pomiędzy rzeczą a podmiotową świadomością. Myślenie z wnętrza metafory jawi się jako przejście świadomości na drugą stronę lustra. To ta chwilowa zamiana pozycji pozwala na zupełnie inny ogląd rzeczywistości, ogląd Alicji w krainie czarów.


            Myśleć z wnętrza metafory to funkcjonować w przestrzeni dialektyki odsłaniania-zakrywania. Przestrzeń metafory jest „żywa” w odróżnieniu od relacji zachodzącej pomiędzy znakiem językowym a jego desygnatem. Przedmiot-stół i pojęcie, które do niego odsyła, są wobec siebie wzajemnie spetryfikowane. Nie ma tu miejsca na ruch znaczącego i znaczonego. Sygnifikacja, czy akt nominalny (w terminologii Sartre’a), „unieruchamia” przedmiot (znaczony desygnat). W przestrzeni metafory nie istnieje sztywna relacja znaczonego-znaczącego, może zmieniać się i jedno, i drugie. Znak „szuka” swojego desygnatu, a ten z kolei pozostaje w ruchu ku znaczącemu. Metafora generuje rzeczywistość „momentalną”, rozbłyskującą i gasnącą, gasnącą i rozbłyskującą. Łączy w dialektycznym ruchu płaszczyznę zwierciadła oraz głębię świadomości i przedmiotu. Autor Alicji w krainie czarów uruchamia słowotwórczą magię, żeby ów ruch, choćby w przybliżeniu, ukazać. Bardzo trafnym symbolem powstawania tej „momentalnej” rzeczywistości jest osamotniony po znikającym kocie uśmiech. Z „rozbłysku” kota pozostał wyłącznie jego uśmiech. Alicja po drugiej stronie lustra funkcjonuje w płynnej rzeczywistości stawania się. Jest symbolem świadomości z jej przyswojonymi obiektami. Kraina czarów jest krainą świadomości, a ściślej syntezą świadomości i tego, co ją ugruntowuje.


            Metafora powstaje jako rezultat twórczego ruchu, przekraczając granicą naukowego dyskursu. Jeżeli jednak powstaje w ramach konkretnego dyskursu, to, wcześniej czy później, do niego powraca jako nowy element. W przestrzeni wyobraźni metafora konstytuuje się jako obraz paradoksalny – odsłania i zakrywa równocześnie. Jest strukturą zaprzeczoną w swoim własnym bycie. Metafora jest bytem, którym nie jest, ponieważ wyłącznie do niego odsyła, pozostając nim jednak w takim stopniu, w jakim odsyła. Znów, posługując się terminologią Sartre’a, jest w swoim bycie własnym niebytem i w niebycie własnym bytem. Niebytem w sercu bytu i bytem w sercu niebytu. Jak widać istotę metafory zdefiniować można tylko za pomocą innej metafory.


            Pozostawać w przestrzeni metafory to być świadkiem niekończącej się serii obrazów, które wzajemnie do siebie odsyłają. Każdy z nich jest na chwilę pojawiającym się znaczeniem, modyfikowanym natychmiast przez kolejny obraz, będący nośnikiem znaczenia. Myśleć zatem z wnętrza metafory oznacza to, że nigdy do końca jej nie zrozumiemy, bo wtedy musielibyśmy znaleźć się na zewnątrz obrazu. Myśleć z wnętrza metafory to znaczy pozostawać jej częścią – ośrodkiem krystalizacji przepływających obrazów. Osią metafory i warunkiem jej możliwości jest świadomość porządkująca dynamikę przepływu jej znaczeń. Tylko tyle i aż tyle! Przenikając myślą do wnętrza obrazu, zdajemy się na jego logikę, to znaczy godzimy się na nią. Logika metafory nie jest logiką sylogizmu, ugruntowanego na bazie rozumu. W tym sensie metafora nie jest racjonalna. Logika wynikania została zastąpiona logiką jednoczesnego występowania; metafora jest logiką całościowego sensu w jego dynamicznym konstytuowaniu. Widzieć z wnętrza metafory znaczy widzieć jasno w zachwyceniu. Warunkiem „jasnego widzenia” jest fakt, że głębia przestrzeni metafory jest rozświetlona – światło jest znaczeniem, znaczenie jest światłem. Ta właśnie tożsamość nadaje metaforze koherencję określa zasadę jej odrębności.


            Metafora pojmowana wyłącznie jako gra znaczeń należących do innych pól semantycznych może być jedynie kategorią teoretycznoliteracką. Jako kategoria filozoficzna metafora jest czymś znacznie więcej. Jest stosunkiem do obrazu in statu nascendi. Za każdym razem świadomość aktualizuje wzajemne odnoszenie się znaczeń wewnątrz metafory, a one same rodzą się w trakcie gry w odsłanianie i zakrywanie. Ten paradoksalny ruch określa dynamikę samej metafory z jednej strony, ale również dynamikę myślenia z wnętrza metafory.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena