Domy weselne, zwane są często salami weselnymi lub salami bankietowymi. Jest to zabieg marketingowy ponieważ w zasadzie nie różnią się niczym.
Sala weselna czy jak kto woli właśnie sala bankietowa to obiekt budowany specjalnie z myślą o weselach. Oczywiście wesele nie jest z reguły jedyną imprezą jaką w takim miejscu można zorganizować, ale nie ma co się oszukiwać, dom weselny bez wesel nie ma prawa bytu.
Z początku tego rodzaju lokale zajmowały się wyłącznie organizacją przyjęć weselnych ponieważ rynek był bardzo chłonny. Z czasem konkurencja stała się duża i osoby szukające lokalu miały możliwość wyboru. W związku z tym domy weselne rozszerzały działalność: jedne o catering, inne o usługi restauracyjne. Tego rodzaju działania nie mają jedynie wzbogacenie budżetu właściciela, ale przede wszystkim reklamowanie go. Nie ma lepszej reklamy niż zadowolony klient. Konkurencja ma do sienie jedno, czyli wzrost jakości wykonywanych usług. Na tym klienci jedynie zyskiwali.
Jednak jak każde rozwiązanie organiacja wesela w domu weselnym ma swoje plusy i minusy.
Plusy to określona moda weselna panująca w takich lokalach. Jedzenia ma być dużo i jeszcze więcej by każdy się najadł. Duże porcje są tym czym sale weselne wabią klientów - jedzenie w takich salach jest na ogół podawane mniej wymyślne i mniej ozdobne niż w hotelach, czy restauracjach ale jest bardziej domowe i większe ilości. Plusem jest również fakt że na ogół wesele jest jedyna tego dnia imprezą w takim lokalu i cała uwaga skupia się tylko na nim.
Minus to fakt, że najpiękniejsza sala weselna nie dorówna prestiżem i splendorem hotelom. A tenże właśnie prestiż jest często podstawowym kryterium którym kierują się młode pary wybierające lokal. Nie w tym nic złego w pierwszej kolejności zadowolona ma być para młoda.
Na typowe polskie wesele z dużą ilością jedzenia i alkoholu domy weselne pasują idealnie, natomiast na eleganckie przyjęcie w stylu angielskim lepszą opcją będzie modny pałacyk lub hotel. Rynek jest bardzo szeroki więc każdy ma szanse znaleźć to czego szuka.
