Co z tego, że odłożysz trochę więcej pieniędzy, jak po miesiącu takiej udręki będziesz mieć dość oszczędzania? Życie mamy tylko jedno, szkoda rezygnować z rzeczy, które sprawiają nam przyjemność. Oszczędzajmy, ale z umiarem i... sprytem. Na początek warto założyć sobie zeszyt, w którym będziemy rejestrować nasze małe osiągnięcia. Wbrew pozorom skrupulatne zapisywanie, choć może wydawać się irytujące i czasochłonne, z czasem wchodzi w zwyczaj. A po jakimś czasie oszczędny styl życia nie będzie już niczym niezwykłym.
Jak zacząć? Oto 6 sposobów na oszczędzanie i nie tracenie radości życia:
Nie kupuj super drogich kosmetyków. Nie wysoka cena, a systematyczne stosowanie danego kremu może przynieść najlepsze rezultaty. Mam znajomą, która ma cerę mieszaną, skłonną do wyprysków. Kupuje tony kremów w nadziei na poprawę stanu skóry. Podliczając: kremy Vichy (za prawie 130 zł, jeden na dzień, drugi na noc), parę z Garniera, jeden z firmy Ziaja (ktoś gorąco jej polecił) oraz parę innych toników, żelów, tuzin maseczek, płynów do demakijażu itd. Jak zmusiłam ją do podliczenia, ile zostawia w ciągu miesiąca w drogerii, wyszło jej ponad... 300 zł. Z czego niektóre specyfiki leżą bezczynnie. Niektóre stosuje wszystkie naraz. Bez sensu. Warto pytać w sklepie o próbki, żeby potem nie rzucać drogiego kremu na półkę, bo jednak nas uczula. Naprawdę, skórze nie pomaga stosowanie kilku rzeczy naraz, nieregularnie, niedostosowanych do potrzeb skóry. Podchodząc do tematu rozsądnie, koleżanka jest w stanie oszczędzić 100-150 zł. Z korzyścią dla siebie.
Kochasz kino? Nie rezygnuj z niego, tylko umiejętnie korzystaj z filmowych promocji. Lubię chodzić do kina, najlepiej 2-3 razy w miesiącu. Zdarza się nawet częściej. Czasem na ulubiony film jestem w stanie wybrać się dwukrotnie. Czy z momentem rozpoczęcia operacji „Oszczędności” muszę z tego rezygnować? Nie. Spójrzmy jednak na swoje filmowe wydatki. Bilet normalny w weekend kosztuje ponad 20 zł, jeżeli film jest w technologii 3D, to nawet i 26 -28 zł. Dwa razy wyjście do kina to ponad 50 zł na same bilety dla jednej osoby. No i jeszcze te przekąski. Robimy się głodne. Na babskich wieczorach filmowych, w kinie czy przed telewizorem, lubimy sobie coś podjeść (ale cicho-sza, przecież chcemy trochę schudnąć!). Na drogie zestawy kinowe wydajemy często kolejne 20-40 zł. I tak lekką ręką możemy sobie doliczać niemal 100 zł na dwa wypady do kina. Co robi oszczędny człowiek? Sprawdza, w jakie dni są promocyjne bilety, np. tanie poniedziałki czy wtorki i zamiast 23-26 zł na bilet wyda... 11-13 zł. Zamiast objadać się w kinie, zje coś lekkiego przed wyjściem. Tym sposobem można oszczędzić prawie 50 zł w naszym rozrywkowym budżecie.
Korzystaj z kuponów zniżkowych ze stron typu Groupon. Opera, basen, sushi czy kręgle? Nie musisz porzucać ulubionych rozrywek. Uważnie analizuj dostępne oferty. Serwisy typu Groupon oferują często promocje nawet do 60-70% taniej. Oczywiście, oferty bywają lepsze i gorsze, trzeba więc trochę czasu przeznaczyć na selekcję propozycji. Za to można na tym zaoszczędzić kolejne 100 zł. Bez rezygnacji z ulubionych zajęć.
Uwielbiasz jeść, ale wizyty w kawiarniach pochłaniają krocie? Zrób coś sama w domu. Oczywiście, wiem, że nie każdy ma talent w tej dziedzinie. Również nie jestem utalentowana kulinarnie i wiem, że skomplikowanej potrawy nie przyrządzę. Lubię przesiadywać w kawiarniach. Lecz jak podliczę sobie wydatki... Dwie pyszne muffinki w eleganckiej cukierni plus kawa i koktajl owocowy. 30 zł. Takie trzy spotkania na pogaduchy z koleżanką i już niemal 100 zł. A przecież muffiny to najprostsza rzecz do zrobienia, można kupić w sklepie za 5,6 zł opakowanie babeczek do zrobienia, pół godziny w kuchni, trochę kreatywności i fantazji przy dekorowaniu i... gotowe. Koleżankę można zaprosić do siebie. Koktajle robić w domu, dobrze się przy tym bawiąc i przy okazji oszczędzając następne 50 zł. Mało, ale jak podliczymy w zeszycie oszczędności z całego miesiąca, suma będzie robić wrażenie.
W pracy – lunch przynoś ze sobą. W którymś momencie uświadomiłam sobie, jak wiele wydaję na przekąski w czasie pracy. Rano beztrosko macham ręką, że nie mam czasu niczego szykować, czasem spakuję owoc i kanapkę, a potem... W pracy domaga mnie głód. W czasie przerwy lecę do sklepu i kupuję przekąski, kupuję jogurt, batonik owocowy, sałatkę. Potem zamawiam obiad, np. pierogi. W domu też mam pierogi w zamrażalce, ale musiałabym je nosić ze sobą i podgrzewać w służbowej kuchni. Nie chce mi się. To teraz bolesny przegląd wydatków. No i proszę. Codziennie jakieś przekąski, 2-3 razy zamówiony obiad i kolejne 200 zł rozpłynęło się w powietrzu. Gdybym tak lunch przyrządzała sobie sama, oszczędziłabym jakieś 100 zł. Czas wziąć się do pracy.
Drogie paliwo? Czas przesiąść się do komunikacji miejskiej. W gruncie rzeczy do pracy nie masz tak daleko, sieć komunikacji miejskiej na linii dom-praca nie jest taka zła. Z wygody i przyzwyczajenia jeździsz autem. Potem podliczasz, ile kosztuje cię paliwo, i wychodzi, że ponad 350 zł. Chcesz oszczędzić? Kup bilet miesięczny na autobus, z auta korzystaj w weekendy, np. gdy jedziesz na zakupy. Nowa strategia się opłaci. Zaoszczędzisz przynajmniej 250 zł.
Zróbmy małe podsumowanie. Racjonalnie kupujesz kosmetyki, korzystasz z kuponów zniżkowych, do kina chodzisz we wtorki, starasz się przyrządzać sobie posiłki zamiast rujnować się zamawianym codziennie jedzeniem, jeździsz do pracy tramwajem. Oszczędzasz 600-700 zł! A twoje życie wcale na tym nie straciło, a może nawet zyskałaś coś jeszcze. Może warto spróbować?