Stolica Polski żyła w piątek piłkarskimi mistrzostwami Europy, co widać przede wszystkim na warszawskich ulicach. Nasi kibice dopingowali biało-czerwonych na Stadionie Narodowym podczas meczu otwarcia, a także w "Strefie Kibica" na pl. Defilad.

Data dodania: 2012-06-10

Wyświetleń: 1960

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Tylko remis z Grecją po dramatycznym meczu Polaków. Na ten mecz czekaliśmy od dawna. Po bardzo emocjonującym meczu Polacy na inaugurację Euro 2012 zremisowali z Grekami 1:1. Z tego remisu powinniśmy się cieszyć, bo rywale nie wykorzystali rzutu karnego!

 Polska - Grecja 1:1

Bramka: Robert Lewandowski 17 - Dimitris Salpigidis 51

Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Marcin Wasilewski, Damien Perquis, Sebastian Boenisch - Jakub Błaszczykowski, Eugen Polanski, Rafał Murawski, Maciej Rybus (70. Przeysław Tytoń), Ludovic Obraniak - Robert Lewandowski.

Grecja: Kostas Chalkias - Vasilis Torosidis, Avraam Papadopoulos (36. Kyriakos Papadopoulos), Sokratis Papastathopoulos, Jose Holebas - Giannis Maniatis, Kostas Katsouranis, Giorgos Karagounis - Sotiris Ninis, Fanis Gekas (67. Kostas Fortounis), Giorgos Samaras.

Sędzia: Carlos Velasco Carballo (Hiszpania).

Mecze otwarcia wielkich turniejów piłkarskich często nie zapewniają kibicom dużych emocji sportowych. W piątek było jednak inaczej. Fani piłki nożnej w całej Europie, którzy zdecydowali się obejrzeć mecz otwarcia EURO 2012 Polska - Grecja, stali się świadkami spektaklu, w którym nie brakowało niczego. Ani goli, ani czerwonych kartek ani nawet obronionego rzutu karnego. Słowem: pełna dramaturgia! Czy był to jeden z najciekawszych meczów otwarcia mistrzostw świata lub Europy? - Myślę, że można tak powiedzieć, bo nikt nie zdołałby raczej przewidzieć takiego scenariusza. Tu było wszystko, więc myślę, że dla kibiców był to super mecz. My jednak musimy już o tym spotkaniu zapomnieć. Dla nas jest to już historia - podkreśla kapitan polskiej reprezentacji Jakub Błaszczykowski. Zdaniem Rafała Murawskiego nawet jeśli spotkanie zapewniło kibicom mnóstwo emocji, to nie ma powinno to mieć żadnego znaczenia dla piłkarzy reprezentacji Polski. - Na pewno było dużo dramaturgii, ale nam na niej nie zależy. My chcemy zwyciężać i bardzo chcieliśmy wygrać również to spotkanie inaugurujące EURO 2012. Niestety, to się nie udało - mówi z żalem „Muraś” - W pierwszej połowie graliśmy dobrze i kontrolowaliśmy Greków. W drugiej zagraliśmy źle i pozwoliliśmy naszym rywalom stworzyć sytuacje. To nas zgubiło. Chcieliśmy wciągnąć Greków na swoją połowę, żeby męczyli się, biegając bez piłki. Wyglądało to jednak dość sennie. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało - dodaje.

 

Przypomnijmy, że w meczu Polska - Grecja bramki padały po strzałach Roberta Lewandowskiego (17') i Dimitrisa Salpingidisa (51'), czerwonymi kartkami ukarani zostali Sokratis Papastathopoulos (44') i Wojciech Szczęsny (69'), a w 71. minucie strzał Giorgosa Karagounisa z rzutu karnego w znakomity sposób obronił Przemysław Tytoń.

Trzeba zwrócić uwagę na to, w jaki sposób graliśmy. Pierwsza połowa była rewelacyjna, ale druga to była totalna kompromitacja! Czerwona kartka dla Greka była jak najbardziej zasłużona, gdyż Nasz zawodnik wychodził na pozycję strzelecką. Grecy powinni dostać więcej kartek za symulowanie fauli. Grało się ciężko, albowiem drużyna "Zeusa" broniła dostępu do bramki... całą drużyną, czyli prezentowali tzw. brzydki football. Liczyli na kontrataki, ale nie upilnowali Roberta i dostali bramkę. Następnie, po wznowieniu meczu po przerwie, graliśmy fatalnie i... straciliśmy w głupi sposób bramkę. Doszło do nieporozumienia między Szczęsnym a Wasilewskim, którzy wspólnie ruszyli do obrony i wspólnie minęli się z piłką i do pustej bramki piłę posłali Grecy. Później stało się coś gorszego! Lob nad polską obroną i sam na sam z Naszym golkiperem. Mogło to się skończyć tylko i wyłącznie w jeden sposób. Szczęsny, by nie stracić gola, musiał faulować. Dostał oczywiście zasłużoną czerwoną kartkę. Wszedł Tytoń i nieoczekiwanie obronił rzut karny po tym faulu. Lepiej być nie mogło. Szkoda tylko, że Smudzie wystarczył remis z najsłabszą drużyną Naszej grupy i niedokonał żadnych zmian, by odmienić oblicze meczu. Potem się jeszcze cieszył z tego, jakby nie patrzeć, jak dla Nas "przegranego" meczu.

Rosja - Czechy na Euro 2012

Rosjanie ukarali nas za nasze błędy. W dzisiejszym meczu popełniliśmy wiele błędów, a rywal nas za to ukarał i dlatego mamy taki wynik, a nie inny - powiedział na konferencji prasowej selekcjoner reprezentacji Czech Michal Bilek, oceniając mecz, w którym Rosja pokonała Czechy 4:1. Podsumowując spotkanie trener zaznaczył, że pierwszy kwadrans spotkania był całkiem dobry z racji posiadania piłki, dokładnych podań i stwarzanych sytuacji, których jednak nie udało się wykorzystać. - W 15. minucie straciliśmy piłkę, rywale przeprowadzili kontratak i zdobyli bramkę. Po przerwie staraliśmy się zmienić wynik i udało nam się zdobyć bramkę, ale potem przytrafiła się nam kolejna strata piłki i w efekcie padały kolejne gole dla Rosji. Popełniliśmy zbyt dużo błędów, a rywal nas za to ukarał - mówił Bilek. Pytany o postawę dwóch środkowych obrońców Romana Hubnika i Michala Kadleca szkoleniowiec odpowiedział, że ci dwaj zawodnicy znaleźli się w pierwszym składzie, ponieważ Rosjanie dysponowali bardzo silnymi pomocnikami i napastnikami. - Niestety to ustawienie nie sprawdziło się, mieliśmy problemy z indywidualnym kryciem, bo sytuacje stwarzane przez Rosjan nie były zbyt skomplikowane, ale nie potrafiliśmy ich przerwać - tłumaczył. Bilek przyznał, że cały zespół jest bardzo rozczarowany wynikiem i teraz konieczne jest "pokazanie charakteru". - Mamy jeszcze dwa mecze, który wciąż możemy wygrać i na tym musimy się teraz skoncentrować - zaznaczył. Zdobywca jedynej bramki dla Czech pomocnik Vaclav Pilar dodał, że czeska drużyna zagrała mało agresywnie, chociaż "wszyscy wiedzieli, że Rosjanie są bardzo mocni". - Zdobyłem dzisiaj bramkę, ale nie cieszę się z tego. Wolałbym, byśmy zamiast tego osiągnęli lepszy rezultat - zakończył.

 

Czesi rozbili pierwszy atak Rosjan i szybko przeszli do natarcia. Roman Hubnik główkował obok bramki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Pod rosyjską bramką było gorąco po kolejnych groźnych dośrodkowaniach, ale brakowało dobrych strzałów. Pierwszą groźną akcję "Sborna" przeprowadziła w 14. minucie - Aleksandr Kierżakow nie trafił czysto w piłkę i ta przeleciała obok słupka. Jednak kolejną okazję do kontry jego zespół już wykorzystał. Konstantin Zyrianow dośrodkował do Kierżakowa, ten trafił w słupek, ale Alan Dżagojew dobił piłkę do siatki. Już cztery minuty później mógł podwyższyć na 2-0, lecz tym razem spudłował w znakomitej sytuacji. Czesi stracili pewność siebie i grali nerwowo, a Rosjanie kontrowali. Ofensywę "Sbornej" napędzał Andriej Arszawin. To właśnie on krzyżowym podaniem wyłożył piłkę Romanowi Szirokowowi, czeska obrona znów była dziurawa, a na dodatek nie popisał się bramkarz i Rosjanie cieszyli się z drugiego gola. W 28. minucie Jaroslav Plaszil wpadł we własnym polu karnym na Arszawina, ale sędziujący to spotkanie Howard Webb uznał, że faulu nie było, choć można mieć co do tego wątpliwości... "Sborna" rządziła na murawie, a na 3-0 powinien podwyższyć Kierżakow, lecz w przeciwieństwie do ostatnich sparingów, po raz kolejny zawiodła go skuteczność. Od początku drugiej połowy Rosjanie cofnięci na własną połowę wyczekiwali na okazję do kontry. Jednak Czesi im jej nie dali, a w 52. minucie strzelili kontaktowego gola. Świetne podanie Petra Jiraczka otworzyło drogę do bramki Vaclavowi Pilarzowi, a ten nie zmarnował takiej okazji. Wciąż aktywny w rosyjskim ataku był Kierżakow, ale nie mógł wstrzelić się w bramkę. W 65. minucie nie trafił w bramkę z 8 metrów, choć miał przed sobą tylko bramkarza! Po chwili, po kolejnej kontrze, także nie trafił w bramkę, a zanim Dick Advocaat zdjął go z murawy, zmarnował jeszcze jedną świetną okazję. Jego miejsce zajął Roman Pawljuczenko i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Rosyjski napastnik asystował przy golu Dżagojewa na 3-1 w 79. minucie, a po chwili przeprowadził indywidualną akcję i strzałem z 16 metrów podwyższył na 4-1.

Rosja - Czechy 4-1 (2-0)

Bramki: 1-0 Alan Dżagojew (15), 2-0 Roman Szirokow (24), 2-1 Vaclav Pilarz (52), 3:1 Alan Dżagojew (79), 4-1 Roman Pawljuczenko (82).

Sędzia: Howard Webb (Anglia). Widzów 42˙000.

Rosja: Wiaczesław Małafiejew - Aleksandr Aniukow, Aleksiej Bierezucki, Siergiej Ignaszewicz, Jurij Żyrkow - Roman Szirokow, Igor Denisow, Konstantin Zyrianow - Alan Dżagojew (85. Aleksandr Kokorin), Aleksandr Kierżakow (73. Roman Pawljuczenko), Andriej Arszawin.

Czechy: Petr Cech - Theodor Gebre Selassie, Roman Hubnik, Tomas Sivok, Michal Kadlec - Jaroslav Plasil, Petr Jiracek (76. Milan Petrzela), Vaclav Pilar, Tomas Rosicky, Jan Rezek (46. Tomas Huebschman) - Milan Baros (85. David Lafata).

Reasumując:

Polska zaprzepaściła swoją szansę zwycięstwa z własnej głupoty! Nie wygrała mimo wszystko z najsłabszym rywalem w grupie. Remis jest O.K., ale następni rywale bardziej wymagający. Smuda odpuścił sobie walkę o 3 punkty i tym samym prawdopodobnie zaprzepaścił Nasze szanse na awans z grupy, albowiem Czesi wypadli zdecydowanie lepiej na tle rewelacyjnych Rosjan, niż my na tle przeciętnych Greków. Rosja jest już najpoważniejszym kandydatem do tytułu mistrzowskiego.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena