Współcześnie zdobywa kolejne rzesze zwolenników, którzy pragną poddać się działaniu legendarnej już „zielonej wróżki”.
Pod jego urokiem i wpływem byli najwięksi geniusze artystyczni tamtego okresu. Absyntu nie odmawiał Oskar Wilde, Baudelaire, van Gogh, Manet, Toulouse-Lautree, Picasso, Gaugiun, Hemingway, Rimaud i Verlaine. Podobnież to pod jego wpływem Vincent van Gogh odciął sobie ucho, a Verlaine postrzelił ukochanego Rimbaud. Był on podobnież tak popularny, że w okresie fin de sicle Paul Verlaine zamiast „dzień dobry” mówił „piję go z cukrem”. W Paryżu poświecono mu także godzinę 17, którą nazwaną „Zieloną Godziną”. Co było w nim tak niezwykłego, że zepchnął na drugi plan nawet najlepszą wódkę i na długo zajął pierwsze miejsce wśród grona wszelakich używek?
Absynt był (w sumie nadal jest) alkoholem ziołowym wytworzonym na bazie anyżu, kopru włoskiego i głównego składnika – piołunu, od którego łacińskiego odpowiednika zaczerpnięto nazwę trunku (Artemisia absinthium). Początki alkoholu sięgają XVII wieku, kiedy to ukazała się reklama 'Bon Exrait d'Absinthe” wytwarzanego w Szwajcarii przez siostry Henroid lekarstwa na wszelkie dolegliwości. Następnie recepturę tę wykupił Henri Dubied i Henri-Louise Pernod, którzy rozpoczęli produkcję alkoholu. Jednak rozkwit popularności absynthu rozpoczyna się w Algierii, gdzie to francuscy żołnierze otrzymywali go jako lekarstwo na rany i złe samopoczucie. Po zakończeniu wojny jej uczestnicy zabrali zielony trunek do domów. Dzięki temu za ladami knajp całego kraju stanęły butelki z absyntem.
Trunek, choć niezwykle popularny miał także swoich przeciwników. Organizacje abstynenckie, a także producenci win, którzy najwięcej stracili na sukcesie alkoholu zarzucali mu, iż przyczynia się do upadku obyczajów, wzrostu przestępczości, a nawet powoduje gruźlicę i syfilis. Nie było to jednak prawdą, bowiem samo spożywanie absyntu nie mogło być tego bezpośrednią przyczyną. Natomiast to, czego dokonywano pod jego wpływem jak najbardziej tak. Sami artyści, będący jego wielkimi zwolennikami (właśnie ze względu na jego skutki picia) przyznawali, że powoduje halucynacje, a wrażeń spowodowanych spożyciem nie można porównywać z tymi po wypiciu zwykłej wodki. Efekt był taki, że rząd francuski, podobnie jak większość krajów europejskich zakazał „importowania, sporządzania, magazynowania i wystawiania na sprzedaż wódki znanej jako absynt”.
Z czasem trunek zniknął nie tylko ze sklepowych półek, ale także ze świadomości konsumentów. I w tym to momencie kraje europejskie zdecydowały się na wydanie pozwolenia na produkcję absyntu. Zmieniono regulacje prawne umożliwiając handel i wyrób trunku. Ograniczono jednak przy tym zawartość tujonu – składniku piołunu powodującego wszelkie „magiczne” działania „Zielonej Wróżki”. Obecnie dostępny na sklepowych półkach nie ma więc nic wspólnego z tym, którym raczyło się francuskie społeczeństwo barwnej epoki fin de sicle.