Parabanki a więc niebankowe firmy pożyczkowe, bardzo szybko znalazły sposób na obejście ustawy antylichwiarskiej i wynikającego z niej maksymalnego oprocentowania, które nie może być wyższe jak czterokrotność stopy lombardowego kredytu NBP. Parabanki posłusznie obniżyły oprocentowanie nominalne oferowanych przez nie kredytów bez BIK ale za to zgodnie z prawem „wzbogaciły” je o inne składniki kosztów jak ubezpieczenie oraz prowizja z tytułu wypłacenia kredytu – pożyczki. Ustawa antylichwiarska milczy zaś odnośnie innych, poza oprocentowaniem nominalnym, kosztów kredytów, więc prawo nie zostało naruszone.
Prywatni, lokalni i okazjonalni pożyczkodawcy – lichwiarze, którzy nie zadali sobie trudu założenia działalności gospodarczej, poradzili sobie z ustawa lichwiarską jeszcze bardziej, chciałoby się rzec, „na bezczelnego”. Udzielając pożyczki bowiem, wypłacają w gotówce pożyczkobiorcy kwotę niższą od tej, która wpisana jest w umowie pożyczki. Pożyczkobiorca kwituje więc otrzymanie pożyczki w kwocie wyższej niż faktycznie otrzymał i jest to warunek otrzymania pożyczki, pod rygorem odmowy jej przyznania. Czy takich przypadków jest wiele? Myślę że tak, gdyż zarzut otrzymania kwoty niższej niż w umowie pożyczki, bardzo często przewija się w sprzeciwach, jakie wnoszą pożyczkobiorcy od nakazów zapłaty wydanych przeciwko nim. Oczywiście w niektórych przypadkach, zarzuty tego typu mogą być całkowicie fałszywe. Jednakże dopóki nie zostanie wprowadzony nakaz wypłacania pożyczki wyłącznie w formie przelewu bankowego na konto pożyczkobiorcy a nie w gotówce „z ręki do ręki”, to praktycznie nigdy sąd nie będzie miał pewności co do tego, jak to było naprawdę. A wyrok trzeba jednak wydać.