Autor precli odczuwa zmęczenie materiału. Zima nie jest zbyt łaskawa i łąki zniknęły pod śniegiem wokół domu. Naród zrobił się jakiś taki nie do życia, ludzie żrą się, jak jakieś szczury, chociaż inteligencja szczurów nie pozwala autorowi przeginać z takimi porównaniami. Niebo szare jak mysi ogon. Katastrofa trzyma się mocno i w telewizji jak nie prezes, to adiutant. Z tego powodu przyrzeczenie jakie autor precli uczynił, że będzie codziennie parę linijek pisać, byleby tylko w mózgu nie zamarzło, nie jest dotrzymywane i co rano autor przycinając sobie wąsy odczuwa wstyd przed sobą samym, bo lenistwo jest lenistwo, a w życiu najważniejsza jest uporczywość w dążeniu do celu. Ba…tylko do jakiego celu? Póki co autor zagłębia się w meandry pozycjonowania stron i blogów, zaczytuje się artykułami z dziedziny precelków i zamiast mądrzeć, głupieje. Przede wszystkim zauważa, że pojawia się coraz więcej “miełoczy”, “hawna”, czy jak kto woli “chłamu” sprzedawanego ludziom jako artykuły pierwszej jakości. Wszystko robione jest szybko i aby zbyć, zanikają w tekstach przecinki, średniki, myślniki, bo komu chciałoby się o tym myśleć. Nie wiadomo po co wymyślają dobrzy informatycy słowniki, korektory ortograficzne i stylistyczne, jeżeli mało kto z tego korzysta. Wszyscy w pogoni za wszechwładną kasą zatracają się w biegu na łeb, na szyję, na złamanie, nie tylko karku. Ilość znaków i sprzedawalność, kryteria dzisiejszej komputerowej literatury, zjadają powoli mózgi. Wszyscy stajemy się byle jacy (a potem pretensje mamy do polityków, że w byle jakości swojej od nas nie różnią się wcale. Dlatego autor precli przestaje krytykować, bo kogo ma krytykować? Siebie? Boga? Bliźnich? Czeka na wiosnę. Z pewnością będzie lepiej.
W polskim środowisku literackim nazwisko autora odgrywa kluczową rolę, będąc nie tylko wizytówką, ale i gwarantem jakości literackiej. Tymczasem w krajach anglojęzycznych pseudonimy są powszechnym narzędziem, pozwalającym autorom eksperymentować z gatunkami czy budować odrębne tożsamości twórcze. Skąd ta różnica? Przyjrzyjmy się tradycji, rynkowi i oczekiwaniom czytelników w obu kulturach.