Początki ludzi rozpoczynających przygodę z ebiznesem są trudne. Dużo informacji i trudne wybory do chleb powszedni. Artykuł mówiący, na co warto zwrócić uwagę i co warto zastosować na początku tej przygody.

Data dodania: 2011-01-21

Wyświetleń: 1902

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Każdy  nas ma wśród ludzi nas otaczających osoby myślące o własnym ebiznesie. Przekonany jestem, że wiele z nich dużo o tym mówi, przekonuje, że to bardzo dobry sposób na życie, szuka „idealnego pomysłu” na start… i nic z tym dalej nie robi. Dalej chodzą do szkoły/pracy, w której się mocno denerwują i nie rozwijają finansowo, dalej narzekają na brak pieniędzy i perspektyw, ciągle brakuje im czasu na spędzanie go z rodziną, przyjaciółmi…

Cóż, rozumiem. Też tak miałem.

Bo choć ogólnie dostępne informacje dają dużo tematów do przemyśleń, to jednak roi się tam od różnego rodzaju teoretyków, którzy nigdy żadnego biznesu nie zrobili. Takie miałem odczucia po kilkunastu miesiącach surfowania i czytania stron, blogów, forów oraz internetowych dyskusji. Znikomy procent z tych informacji ma naprawdę praktyczny wymiar. Co gorsze, „ukryty” jest w całym gąszczu innych informacji, zapewne ciekawych i potrzebnych, lecz dla początkującego w ebiznesie totalnie mieszających w głowie. Podczas gdy właśnie na początku spokój, zrozumienie i wypracowanie własnego, klarownego poglądu na ten sposób biznesu jest bardzo istotne. Takie są moje doświadczenia, ale z rozmów z innymi, podobnie myślącymi osobami śmiem przypuszczać, że jest to dość powszechne odczucie.

Skąd to się zatem bierze?

Myślę, że są dwa główne powody:

 Pierwszy to fakt, że osoby rozpoczynające mają jedynie ogólne informacje na temat zarówno tego sposobu biznesu, jak i prawdziwych „praktyków” ebiznesu, lub nawet nie mają ich wcale. Używają powszechnie stosowanych i ogólnie traktujących o e-biznesie miejsc pozyskiwania informacji, które, jak wspomniałem wcześniej, tworzą ludzie, którzy nigdy nie odnieśli sukcesu w biznesie internetowym. Nie są zatem w stanie uzyskać wiedzy, która pozwoli na budowanie warsztatu pracy prowadzącego do budowy własnego źródła przychodu. Najczęściej są to informacje istotne, ale zupełnie wyrwane z kontekstu, mówiącą o jakimś narzędziu, technice lub metodzie sprzedaży, marketingu, pozycjonowania itd. Niestety, są tylko fragmentem „układanki”. Zatem początkujący dostaje ogrom fragmentów, które musi poskładać w jeden „obrazek”. Z mojego doświadczenia jest bardzo trudne zadanie.

Drugi powód (dla mnie był kluczowy na początku): najczęściej „praktycy” udostępniają swoją sprawdzoną wiedzę w formie odpłatnej. Oczywiście, prowadzą blogi, udostępniają „kawałki” (o czym pisałem wcześniej), ale całość wiedzy traktują jako cześć swojego e-biznesu. I… po zastanowieniu  trudno się z tym nie zgodzić. Posiadają coś, czego pragną inni. Zatem powstaje nisza rynkowa, którą wypełniają, najczęściej powtarzając schemat, który opisali/ nagrali w swoim ebooku, kursie itp. Tak jak powiedziałem, na początku mojej przygody z e-biznesem w sieci zero wydatków było kluczowe. Z uśmiechem wspominam ten czas, bo teraz uważam, że było to jednak błędne założenie. Oczywiście potwierdzam, że wydawanie pieniędzy należy trzymać pod totalną kontrolą i „wąż w kieszeni” jest w tym wypadku jak najbardziej wskazany, warto jednak realnie oceniać korzyści i straty. Olbrzymia starta czasu i wysiłku ma się nijak do np. 37 zł za ebooka, w którym jeden z największych praktyków polskiego biznesu sieciowego odpowiada na pytania osób myślących o rozpoczęciu ebiznesu. Bo jeżeli się dobrze nad tym zastanowić, to jest to zaledwie 3,1 zł/miesiąc, czyli średnio około 10 gr/dzień.

Zatem wystarczy odkładać 3 złote i 10 groszy miesięcznie, żeby po roku dostać „pigułę” wiedzy przemyślanej i wykorzystanej w praktyce. Całe 12 miesięcy można zaś poświęcić na inne tematy (choćby spędzenie więcej czasu z rodziną). Można też zrobić odwrotnie – kupić ebooka, przeczytać, a potem rozwijać zarówno wiedzę (jak może już i swój pierwszy biznes), stosując informacje tam zawarte. Przy pomyślnych wiatrach po 12 miesiącach początkujący zarobi zarówno na tę książkę, jak i jeszcze inne.

Patrząc na powyższe dwa argumenty, pragnę więc przekonać wszystkich początkujących w biznesie sieciowym, by dobrze zastanowili się nad sposobem rozwijania swojej wiedzy na temat tego sposobu działalności (bo to akurat jest wg mnie niepodważalnie ważne). Sugeruję także, by już od pierwszych chwil, kiedy pomyślą, że warto zająć się tematem takiej działalności, szli za ciosem, zdobywali umiejętności i, kierując się rachunkiem zysków i strat, podejmowali działanie. Bo bez działania nic się nie zadzieje, a zatem nic się nie zmieni. Po prostu.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena