Kilka dni temu zakończył się sezon biegów narciarskich, w których zwycięzcą została Justyna Kowalczyk. Polka oprócz zdobycia Kryształowej Kuli pobiła przy okazji rekord punktów zdobytych w jednym sezonie.

Data dodania: 2010-03-26

Wyświetleń: 2298

Przedrukowań: 1

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jak sama mówi, wygrała w tym roku wszystko co było do wygrania. Za ciężką pracę spotkała ją jednak solidna gratyfikacja finansowa.

Jak policzyli dziennikarze, Justyna Kowalczyk za wygranie Pucharu Świata otrzymała łącznie ok. 1 mln zł. Dodatkowe 750 tys. zł to wynagrodzenie za zdobycie 3 medali na igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Trudne do oszacowania są wpływy od sponsorów. Mówi się o kwocie rzędu nawet kilkuset tysięcy złotych. Podsumowując więc dochody można przyjąć, że nasza mistrzyni olimpijska wzbogaciła się o ok. 2 mln. zł. To dużo, nie zapominajmy jednak o pazerności fiskusa i sporych kosztach przygotowań do sezonu.

„Od przybytku głowa nie boli", mawia stare polskie przysłowie. Boleć może nie boli, ale kłopot jak zagospodarować te pieniądze może być spory. Zwłaszcza dla kogoś, kto przez większą część roku zajmuje się uprawianiem sportu, a nie śledzeniem kursów giełdowych.

Jedno wydaje się pewne. Justyna Kowalczyk jest sportowcem, a ci jak wiadomo nie uprawiają go wiecznie. Kariera na najwyższym poziomie w zależności od dyscypliny może trwać 10-15 lat. Potem trzeba się zająć czymś innym. I przede wszystkim trzeba z czegoś żyć. Dobrze byłoby aby było to dostatnie życie. A z tym bywa już znacznie gorzej. Przykłady polskich sportowców, którzy odnosili większe czy mniejsze sukcesy, a dziś mają problemy natury finansowej można mnożyć.

Jeszcze lepsze przykłady można przytoczyć gdy spojrzymy na zagraniczne gwiazdy. Bokser Mike Tyson pomimo, że zarobił ponad 200 mln dolarów na koniec kariery został niemal bez grosza.
Ktoś może powiedzieć jak można stracić taki majątek. Widać, można. Zwykle tak jest, że jak tylko wokół gwiazdy pojawią się większe pieniądze, niemal od razu pojawią się liczni doradcy gotowi pomóc w zagospodarowaniu majątku. Sami rzecz jasna zainkasują swoją prowizję. Gorzej z ich poradami, które wcale nie muszą być trafione.

Wracając do osoby Justyny Kowalczyk - 2 mln zł to dużo i mało zarazem
Dużo jak na lokatę terminową, ale na budowanie kilku portfeli inwestycyjnych to za mało. Wystarczy spojrzeć jakie wymogi stawiają niektóre banki dla klientów Private Banking.
2 mln zł to często minimum, aby zacząć rozmowę od indywidualnych strategiach inwestowania.
Można założyć, że Justyna Kowalczyk w najbliższych latach zwiększy stan posiadanych oszczędności o kolejne 3-5 mln zł. Okres żniw z kampanii reklamowych dopiero przed nią.
Przy takich dochodach warto pomyśleć o optymalizacji podatkowej, aby nie zasilać kasy fiskusa ciężko zarobionymi pieniędzmi.

Właśnie w optymalizacji podatkowej można doszukiwać się sposobu na połączenie inwestycji ze zmniejszeniem podatku.

Zgodnie z zasadą: „duży może więcej", im większy kapitał tym większe możliwości.
Owych możliwości na naszym rynku jest coraz więcej. Kluczem do sukcesu wydaje się bardzo popularne określenie „dywersyfikacja" czyli podział oszczędności na kilka części i inwestowanie w różne instrumenty finansowe.

W tym momencie pojawia się zapotrzebowanie na indywidualne doradztwo skrojone zarówno pod możliwości finansowe jak również osobiste potrzeby zawodniczki. Ktoś musi nie tylko doradzić, ale i śledzić wyniki inwestycji. Oceniać ich trafność i pomagać w zmianach decyzji.
Sama Justyna Kowalczyk, nie będzie raczej miała czasu na śledzenie raportów z wyników poczynionych inwestycji.

Lokaty, fundusze inwestycyjne, nieruchomości, ziemia, sztuka, wino. Przegląd form inwestycji jest bardzo obszerny. Na każdą z wymienionych form inwestycji jest zmienna koniunktura, na inne wręcz moda. Dobrze byłoby maksymalnie wykorzystać możliwości jakie dają.

Niewiedza finansowa połączona z rozsądkiem.
Justyna Kowalczyk na łamach Pulsu Biznesu przyznała kilka dni temu, że nie ma głowy do inwestycji. Na szczęście zaznaczyła przy okazji, że nie po to ciężko pracowała na sukces, aby teraz ryzykować. Wolę raczej bezpieczne inwestycje - to słowa naszej mistrzyni. I oby przy tym pozostała.

Bezpieczne inwestowanie czyli co?
Przede wszystkim wysoko oprocentowane lokaty, poliso-lokaty chroniące przed podatkiem Belki.
Poza tym fundusze pieniężne, najlepiej w ramach funduszu parasolowego - kłania się ochrona przez fiskusem. Oprócz tego nieruchomości i ziemia. Wyspecjalizowane firmy w zamian za określoną opłatę pomogą kupić i wynająć nieruchomość. Podobnie sprawa wygląda z inwestowaniem w grunty. Aby ziemia zyskiwała na wartości warto poradzić się specjalisty.
Do inwestycji w nieruchomości i ziemię przyznaje się np. inna gwiazda sportów zimowych, Adam Małysz.

Inwestycje można będzie poszerzać o kolejne w miarę jak będzie przybywać oszczędności lub zmieniać jedne na drugie stosownie do panującej koniunktury. Pieniądze muszą pracować. To podstawa.

Pozostaje mieć nadzieję, że miliony zarobione przez Justynę Kowalczyk będą pączkować przez najbliższe lata i kiedy postanowi zakończyć swoją karierę, będzie kobietą z majątkiem godnym najlepszych piłkarzy, którzy jak wiadomo zarabiają miliony złotych.
Tymczasem trzymam kciuki za formę Justyny i czekam na kolejne medale i emocje jakich dostarcza podczas startów.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena