"Konik polny"
skacze tu i ówdzie
po źdźbłach trawy soczystej, zielonej
to po kwiatku polnym osamotnionym spragnionym
nie raz obaczy owady przez czas zastygłe
pną się przez wiatr silny jak sieć lian na koronach
wiatr ustaje a nieokreślony żywot wraz z nim ustaje
konik tak skacząc wypręża swe zielone ciało
zamyka swe milimetrowe oczy - i co się stało?
biedne stworzenie do kałuży sporej wpada
ach ta konika pusta zamknięta w przestrzeni wada
"Drogi koniku! - czyż tak wypada?"
konik się ocknął skoczył żywo na sąsiednie drzewo
nie zamknął już swych ocząt małych
odtąd zaczął myśleć trzeźwo
by nie stracić swych przyjaciół stałych
bezchmurne niebo czarnym granatem się stało
owady wtargnąwszy pod listek niemały
zasnęły i śniły o lepszej pogodzie dzień cały
dzień nastał, nieprzyjemny jesienią późną
konik na najwyższą gałąź skoczył
spojrzał radośnie , bez powodu wielkiego
i tak swą burzliwą opowieść zakończył..
"Rzeka płynąca"
obrzeżając skały
ukazuje swój pejzaż na obrazie całym
żywo płynie na swym płóciennym trzonie
zaprasza swym widokiem - nikt w niej nie utonie
nad nią niebo złotem udekorowane
głucho oświetla martwe wzgórza zalane
gdzieś widać postacie ciekawskie w oddali
nieruchomo stojące jak stado pali
fala błękitu niesie kolory pasteli
hałas pod postacią ciszy - szum topieli
widza czarując, tożsamości nie zdradzając
w grupie ścian martwych umyka jak zając
pod niebytem błękitu napis nic nie znaczący widnieje
"A" i "S" - co się ze mną dzieje?
rzeka z mych wspomnień? - mam taką nadzieję!
"Dziewczynka"
marzy nocą:
o leśnych polanach nie mających granic
o płatkach śniegu delikatnych jak puch - zimą
o cichym powiewie letniego wiatru
o koniku polnym skaczącym między źdźbłem trawy
marzenia jej są wspaniałe...
dziewczę z warkoczem ciemną nocą biegnie
zakrywa swą twarz rumianą z radosnych pobudek
widzi polany i śnieg wymarzony
gdzieniegdzie wiatr słyszy ze stron dalekich wiejący
konik jakby nigdy nie istniał, nie tańczył w trawie...
już pora - ranek nastaje
dziecię marzyć już przestaje
złocisto - białe niebo ją wita
dając znak jedyny że znów zaczyna świtać.
"zasypiam"
przytulając się do poduszki różanej
sen jest spokojniejszy - nie taki jak dawniej
kłęby dymu z kominka ukazują śmieszne obrazy
postacie mkną przez umysł śniący
aby mógł nastać ranek gorący
cicho wstaję w środku nocy, nie budząc nikogo
jedynie lustrzane odbicie mnie zdradza
nie boję się, bo niby czego?
księżyc świeci wysoko na granatowym niebie
myślę jak wiele jest ludzi w potrzebie
co nie zaznają snu spokojnego
tylko głowiąc się o następny dzień
nie widzą uroku poranka żadnego
refleksja nad samym sobą! - to jest idea!
nikt inny nie będzie w stanie ugasić mych myśli
ciągła walka sprawi, że będąc jak chodzący ideał
zamknie raz na zawsze krajobraz tego co mi się przyśni...!