Rangę sprawie nadaje poruszanie tej kwestii w mediach, filmach i prasie już od kilkudziesięciu lat. Nie bez znaczenia są również filmy i zdjęcia niezidentyfikowanych obiektów wykonane podczas misji NASA oraz sprawozdania żołnierzy, którzy „na żywo” widzieli dziwne obiekty latające. Nie licząc jednej, jedynej chyba pozycji, która przedstawia kosmitów jako pokojowo nastawionych - filmu E.T. - w pozostałych filmach, serialach, książkach obcy są stroną atakującą, pragnącą podbić naszą planetę. Przerażające potwory przylatujące srebrnymi talerzami, które mają tylko jeden cel - bić, zabić. Łatwo jest zagrać na ludzkich lękach, pierwotnych instynktach, strachu przed niewiadomym i niewidzianym. Obraz kosmity, który bardzo silnie utrwalił się w naszej świadomości, to obraz zielonego, małego stworka chcącego porwać nas samych, naszą rodzinę i przeprowadzić bolesne eksperymenty na żywym organizmie porzucając nas w końcu gdzieś w środku lasu. Wydaje mi się, że jedynym skutecznym sposobem, dającym szansę na zmianę nastawienia ludzi do obcych, byłoby odwiedzenie przez nich naszej planety. Mogliby wylądować na dachu naszego sejmu, następnie przyjąłby ich prezydent. Dalej – kolacja z szefami wszystkich klubów, wspólne zdjęcia i autografy, zaproszenie do „Rozmów w toku” i „Sprawy dla reportera”, odwiedziny speców od PR dbających o wizerunek posłów – bezcenne. Tylko co poradzić jeśli obcy poczułby się obco na obcej planecie? Kto wypuściłby z kurnika kurę znoszącą złote jaja?
Uderzenie asteroidy kojarzy się raczej z końcem świata niż z początkiem nowego rozdziału. Tymczasem 3,26 miliarda lat temu w Ziemię walnęło coś tak wielkiego, że dzisiejsza asteroida z krateru Chicxulub (ta, co skasowała dinozaury) wygląda przy tym jak rzucany kamyk. A jednak – zamiast apokalipsy, to mogło być jedno z najlepszych wydarzeń w historii życia. Brzmi absurdalnie? No to zaczynamy.