Pewnego upalnego dnia, zmęczony wielogodzinną pracą, postanowiłem wypełnić sobie test na inteligencję. Nigdy tego nie robiłem, chociaż czasami kupowałem specjalnie pisma popularnonaukowe, do których był dołączony test.

Data dodania: 2010-07-17

Wyświetleń: 2336

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Niestety zawsze zapominałem o jego rozwiązaniu i pismo po przekartkowaniu trafiało do mojej gazetowej szafki w miejsce gdzieś pomiędzy "Auto światem", a "Przeglądem sportowym". Ba, miałem wybrać się kiedyś na profesjonalne testy organizowane przez Mensę, ale akurat szef uparł się, że w dniu testu muszę być koniecznie obecny w pracy, bo w końcu beze mnie sobie nie poradzą, więc cały plan mierzenia inteligencji diabli wzięli. Nawet na dziecięce testy IQ się nie załapałem, ponieważ kiedy pani psycholog (w poprawnej politycznie nowomowie: psycholożka) robiła testy naszej klasie, akurat miałem zapalnienie ucha i leżałem pod kołdrą przykładając do bolącego ucha gorące, ugotowane jajko (proszę się nie śmiać, ta ludowa metoda naprawdę pomaga!).


Może czytelnik docieka, czemu z takim zapałem chciałbym sprawdzić moje IQ. W końcu psychologowie i psycholożki już dawno ogłosili, że to nie IQ jest najważniejsze, tylko EQ, czyli inteligencja emocjonalna. Inteligencji emocjonalnej jednak nie da się w żaden sposób zmierzyć, więc pozostaje ona poza okręgiem moich zainteresowań. Testowanie inteligencji pasjonowało mnie od zawsze z prozaicznego powodu, można by rzec - bardzo ludzkiego. Zawsze chciałem sprawdzić moje możliwości. W szkole miałem zwykle kiepskie oceny, belfrzy powtarzali jak mantrę "jesteś zdolny, ale leniwy" (niestety powtarzali ją każdemu, kto się nie uczył), ale za to sam uważałem się za alfę i omegę i najsprytniejszego chłopaka na podwórku. Skoro istnieje jakaś obiektywna metoda, aby sprawdzić swój intelekt, to czemuby z niej nie skorzystać?


Jak już mówiłem, zmęczony pracą przy remontach włączyłem komputer i otworzyłem przeglądarkę. Niech nam żyje internet, niezastąpione źródło wszelakiej wiedzy, nowoczesna delficka wyrocznia! Już w pierwszych wynikach pod szukaną frazą ukazał mi się profesjonalny test na inteligencję, podali nawet statystykę IQ mieszkańców różnych krajów Unii Europejskiej (wysoki wynik Polski na liście bardzo ucieszył moją słowiańską duszę). Zamknąłem psa w łazience, żeby nie przeszkadzał mi swoim donośnym szczekaniem, przyniosłem sobie szklankę wody, wyłączyłem dzwonek w telefonie i przystąpiłem do pierwszego zadania. Wszyscy właśnie radzą, aby podczas wykonywania testu maksymalnie się skoncentrować i wyeliminować wszelkie czynniki mogące rozproszyć naszą uwagę. Zadania okazały się cholernie trudne i męczące, a może po prostu jestem nieprzyzwyczajony do kolorowych figur, cyferek, obracających się gwiazd i podobnych wzorów. Pewnie też dlatego, że moje doświadczena życiowe do tej pory ograniczały się jedynie do praktycznych czynności, takich jak malowanie ścian, kładzenie kafelków, czy granie w Counter Strike'a wieczorami.


Po czterdziestu, a może pięćdziesięciu minutach umysłowej katorgii kliknąłem na przycisk "zakończ test". No, teraz będzie chwila prawdwy - pomyślałem. Wreszcie przekonam się, czy jestem przygłupim kmiotkiem, dla którego dostanie się do liceum stanowiło zbyt wielką trudność, czy może przeciwnie, jestem niezwykle bystry, szkołę zaniedbałem tylko dlatego, że mnie nudziła i nie stawiała przede mną nowych wyzwań, a całą pretensję powinienem mieć do systemu edukacji, w którym w tej samej klasie mogą uczyć się geniusze i miernoty, a nauczyciel musi obniżać poziom, żeby wszyscy nadążyli. Spojrzałem na monitor w oczekiwaniu wyników, a tam pojawiła się informacja, że muszę najpierw wysłać smsa. Nie powiem, żeby było to zbyt uczciwe, ale wyjąłem telefon i wklepałem kod. W końcu, jak byłem młodszy, częstwo zamawiałem sobie jakieś nowe dzwonki i tapety i płaciłem właśnie w ten sposób (dla młodszych czytelników - tak, czarnobiała tapeta z pokemonem na wyświetlaczu Nokii 3310 była kiedyś czymś, czym można było chwalić się na podwórku przed kolegami). Pomyślałem sobie, złotówka, czy dwie, to w końcu tyle co nic, a wreszcie poznam odpowiedź na pytanie dręczące mnie przez niemal całe życie. Nie będę przecież zostawiać teraz tak tego testu, skoro poświęciłem tyle czasu na jego rozwiązanie.


Sms przeszedł, dostałem odpowiedź "aby aktywować usługę wymagane są dwa smsy, wyślij smsa na numer xxxx". Z moich ust posypała się wiązanka przekleństw, których używanie w takiej ilości nie przystoi nawet robotnikowi budowlanemu. Przecież nikt nie pisał o dwóch smsach, toż to draństwo, chamstwo i oszukaństwo! Spojrzałem jeszcze na stan konta, bo jeśli ten sms kosztował powiedzmy 50 groszy, to może rzeczywiście trzeba wysłać jeszcze jeden, ale mogli by o tym napisać od razu! Kiedy zobaczyłem, ile mi jeszcze zostało pieniędzy, poczułem się jak bohater "Wściekłego Byka" Martina Scorsese, kiedy dowiedział się, że jego żona zdradziła go z jego rodzonym bratem. Ten sms kosztował 30 złotych! Miałem ochotę rzucić telefonem o ścianę, wyciągnąć z lodówki pół litra Krakowskiej i wypić ją samemu, aby uspkoić się i zapomnieć o całej sytuacji. Nawet nie czułem ulgi, że nie wysłałem drugiego smsa i przynajmniej tutaj nie dałem się oszukać. No cóż, skoro to był test inteligencji, to widocznie go nie zdałem i muszę pokornie zaliczyć się do niezbyt lotnego ogółu. Bo w końcu sprytna osoba spojrzałaby najpierw ile kosztuje sms, zanim gdziekolwiek by go wysłała. I nic tu nie da tłumaczenie, że ostatni raz płaciłem za cokolwiek smsem, kiedy telefony komórkowe służyły głównie do dzwonienia, nie istniały jeszcze smsy po 30 złotych, a telefony z aparatem fotograficznym były jedynie kolejną niesamowitą nowinką z japońskich targów elektronicznych.


Później uspokiłem się i zacząłem szukać w internecie, czy nie istnieje przypadkiem jakiś darmowy test IQ. Taki, gdzie od razu wiadomo, że to tylko rozrywka i sposób na przetestowanie siebie, a nie jakiś diabelski sposób na wyciągnięcie pieniędzy od internautów. Niestety, chociaż znalazłem kilka takich, to bałem się zacząć je rozwiązywać, bo mogą pomimo zapewniania o darmowości pod koniec wyciąć psikus i poprosić o wysłanie smsa. To byłaby okropna strata czasu, a ja jestem człowiekiem sukcesu i każda minuta ma dla mnie znaczenie. Dlatego też przyniosłem z piwnicy karton ze starymi czasopismami i postanowiłem poszukać tego testu IQ dołączonego do któregoś numeru Focusa. Bo z tego, co pamiętam, pod koniec były odpowiedzi i klucz, więc znika problem opłaty. Martwi mnie jedynie to, że wynik może być sporo niższy od oczekiwanego...

Licencja: Creative Commons
0 Ocena