Krajobraz jak po burzy. Świat w zgliszczach. Połamane serce. Kolejny koniec. Tak zwykło wyglądać pożegnanie z Miłością. Ludzie różnie reagują na rozstanie. Zwykle czują wtedy ogromny smutek i ból, umiejscowiony gdzieś w okolicach serca. Łzy spływają po twarzy niczym woda i nie można ich niczym zatamować. To naturalne- powie ktoś, dlaczego jednak tak reagujemy ?
Można odpowiedzieć różnie- bo osoba, która wydawał nam się być ta właściwa zawiodła, bo obiecywaliśmy sobie coś innego. W kolejnej fazie czujemy złość i rozgoryczenie niekiedy żal ze ta osoba tak po prostu nas opuściła, jak mogła ? Otóż mogła, patrząc na związki innych i ich rozstania uznajemy to za kolej rzeczy. Jednak bardzo trudno być obiektywnym jeśli chodzi o nas samych, dochodzą tu bowiem emocje i szereg różnych uczuć. Bardzo często po rozstaniu, znacznemu pogorszeniu ulega nasza samoocena. Wydaje nam się, iż nie jesteśmy wystarczająco dobrzy i dlatego ta osoba odeszła o nas Tym czasem to coś zupełnie innego. Będąc w związku czy w jakiejkolwiek relacji ścierają się wciąż dwie osobne jednostki, bez względu na to czy jest to miłość, przyjaźń czy znajomość. Zawsze pozostajemy osobnymi bytami. Pragniemy zjednoczenia z drugą osobą, oparcia i pewności chociażby w słowach, że ta osoba pozostanie przy nas na zawsze co zagwarantuje nas niemożliwą w świecie stałość. Pragniemy zaprzeczyć ciągłemu upływowi czasu i zmienności. Chociaż wszyscy zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że życie składa się z cykli, rodzimy się-umieramy, czujemy się dobrze-i źle, kiedy coś się zaczyna kiedyś będzie musiało ono mieć koniec. Każde spotkanie już u początku zapisane ma w sobie rozłąkę. Słowa dają nam złudną nadzieje na to, że tym razem będzie inaczej, że wreszcie znaleźliśmy kogoś, coś, co zostanie z nami po wieczne czasy. W rzeczywistości posiadamy tylko określoną ilość czasu i siebie samych. Rozstanie, czy to spowodowane śmiercią czy też po prostu rozejściem się ścieżek sprawia nam ból.
A przecież to coś zupełnie naturalnego. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z wyżej przytoczonych przeze mnie faktów. A jednak wciąż pytamy dlaczego. Ja zapytam, czy znasz podstawy swoich uczuć ? Czy kontrolujesz pojawiające się emocje, czy obserwujesz je ? Czy znasz ich przyczynę ? A teraz kolejna sprawa, co złego jest w pojmowaniu Miłości, ze potrafi ona zaprowadzić człowieka na skraj życia ? A niekiedy potrafi strącić w przepaść ? Czy nie zachowujemy się trochę jak osoby uzależniona, czyniąc z Miłości i drugiego człowieka narkotyk ? Kiedy odchodzi jednostka, zaspokajając nasze pragnienie czujemy się niczym na detoxie, który miesza nasze zmysły, powodując rozpacz niemożności oparcia się na niczym. Tracimy więc dotychczasowy grunt spod naszych stóp. Szukamy więc czegoś co ukoi naszą rozpacz, pozwoli choć częściowo zapomnieć o tym co się wydarzyło. Jak to mówią, najlepszym lekarstwem na niespełnioną miłość jest ponowne zakochanie. I tak to wydaje nam się, że problem z głowy, dopóki nie pojawi się kolejny zgrzyt i wtedy przekonujemy się, że to wszystko było zwykłą iluzją, a opieranie swojego stanu na uczuciach innych może być marną inwestycją. Bo i owszem możemy czynić z drugiej osoby cały nasz świat, jeśli jednak odejdzie od nas, co wtedy pozostanie ? Istnieje ktoś kto zawsze będzie i nie jest to wbrew pozorom osoba z zewnątrz, Jesteś to Ty sam.
Dlaczego samotność wydaje nam się czymś nie do zniesienia ? Czy dlatego, że całe nasze życie toczy się wokół nas samych ? Czy odpowiedź na pytanie- Co robisz dzisiejszego wieczoru ? Będę cieszył się książka, filmem, grą czymkolwiek w samotności, jest godna współczucia ? Wielu zapewne tak uważa. Czy wciąż jednak można uciekać przed samym sobą w ramiona innych ? Nie można. A jedyne co zdaje się być wyzwoleniem to prawda. Czym jest prawda, nie będę się rozpisywać, ponieważ to temat na kolejny artykuł. Pragnę jedynie powiedzieć, iż wszystko co nas spotyka wykorzystać możemy w dobry dla siebie sposób. Zamiast katować się rozpamiętywaniem i szukaniem przyczyny odejścia drugiej osoby, zachowajmy dobre wspomnienia i bądźmy wdzięczni za czas spędzony razem. To już minęło nie wróci, nie możemy tego zatrzymać, więc dajmy temu spokojnie odejść. Jaką mamy pewność, że tak nie będzie lepiej ? Dlaczego odczuwamy konieczność zatrzymani płynącej rzeki ? Skończy się to zapewne zmęczeniem i rozdrażnieniem a rzeka i tak znajdzie dziurę w naszej tamie i rozsadzi ją. Chcemy wszystko mieć w swoich rękach, miło czuć kontrole nad naszym życiem. Niekiedy jednak gra nie jest warta ścieżki. Bowiem nie na wszystko mamy wpływ. Czasem nie pozostaje nam nic innego jak wiara w to, że będzie dobrze. Spójrzmy bowiem na nasze przeszłe doświadczenia, wszystkie prowadziły zazwyczaj do czegoś lepszego i dopiero z czasem mogliśmy to zaobserwować. Podniesienie się po rozpadzie związku nie jest łatwe, ale czas robi swoje. Warto pamiętać, ze koniec jednego jest początkiem czegoś nowego.
Autor: Monika Matura