W 1992 roku, po wydaniu 4. studyjnego super albumu "Dangerous" z 1991 roku Michael Jackson był na absolutnym szczycie. Pod koniec lat 80. media nadały artyście przydomek "Król Popu", z kolei Biały Dom uhonorował piosenkarza nagrodą dla artysty dekady (wyróżnienie wręczył mu sam prezydent USA George H. W. Bush). Media również rozpisywały się o Jacksonie jako nie tylko utalentowanym muzyku, ale także wspaniałym człowieku, wrażliwym na losy świata, czemu artysta miał dać wyraz między innymi za pomocą takich piosenek, jak "We Are the World", "Man in the Mirror" czy "Heal the World", ale również wrażliwym na los drugiego człowieka. Dowodem na poparcie tej drugiej tezy miał być chociażby jeden z najbardziej dopracowanych utworów piosenkarza "Billie Jean", poświęcony psychicznie chorej fance Michaela Jacksona, podającej się za żonę muzyka i nachodzącej artystę w trakcie trasy macierzystego zespołu piosenkarza The Jacksons w 1981 roku.
Media jednak bardzo szybko zmieniły stosunek do muzyka po tym jak gwiazdor został po raz pierwszy oskarżony o molestowanie nieletnich w 1993 roku. Wtedy rozpoczęła się nagonka na wokalistę. Dziennikarze coraz częściej zaczęli zwracać uwagę na zmieniający się kolor skóry piosenkarza, liczne operacje plastyczne, którym się poddawał (według niektórych źródeł Michael Jackson chciał się upodobnić do innej mega gwiazdy muzyki pop Diany Ross), a także na fakt, że artysta jest uzależniony od leków przeciwbólowych (po raz pierwszy miał je wziąć po wypadku jaki się przydarzył piosenkarzowi podczas kręcenia reklamówki dla Pepsi - wybuch iskier z jednego ze specjalistycznych urządzeń spalił muzykowi włosy i poważnie poparzył twarz). Co prawda plotkarskie media zawsze w jakiś sposób próbowały dowalić piosenkarzowi (chociażby podając swego czasu do publicznej wiadomości nieprawdziwą informację, że artysta kupił zwłoki Człowieka Słonia), z czego Jackson nie był specjalnie zachwycony - dał temu wyraz chociażby w doskonałych piosenkach "Leave Me Alone" i "Why You Wanna Trip On Me", ale wówczas te ataki znacząco się nasiliły. Według dziennikarzy Michael Jackson przeszedł na ciemną stronę mocy - stał się wcielonym diabłem, szaleńcem nadmiernie ingerującym we własny wygląd i wykorzystującym nieletnich. W dodatku ego muzyka rozbuchało się niewyobrażalnych rozmiarów. W ramach promocji swojego 9. studyjnego albumu "HIStory" Jackson postawił kilka swoich pomników na świecie, natomiast w trakcie gali rozdania nagród BRIT w 1996 roku podczas wykonywania utworu "Earth Song" Jackson ubrany w białą szatę, otoczony dziećmi, obejmujący parę drzew przypominał Jezusa Chrystusa. Ten występ wywołał oburzenie na sali, zbulwersowany całą tą sytuacją inteligent, lider alternatywnego zespołu Pulp - Jarvis Cocker wybiegł na scenę, wypiął pośladki w kierunku Jacksona, zatańczył i zszedł ze sceny. Album "HIStory" został średnio przyjęty przez krytyków muzycznych, ale nie ma się co dziwić, w końcu artysta zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Jednak znalazło się na nim parę wartych uwagi utworów, między innymi: zawierająca mnóstwo sampli z różnego rodzaju kompozycji oraz wypowiedzi znanych osób piosenka tytułowa, będący efektem kooperacji Jacksona ze słynnym raperem Notoriousem B.I.G. kawałek "This Time Around", przeróbka piosenki grupy The Beatles (której MJ był wielbicielem) "Come Together" oraz zobrazowana wyjątkowo naturalistycznym teledyskiem (w którym wystąpił gwiazdor wraz z żoną Lisą Marie Presley) ballada R&B "You Are Not Alone". Ten ostatni utwór napisany dla Jacksona przez R. Kelly'ego był ostatnim wielkim sukcesem singlowym muzyka w Stanach Zjednoczonych (był to ostatni kawałek gwiazdora, który doszedł do 1. miejsca Billboardu, ostatni, który pokrył się platyną w USA, ale też pierwszy singiel męskiego solisty w historii muzyki rozrywkowej, który zadebiutował na szczycie listy Billboardu) i ostatni wielki sukces artystyczny Jacksona - utwór otrzymał nominację do nagrody Grammy w kategorii piosenka roku. Późniejsze dokonania muzyczne Króla Popu prezentowały się znacznie gorzej. Kolejna studyjna płyta "Invincible" z 2001 roku została bardzo chłodno przyjęta przez recenzentów, ale nie ma się czemu dziwić - była zdecydowanie słabsza od poprzednich wydawnictw i nie było na niej przeboju na miarę tych z poprzednich płyt. Mimo to zajęła 1. miejsca na listach przebojów w wielu krajach, między innymi w USA i w Wielkiej Brytanii. Jackson bez przeboju poruszającego masową wyobraźnię znów był jednym z najlepiej sprzedających się wykonawców. W tym czasie media po raz kolejny zaczęły podawać do wiadomości publicznej informacje o kolejnych operacjach plastycznych, zabiegach wybielających skórę i uzależnieniach Michaela Jacksona. Wszystko przez to, że skóra gwiazdora stała się trupio blada, artysta wyglądał niezwykle staro, w dodatku odpadł mu poddawany wielu zabiegom chirurgicznym nos. W dodatku w 2003 roku gwiazdor został ponownie oskarżony o molestowanie nieletnich. Ostatecznie sąd wydał wyrok uniewinniający, jednak niesmak pozostał, nawet ławnicy zasiadający w ławie przysięgłych mieli duże wątpliwości.
Michaelowi Jacksonowi niestety nie udało się powrócić na scenę. Artysta zmarł najprawdopodobniej na zawał serca spowodowany najpewniej niechlujnym trybem życia (gwiazdor nadużywał różnego rodzaju leków, alkoholu i najprawdopodobniej narkotyków). Po tej dramatycznej, szekspirowskiej postaci, mającej niejako dwa oblicza: czarne i białe, jasną i ciemną stronę pozostało wiele wspaniałych, iście królewskich hitów, które na zawsze zmieniły bieg historii muzyki popularnej.
Nikt nie był wobec tych przebojów obojętny (wszystkie przeboje można obejrzeć na oficjalnej stronie piosenkarza), nawet artyści wykonujący rocka alternatywnego, między innymi: punkrockowa, niemiecka grupa The Bates, Chris Cornell znany głównie z Soundgarden, Alien Ant Farm, Ian Brown z brytyjskiej grupy Stone Roses (piosenkarz w swoim, flegmatycznym stylu wyśpiewał między innymi utwór "Thriller"), pop punkowy Fall Out Boy, nasz polski Closterkeller, muzycy reprezentujący scenę rap (P. Diddy, The Game, 50 Cent czy nieżyjący już, uznawany za geniusza w swoim fachu, producent J Dilla), a także wspomniani w poprzednim tekście: Eddie Van Halen, Paul McCartney i Stevie Wonder.
Śmierć Michaela Jacksona jest nie tylko smutnym zakończeniem dramatycznej historii niezwykle utalentowanego muzyka, ale również symbolicznym końcem epoki telewizji, która tak naprawdę zakończyła się kilka lat wcześniej. Wszyscy żyjemy już dawno w zupełnie innym świecie, zdominowanym przez inne medium - Internet, które jeszcze swojego króla nie ma, bo on się dopiero rodzi. A kto nim ostatecznie zostanie, pewnie dowiemy się już niedługo, w końcu tron nie może być pusty.