Poprawne posługiwanie się danymi makro, wymaga poświęcenia kilkunastu minut w tygodniu, a pozwala ograniczyć ryzyko wejścia w inwestycję na szczycie hossy (lub wyjście w dołku bessy) praktycznie do zera. Wystarczy wykorzystać korelację PKB z indeksami na giełdzie.
Spójrzmy na wykres:
Przedstawia on korelację WIGu i PKB Polski od marca 1996 roku. Jak nie trudno zauważyć linie znajdują się w przesuniętej korelacji. Szczyty i dołki niebieskiej linii, występują w tym samym miejscu lub później niż czerwonej. Oznacza to, że cykl koniunkturalny symbolizowany przez PKB jest wyprzedzany przez WIG.
Nie jest tajemnicą fakt, iż giełda dyskontując wydarzenie z realnej gospodarki, wyprzedza koniunkturę. Pytanie brzmi jak istnienie tego faktu wykorzystać w trakcie inwestycji?
Aby PKB był przydatny potrzebujemy jeszcze jednego spostrzeżenia. Jeśli, rozpocznie się ruch w górę od dołka to nie zatrzymuje się aż do uzyskania PKB rzędu 6-7%. Analogicznie, jeśli PKB spada to nie przestanie przed osiągnięciem poziomu 2-3%.
Wniosek jest bardzo prosty. Budując system transakcyjny w oparciu o cykliczność gospodarki nadzorujmy aktualny trend PKB. Jeśli na indeksy giełdowe spadają, a PKB przez ostatni kwartał wzrosło i wynosi powiedzmy 4% to wiemy, że to tylko korekta. Jeśli natomiast, giełda spada, a PKB to potwierdza, czyli znajduję się w okolicach 6-7% i traci impet to możemy podejrzewać bessę.
Czy inwestowanie w oparciu o cykle koniunkturalne nie jest zbyt powolne?
Oczywistym jest, że taka metoda nie przyda się daytader-om, a nawet w dłuższym terminie nie powinna być stosowana samodzielnie, za to stanowi doskonałe uzupełnienie do wszelkiego rodzaju systemów transakcyjnych i nie powinna być ignorowana.