To nie nauczyciel winien być pociągany do odpowiedzialności za istniejący stan rzeczy, wszelkie możliwe patologie i absurdy, ale system. System, który pozwala na rekrutację do tego zawodu ludzi nieprzygotowanych zarówno merytorycznie, jak i psychologicznie. 

Data dodania: 2015-03-12

Wyświetleń: 1537

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

FELIETON

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

        Trudno milczeć, gdy pani nauczycielka zakleja małym dzieciom usta taśmą klejącą; trudno jednak milczeć również wtedy, gdy "lokalne" polskie autorytety wypowiadają się w tej bulwersującej sprawie.

        11 marca 2015 roku w jednym z programów telewizji publicznej (tytułu nie podaję, żeby nie robić niepotrzebnej reklamy) sportowy dziennikarz i sfrustrowana aktorka telenowel, która ostatnio ostro jest lansowana, dokonali samosądu na polskich nauczycielach. Dziennikarz sportowy zadał, jego zdaniem, dramatyczne pytanie: "kto uczy nasze dzieci"?

         A potem jeszcze dodał, kompromitując się do końca, że jego dzieci spędzają z nauczycielami więcej czasu niż z nim. Do kogo te pretensje? - chciałoby się powiedzieć. Niech tatuś spędza więcej czasu z własnymi pociechami, nikt mu tego nie broni. Niedowartościowana aktoreczka stwierdziła w swej bezpretensjonalnej naiwności (by nie powiedzieć ostrzej), że chciałaby powtórzyć gest Agnieszki Chylińskiej, czyli pokazać nauczycielom "fucka". Bardzo proszę! Środkowy palec urodziwej, acz pozbawionej talentu aktorki, nie jest mnie w stanie w żaden sposób obrazić. Zaproszeni do studia pedagodzy próbowali racjonalnie, spokojnie i z ogromną kulturą odpowiadać na popisy chamstwa medialnych troglodytów, ale ci niewiele z tego rozumieli. Niestety, takie są skutki prowadzenia rozmowy z dziennikarzem, który zna się na wszystkim i każdy program może poprowadzić, oraz aktoreczką, której parcie na szkło dorównuje rozbuchanemu ego.

         Ja jestem w stanie podjąć rozmowę ze wszystkimi, którym leży na sercu los polskiej szkoły, a mówiąc ściślej każdego polskiego dziecka i nastolatka. Jednak narzucanie takiego poziomu i stylu przez telewizję publiczną, której konstytutywnym celem jest misyjność, sprawia, że odniechciewa się jakiejkolwiek dyskusji. A sprawa jest ważna!

          Kompromitującym błędem pary prowadzących było pomylenie adresu. To nie nauczyciel winien być pociągany do odpowiedzialności za istniejący stan rzeczy, wszelkie możliwe patologie i absurdy, ale system. System, który pozwala na rekrutację do tego zawodu ludzi nieprzygotowanych zarówno merytorycznie, jak i psychologicznie. Gość programu, dyrektor szkoły dla trudnej młodzieży, trafnie zauważył, że jedyną i wystarczającą kwalifikacją do tego zawodu jest zdana matura. Od wielu lat matura jest jednocześnie egzaminem wstępnym na uczelnię. Maturę, a mówiąc prawdę, egzamin dla półanalfabetów, wystarczy zdać na 30 procent, by tryumfalnie rozpocząć proces zdobywania wyższego wykształcenia. Niedouczony absolwent szkoły średniej, a potem lokalnej wyższej szkoły (często prywatnej) trafia jako nauczyciel do szkoły. I tak generowany jest system, który ja na własny użytek nazywam sprzężeniem zwrotnym ignorancji.

         Jednak to wcale nie merytoryczne braki w wykształceniu są największym zagrożeniem dla polskich dzieci, trafiających na nauczyciela - ignoranta, będącego produktem nonsensownego systemu kształcenia w Polsce. Najgorszym jest jego brak psychologicznych kwalifikacji. Nie ma w tej chwili instytucji, która sprawdzałaby ten aspekt zdolności do zawodu. Wystarczy, że sadysta uzyska  awans zawodowy na nauczyciela mianowanego i nikt go z zawodu nie wyrzuci. Musiałby popełnić rażące przestępstwo (np. zgwałcić uczennicę lub ucznia i to jeszcze przy świadkach), żeby uwolnił młodego człowieka od swojej osoby. Jak myślicie - co się stanie z nauczycielką tresującą dzieci jak małe zwierzątka? Wszak w polskim systemie karnym nagrania nie są traktowane jako dowód. Burza medialna ucichnie, a pani po okresie zawieszenia wróci do pracy. Będzie tylko bardziej ostrożna.

         Ja w swojej wystarczająco długiej karierze pedagogicznej spotkałem wielu (niestety zbyt wielu) nauczycieli-sadystów, którzy absolutnie nie powinni pracować z dziećmi
i nastolatkami. Uczą nadal! Pomimo próśb i gróźb, pomimo listów o odwołanie pisanych przez uczniów i rodziców, pomimo wizyt pań z kuratorium - uczą nadal! Oni szkodzą
i krzywdzą, a piętnowani są wszyscy, tak jak zrobili to sportowy dziennikarz i aktorka telenowel. I jest to głęboko niesprawiedliwe, ponieważ spotkałem równie wielu pedagogów
z powołania, wspaniałych ludzi, którzy poświęcali swój wolny czas, poświęcali życie rodzinne, zdrowie, by wyzwolić w wychowanku to, co w nim najlepsze. Czy telewizja publiczna poświęciła kiedykolwiek program, żeby przedstawić dorobek takich właśnie nauczycieli? Czy media w jakikolwiek sposób i kiedykolwiek uhonorowały pracę tych ludzi? Czy którykolwiek z nich został pokazany jako pozytywny przykład? Nie! Bo przecież w profilu mentalnym i zawodowym dziennikarza sportowego i aktorki telenowel nie ma miejsca na takie przykłady.

       Jeżeli dokonujemy uogólnień, jak zrobili to dziennikarz sportowy i aktorka telenowel, to proszę o konsekwencję w formułowaniu wniosków. System pozwala na takie zachowania pedagogów? Trzeba zatem zlikwidować system. Wówczas sprawozdawca sportowy i pani grająca w telenowelach będą musieli sami zadbać o edukację własnych pociech; wówczas będą musieli spędzać z własnymi dziećmi więcej czasu; wówczas nie będą mieli czasu wypowiadać w programach telewizyjnych sądów i opinii na poziomie dwunastolatka.
        I wszystkim wyjdzie to na zdrowie. Dzieciom, bo nie będą musiały być otępiane przez system dzień po dniu. Nauczycielom, bo dywersyfikacja edukacji otworzy nowe możliwości. Rodzicom, bo będą musieli wziąć odpowiedzialność za latorośle.

         Resortowa i kuratoryjna kontrola pracy nauczyciela to zwyczajna fikcja. Ogranicza się ona głównie do sprawdzania dokumentów - czy w dzienniku wpisany jest temat lekcji, czy wypełnione są dzienniki zająć pozalekcyjnych, czy tzw. sprawozdawczość jest w porządku.
A gdzie, pytam, merytoryczna kontrola pracy nauczyciela? Nie istnieje! Nie istnieje, bo papiery sprawdzać jest najłatwiej! W związku z tym, dlaczego dziennikarze sportowi
i wszyscy inni nie wezmą na warsztat pracy urzędników systemu? Ja wiem! Bo wymagałoby to pogłębienia wiedzy, więcej pracy i problem stałby się bardziej skomplikowany. A co zrobić najłatwiej? Medialną aferę - mamy wtedy emocje, kozła ofiarnego i świat jest czarno-biały. 

Licencja: Creative Commons
0 Ocena