Korzystanie z giełd ładunków pozornie przynosi tylko korzyści. Jednak chwila zastanowienia oraz lekcja jakiej udzielił firmom ostatni kryzys w branży mówi, że nie jest to tak piękne, jak by mogło się wydawać. Za wszystko trzeba płacic a za monokulturę zawsze płacimy najwięcej

Data dodania: 2010-03-10

Wyświetleń: 2547

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

    Prawdziwe rekordy biją w ostatnich miesiącach giełdy transportowe. Dzieje się tak, gdyż powiększająca się grupa firm dostrzega pozytywne aspekty takiego rozwiązania. Czy jednak rzeczywiście niesie ono ze sobą same plusy? Niestety, nigdy nie jest tak, żeby coś miało tylko plusy. I tak jest w tym przypadku, choć na pierwszy rzut oka trudno tu znaleźć jakieś negatywy. Problemem na pewno nie są koszty obsługi, które nawet w tych najdroższych giełdach nie są szczególnie wysokie. Choć trzeba zauważyć, że i tutaj panuje spore zróżnicowanie. Problem z giełdami jest jednak dalece subtelniejszy i wynika on paradoksalnie, ze zróżnicowania rynku, które w ciągu ostatnich dwu lat nastąpiło. W wyniku rozwoju rynku tego typu usług pojawiło się kilka giełd o bardzo silnej pozycji oferujących wolne ładunki w dużych ilościach. Bez chwili refleksji można powiedzieć, a co w tym złego? Ale po głębszej analizie można zauważyć, że jest to gra wygodna tylko dla dużych ryb. Dzieje się tak gdyż masowy przewóz dużej ilości ładunków to praca oferowana przez duże firmy, ze sprawnym i rozbudowanym (czytaj: kosztownym) aparatem do wyszukiwania taniego transportu. Bardzo taniego transportu. Bo pewność ładunku, to niska marża. A cóż w tym złego? Mianowicie wypadnięcie z rynku normalnych przewozów. Szybko stajemy się uzależnieni od jednej, góra dwóch spedycji. Dalej, łatwość pozyskania ładunków pociąga ograniczenie własnego mechanizmu poszukiwania ładunków. Przy najmniejszym załamaniu u spedytora, natychmiast zostajemy "na lodzie" i nasze wolne pojazdy stają się doprawdy całkowicie wolne... od ładunku.

    Tak się działo właśnie w ostatnim kryzysie, jaki przeżywał  transport. Największe kłopoty miały firmy, pozornie najlepiej sobie dotąd radzące. Czy istniej na to jakaś rada? Jak zawsze ta sama: na dwóch, a jeszcze lepiej trzech nogach stoi się pewniej: korzystaj więc co najmniej z dwu giełd ładunków (dużej i średniej lub małej) i nie likwiduj własnego działu spedycyjnego. Nie poświęcaj też dotychczasowych klientów dla jednego, nawet najlepszego interesu tylko z jedną spedycją. Utrzymuj dobre kontakty z każdym klientem. Prowadź samodzielny marketing.

Czy to już wystarczy? No nie koniecznie, ale sprawi, że nie upadniesz tam, gdzie inni tylko lekko sie chwieją.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena