Egoistą na pewno nie chcę być. Czy te dwa pojęcia są w 100% negatywne, czy tylko trochę, lub w zależności od sytuacji, nie do mnie należy wydawanie sądowego wyroku. Mogę jedynie podzielić się swoim zdaniem na ten temat. Nie będzie to jednak rozwodzenie się o tym, czy bycie egoistą albo egocentrykiem jest czymś dobrym, czy też złym.Chcę powiedzieć coś innego.
Żyjąc w świadomości, że egoizm i egocentryzm jest zły, skrzywiło się moje pojęcie miłości do siebie. Dlaczego? Bo zawsze najważniejszy był drugi człowiek, inni, ich potrzeby, zachcianki, życie i problemy. Ja miałem być w dalszej kolejności, bo przecież jeśli inaczej będę żył, to będę egoistą, a to jest złe. I tak przez lata rosła wrogość, żal, pretensje i niskie poczucie własnej wartości. Bo jeśli inni są ważniejsi, to ja jestem wart mniej. Logiczne na pierwszy rzut oka. Nie do końca.
Nie można dać czegoś, czego się nie ma. Jeśli nie daję sobie samemu miłości, to co tak naprawdę daję innym? Marną podróbę. Prawdziwą miłość mogę dać innym wtedy, gdy w pierwszej kolejności skieruję ją do siebie samego. I tu dochodzę do ogólnego przekłamania, powielanego w Kościele, "dobrze wychowanym" społeczeństwie, "ułożonej" rodzinie. Przekłamania, które wyrządza niesamowitą krzywdę wielu ludziom, mnie również.
Nie mogę pokochać innych jeśli nie kocham siebie, nie akceptuję, nie wybaczam najpierw sobie. Miłość jest jak powietrze. Nie można bez niej naprawdę żyć. Psychologia mówi, że w każdym z nas jest małe dziecko, czekające na miłość, akceptację, uwagę i poświęcony mu czas. Inaczej nie rozwinie się dobrze, będzie skarłowaciałym stworkiem, kryjącym się w swoim własnym świecie, patrzącym nieufnie na świat, żyjący w ciągłym żalu do innych i pretensjach, że nikt nie odwdzięcza się mu za to co robi dla świata.
Kiedy zaniedbuję siebie, miłość do innych nigdy nie jest czysta. Jest zabrudzona OCZEKIWANIAMI. Kiedyś trafiłem na bardzo odkrywcze stwierdzenie związane z relacjami ludzkimi. Kiedy oczekujemy czegoś od innych, albo ogólnie od naszego życia, wtedy na pewno spotka nas rozczarowanie. Jeśli nie zawsze, to na pewno wiele razy. Oczekiwania ciągną za sobą wszelkie żale, pretensje, kłótnie, wojny i podziały.
Jak tego uniknąć? Zamienić oczekiwania na wyczekiwanie. To właśnie wyczekiwanie jest cechą prawdziwej miłości. TO ona pozbawiona jest oczekiwań. Miłość to dawanie czegoś bezinteresownie, bez oczekiwania na wdzięczność, oddanie, zwrot. Ona wyczekuje radości kochanej osoby. Jeśli się nie pojawi, nie ma rozczarowań, bo wyczekiwanie związane jest z gratisowym otrzymaniem czegoś, czego nie musimy dostać, ale możemy.
Wtedy życie jest o wiele ciekawsze i spokojniejsze. Uczę się wciąż miłości siebie, by dobrze mi było ze sobą. Kochać siebie jest trudno, ale od czego są małe kroki. Każdego dnia jakiś niewielki kawałek miłości skierowanej do siebie, nagroda za dobrze wykonaną pracę, za nieulegnięcie jakiemuś nałogowi. Niewiele trzeba, by nauczyć się kochać siebie naprawdę i nie być egoistą. Życie jest piękne, gdy zostawimy na chwilę wszystkie swoje oczekiwania.
Dziś zupełnie nowy poniedziałek, okazja, by zrobić coś dobrego... dla siebie:))