Można pokusić się o małe podsumowanie głośnej przed kilku dniami sprawy postrzelania kajakarza przez wędkarza. Nie było to pierwsze takie zajście: co jakiś czas media podają informacje o atakach sfrustrowanych wędkarzy na kajakarzy, dlatego też warto zastanowić się, jak w przyszłości uniknąć takich sytuacji.
Żadnemu z nas nie trzeba chyba tłumaczyć, jak irytujące potrafią być złośliwe lub bezmyślne poczynania wodniaków, lekceważących naszą pasję lub „tylko” niszczących środowisko. Ale oni są piętnowani również w samych środowiskach kajakarzy, gdzie prawdziwi pasjonaci z niechęcią patrzą na tabuny ludzi bez elementarnej kultury przewalających się szlakami wodnymi, wszystko niszczących i bezmyślnie zawłaszczających rzeki.
I właśnie z odpowiedzialnymi ludźmi powinno się zacząć rozmawiać. Jest to wdzięczne pole do działania dla zarządów kół, klubów i towarzystw wędkarskich, bez oglądania się na władze na poziomie regionalnym czy krajowym, bo dla nich problem nie istnieje. Tylko lokalni działacze mogą się ze sobą porozumieć. A warto sobie uświadomić, że często wodniacy nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo są uciążliwi dla nas i dlatego powinno się usiąść do wspólnych rozmów. Tylko współpraca pozwoli zażegnać konflikt, zanim nad wodą naprawdę dojdzie do tragedii. Leży to w naszym najlepiej pojętym interesie, bo w spotkaniu wodniaka z wędkarzem poszkodowany będzie na ogół wędkarz. Nie ten z wiatrówką, nożem, czy rzecznymi kamieniami w ręku, tylko spokojny i kulturalny człowiek, któremu ktoś „z zemsty” przejeżdża łodzią po spławiku.
Na dłuższą zaś metę tylko wspólne działania obu środowisk pozwolą ograniczyć rabunkową eksploatację małych rzeczek przez pozbawionych skrupułów organizatorów masowej turystyki kajakowej.
Nie ma więc co popadać w przesadę i wzorem popularnych mediów ogłaszać świętej wojny nad Wisłą, bo takiej wojny nie ma. Jest jednak stale drzemiące zarzewie konfliktu, który wspólnymi siłami można zażegnac.
"Pilates" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych systemów ćwiczeń na świecie, ale nie wszyscy wiedzą, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu jego nazwa była przedmiotem ostrego sporu prawnego. Właściciel jednego ze studiów próbował zmonopolizować prawo do używania tego słowa, zmuszając instruktorów do płacenia licencji. Jak doszło do tego, że sąd unieważnił ochronę tej nazwy, czyniąc pilates dostępny dla wszystkich?