Odnosząc się do powyższego opisu z punktu widzenia obowiązujących w naszej współczesnej kulturze standardów nasuwa się podejrzenie, że autor albo zwariował, albo jest kompletnie oderwany od rzeczywistości. Trzeba być przecież realistą, trzeba wiedzieć czego się chce, trzeba mieć plan, trzeba być dobrze zorganizowanym, konsekwentnym i nastawionym na sukces, aby do czegoś dojść. Zgadzam się z tymi stwierdzeniami. To wszystko prawda, ale czy cała?
Mówiąc o skutecznym osiąganiu celów i budowaniu motywacji często mamy na myśli metody programowania zachowań, które podniosą naszą wydajność i sprawią, że łatwiej nam będzie „nakręcić się” na sukces. Wieloletnie doświadczenie w biznesie doprowadziło mnie do przekonania, że takie techniczne spojrzenie na problematykę motywacji jest bardzo płytkie a jego skuteczność pozostawia wiele do życzenia. Pracownicy poddani swoistemu praniu mózgu poprzez „nakręcanie na sukces” koncentrują ogromne pokłady energii na osiąganiu coraz lepszych wyników. Słowo wynik jest tu swoistym kluczem, magiczną formułą, która szeroko otwiera drzwi do kariery. W całej tej bieganinie znika gdzieś człowiek jako podmiot działań, sukcesu i wyniku, stając się zasobem ludzkim.
Wtłoczeni w ramy społecznych, osobistych i kulturowych powinności pełnimy wiele różnych ról, starając się godzić często przeciwstawne oczekiwania. Czasem trudno także zapobiec przenoszeniu wzorów zachowań z jednego obszaru życia w inny. Motywowany na sukces handlowiec „sprzedaje” więc pomysł na weekend swojej żonie a spędzający w pracy 12 godzin menedżer może próbować zarządzać swoją rodziną jak zespołem w firmie. Modne dziś metody i techniki wywierania wpływu ukazują międzyludzkie relacje jako wzajemną grę interesów, co jest oczywiście prawdą, ale czy całą?
W swojej praktyce zawodowej wielokrotnie spotykałem się z ludźmi, którzy mimo dobrze postawionych celów, właściwej organizacji czasu i przychylnego środowiska w pracy nie byli w stanie osiągnąć wyników, które uznawali za realistyczne. Gdzieś po drodze gasła motywacja. Kolejne szkolenia motywacyjne pozwalały odzyskać rytm na krótki czas, po czym znowu coś szło nie tak. Głębsza analiza tych sytuacji wykazała pewien wspólny rys, którego cechą charakterystyczną jest to, iż osoby te dały się wmanipulować w coś co nazywam korporacyjnymi standardami motywacji.
Kultury organizacyjne, zwłaszcza w dużych firmach starają się kształtować pracownika między innymi poprzez ukazywanie „właściwego” stylu życia. Dotyczy to nie tylko relacji w czasie pracy, ale także w obszarze życia prywatnego. To co jest trendy nie zawsze jednak tworzy harmonię z duchem ukrytym w osobistym procesie rozwoju każdego z nas. Odkrywanie tego ducha, budzenie jego możliwości to fascynująca przygoda, która prowadzi nas do odkrycia głębokiej motywacji związanej z całym naszym życiem.
Budowanie głębokiej harmonii ze sobą samym i otaczającym nas światem nie jest ani bierną akceptacją tego co się wydarza, ani walką. Sztuka ta polega na umiejętności dostrzegania sprzyjających okoliczności i wykorzystania płynącej z nich siły. Jej fundamentem jest znana między innymi z taoistycznej filozofii zasada działania bez wysiłku. Brak wysiłku nie jest jednak związany z nic nie robieniem. Jego istota polega na robieniu tego co staje się dla nas autentycznym, niewymuszonym, spontanicznym źródłem wewnętrznej mocy. Czy powinniśmy w takim razie poszukiwać tego co jest naszym źródłem siły? Na tak zadane pytanie odpowiem, że nie. Sztuka ta nie polega na poszukiwaniu tego co jest źródłem mocy, ale tego co staje się nim z każdym naszym oddechem. Problem z utrzymaniem motywacji często polega na tym, że próbujemy za wszelką cenę trzymać się tego co wcześniej postanowiliśmy uznać za czynniki motywujące.
Prawdziwa, głęboka motywacja pojawia się spontanicznie jako doświadczenie wewnętrznej spójności i mocy, gdy wchodząc z odwagą w nieznane, potrafimy dostrzec istotę naszego wewnętrznego procesu rozwoju.
Treść tego artykułu może być rozpowszechniana na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Polska.