Zespół Queen nagrał przed laty piosenkę pod tytułem „Spread your wings” (Rozwiń skrzydła).
Mowa jest w niej o chłopaku sprzątającym bar, który marzy o tym, żeby w końcu zmienić swoje dotychczasowe życie i uciec jak najdalej od rzeczywistości, w której właśnie się znajduje. Niestety, ma on szefa, który wmawia mu, że jedyne na czym się zna, to sprzątanie wspomnianego baru. W związku z tym powinien porzucić swoje plany i marzenia, i skupić się na tym, co ma. Na koniec pojawia się również „dobra rada”- spróbuj być szczęśliwy zamiatając bar.
Kto z nasz nie chciałby rozwinąć tytułowych skrzydeł i polecieć tam, gdzie nie ma takich szefów, barów i wszystkiego co się z tym wiąże? A ile osób decyduje się na taki krok? Co nas powstrzymuje?
Rozwiń skrzydła...
Nie sposób odpowiedzieć wyczerpująco na te i inne pytania nasuwające się w tym miejscu. Udowodnione zostało, że człowiek znacznie chętniej broni tego co ma, niż walczy o nowe- nawet, gdyby miałyby to być zmiany na lepsze. Boimy się zmian, bo nie wiemy, co przyniosą, bo przecież ponoć „zawsze może być gorzej”. Bardzo łatwo przyzwyczajamy się do tego, co posiadamy, nawet za cenę wyrzeczeń i ciągłego narzekania na to, co mamy.
Kto na tym korzysta? Na pewno nie my. Może nasz szef, pracodawca, jeszcze ktoś inny. Słowem- każdy, tylko nie my. Czy tak powinno być?
...albo licz na innych
Jaka jest cena za rezygnację z naszych marzeń i planów? Kto i co zrekompensuje nam to, że o nich zapomnieliśmy? Kto będzie nam współczuł, jeżeli nasza niechęć do zmian i podążania za swoimi celami zakończy się dla nas stratą tego, co już posiadamy? Kto wyciągnie do nas rękę, jeżeli okaże się, że po iluś tam latach pracy jesteśmy niepotrzebni, a nasz czas w firmie właśnie minął?
Odpowiedź na te wszystkie pytania jest jedna – NIKT.
Myślenie, że komukolwiek leży na sercu nasze dobro jest nieprawidłowe i co najgorsze niebezpieczne. Sami musimy zadbać o swoje życie i nikt nam nie może w tym przeszkodzić. To niby oczywiste, ale skoro tak jest, to dlaczego tak niewiele wokół nas szczęśliwych, zadowolonych z siebie osób?
Spełniając polecenia innych osób - znajomych, przełożonych, rodziny itd. realizujemy tak naprawdę ich wizję życia i świata. Przyczyniamy się w ten sposób do spełniania się ich celów i marzeń. Pracując jako pracownik najemny budujemy potęgę i zamożność naszego szefa lub firmy. Dostosowując się do ciągłych wymagań osób nam bliskich realizujemy ich plany, wpadając w coraz większą frustrację i apatię.
Nic nie osiągniemy próbując zadowolić wszystkich wokół. I tak nie uda nam się tego zrobić, a czas, zdrowie i energię, którą w tym celu stracimy mija bezpowrotnie.
Każdy z nas ma poczucie własnej wartości i na pewno nie uważa się za nieudacznika. Dlaczego więc tak niewiele trzeba, żeby zburzyć to w nas i wmówić, że powinniśmy się cieszyć z tego, że żyjemy?
Bar musi być tylko przystankiem, nie poczekalnią
Powracając do cytowanej na początku piosenki - każdy z nas ma swojego szefa i swój „bar”. Każdy z nas sam decyduje o tym, kiedy i czy w ogóle będzie w tym „barze” pracował, i jak długo będzie to trwało. Każdy z nas w końcu może i powinien podjąć decyzję o rozstaniu się ze swoim szefem, i jego „barem”. Zwłaszcza jeżeli pobyt w nim niszczy w nas to, co najlepsze - radość życia, szczęście, zadowolenie i satysfakcję z tego jak żyjemy i co robimy.
Nie wolno zapomnieć o tym, że życie mamy jedno i drugiej szansy nie dostaniemy. ”Barów” znajdziemy w naszym życiu wiele, ale powinniśmy zabawić w nich tylko tyle czasu, ile spędzamy zwykle w takich miejscach - posiłek, odpoczynek i już nas nie ma. Nie doprowadźmy do sytuacji, w której ktokolwiek powie nam, że jedyne do czego się nadajemy to sprzątanie „baru”, bo to będzie oznaczało, że przegraliśmy swoje życie.