Jakoś to będzie... czyli jak przetrwać kilkanaście lat wyrzeczeń?

Data dodania: 2008-09-21

Wyświetleń: 2652

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Na świecie wiele jest rzeczy, których nie kupisz za żadne pieniądze, ale zdecydowanie więcej jest takich, które kupić możesz, choć nie musisz. I tak jednak wcześniej, czy później za nie zapłacisz, nawet za cenę wielu lat wyrzeczeń.

Spłacę na bank!

Spośród moich znajomych praktycznie wszyscy posiadają w bankach jakieś zadłużenie, a wielu jest w stanie spłacać tylko odsetki od zaciągniętych zobowiązań. Za to na palcach jednej ręki mógłbym policzyć tych, którzy w momencie brania kredytu dokonali analizy i wyliczenia swojej sytuacji finansowej i planowali dalsze czynności po wzięciu kredytu.

Myślenie ”jakoś to będzie” jest nadal bardzo powszechne i nadal bardzo zgubne. Na pewno nie będzie „jakoś”. Ekonomia, matematyka, liczby są bezwzględne i zawsze oznaczają to samo. Można się na nich nie znać, lecz nie można ich ignorować, bo one i tak zaistnieją.

Jakoś to będzie

Tutaj pojawia się kolejny paradoks. Godzimy się na to, żeby pracownik banku sprzedał nam produkt, na którego sprzedaży w danej chwili najbardziej mu zależy (plany sprzedażowe) co wiąże się z reguły z wyższymi odsetkami niż w przypadku innego produktu. Przykładem niech będzie mój kolega, który zamierzał wziąć kredyt gotówkowy oprocentowany w granicach 14%, a wyszedł z banku z umową karty kredytowej oprocentowanej o 7% wyżej. Szkoda nam jednak kilkunastu złotych na poradę osoby zajmującej się doradztwem finansowym.

Czy naprawdę aż tak wielkim problemem jest zastanowienie się przez kilka godzin nad swoją sytuacją finansową, przeanalizowanie jej i wybranie takiego produktu, który będzie dla nas najmniejszym obciążeniem? Niektóre osoby mówią „znajdę dodatkową pracę na pół, czy ćwierć etatu i zarobione tam pieniądze przeznaczę na spłatę zadłużenia”.

Kilkanaście lat wyrzeczeń

Dobrze, ale czy po to pożyczamy pieniądze, żeby kilka kolejnych lat spędzić na pracy po 10 czy 12 godzin dziennie? Czy po to kupujemy dziecku rower, żeby przez kilka kolejnych miesięcy nie widzieć, jakie zrobiło postępy, bo wychodzimy do pracy rano, a wracamy wieczorem?

Czy jedna nieprzemyślana do końca decyzja, jeden podpis wart jest kilku lub kilkunastu lat wyrzeczeń, pracy przez pół dnia, widywania najbliższych tylko w niedziele i święta? Pomijam w tym momencie fakt, że niektóre zadłużenia są tak ogromne, że spłacać je będą jeszcze dzieci kredytobiorcy.

Żyje się tylko raz

Pytania wydają się retoryczne, ale w końcu: żyje się tylko raz, a jak uczy nas reklama, jest kilka rzeczy, których kupić nie możesz, za wszystkie inne zapłacisz ..... i to słono.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena