Frazesem jest stwierdzenie, że za własne błędy trzeba płacić. Prawda ta dotyczy również błędów wynikających z naszej nieświadomości, czy nieznajomości jakiegoś zagadnienia. Z pewnością jedną z najbardziej bolesnych i zapadających w pamięć „kar” za brak wystarczającej wiedzy jest kara finansowa.
Dlatego też na pytanie „po co mi inteligencja finansowa” odpowiadam: bo uchroni Cię ona przed niekiedy naprawdę dużymi stratami finansowymi.
Konieczność czy zbędny luksus?
Obecny rynek usług finansowych w Polsce oferuje całą gamę produktów, począwszy od kredytów, poprzez produkty ubezpieczeniowo-ochronne, aż po instrumenty typowo inwestycyjne. Każdy Bank oferuje oczywiście najlepszy kredyt, kartę, lokatę itd. zapominając jednak dodać dla kogo jest to najlepsze, bo że nie dla Klienta to jest pewne „jak w Banku”J)).
Instytucje finansowe wszelkiego rodzaju korzystają nagminnie z niewiedzy i braku czasu, chęci, czy zainteresowania klienta produktem, który mu się sprzedają. Nie powinno to dziwić, ponieważ nie są to instytucje charytatywne, a poza tym interes nasz (klienta) jest zupełnie inny niż interes nie tylko np. Banku, ale i osób w nim pracujących.
Przykład: z reguły pracownik banku otrzymuje o wiele wyższą premię za sprzedanie karty kredytowej niż np. limitu w koncie osobistym, a niekiedy także od kredytu. W związku z tym, nie powinno dziwić, że o wiele bardziej będzie on namawiał do zakupu karty kredytowej, podając jako argument łatwość jej otrzymania i dłuższy z reguły termin spłaty odsetek, niż w standardowym kredycie itd.
Klient bierze więc kartę i co się dzieje dalej? Przychodzi termin pierwszej spłaty, na blankiecie podawana jest oprócz raty bieżącej także wysokość tzw. spłaty minimalnej i co najczęściej doradza nam pracownik banku? Mówi on, że wystarczy spłacić jednie tą część minimalną, a wszystko będzie OK.
Tak rzeczywiście jest, po dokonaniu tej spłaty można nadal korzystać z karty, mam tylko jedno pytanie: czy wiesz, jak długo, spłacając tylko kwotę minimalną, będziesz spłacał swoje zadłużenie? Jeśli nie, to oznacza, że powinieneś zacząć rozwijać swoją finansową inteligencję, chyba że lubisz udzielać bezzwrotnej dotacji instytucjom finansowym.
Kolejny przykład: modne ostatnio inwestowanie.
Oto podstawowe pytanie, na które prawidłowo nie odpowiedział żaden z moich znajomych. Kiedy więcej zarobimy: inwestując 10 lat po 100 zł miesięcznie czy 5 lat po 200 zł co miesiąc. Najczęściej padała odpowiedź, że tyle samo. Niestety, matematyka twierdzi zupełnie inaczej...
Kolejna ważna moim zdaniem sprawa: czy opłaca się wziąć kredyt oprocentowany w wysokości 8% rocznie i przeznaczyć go na zainwestowanie w fundusz inwestycyjny, oprocentowany również 8% rocznie? Czy coś zarobimy, stracimy, a może nie ma żadnej różnicy?
Kredyt - studnia bez dna.
W tym przypadku trzeba pochylić się nad wieloma aspektami. Czy korzystniejsze jest zaciągnięcie kredytu z niższą marżą, a większą prowizją, czy na odwrót? Czy w konkretnym przypadku lepsze są raty równe, czy malejące? Czy kredyt wziąć w walucie, czy w złotówkach? O ile musi wzrosnąć kurs waluty, żeby raty w złotówkach i walucie zrównały się? Kiedy warto przewalutować kredyt? Czy bardziej opłaca się wynegocjowanie niższej prowizji za wcześniejszą spłatę, czy spłacać kredyt dłużej ale niższymi kwotami, za które prowizji tej nie zapłacimy?
I na koniec zestawienie najlepiej ilustrujące moim zdaniem znaczenie finansowej inteligencji. Kwota kredytu to 300.000 PLN, okres kredytowania 30 lat, oprocentowanie 6%. Jaki jest całkowity koszt kredytu, czyli ile zapłacimy za cały kredyt spłacając co miesiąc raty wynikające z harmonogramu? Odpowiedź: prawie 650.000 PLN. Jedyne 200% tego, co pożyczyliśmy!
Czy nie warto poświęcić trochę czasu i zdobyć wiedzę, która pozwoli spłacić kredyt kilka (kilkanaście) lat wcześniej bez dodatkowych kosztów (nasz zysk to odsetki, których nie zapłacimy)?
Konto osobiste - czyli odkładanie do szuflady
Rachunki oszczędnościowe są z reguły oprocentowane bardzo nisko, albo wcale. Pojawia się więc pytanie, po co trzymać pieniądze na takim rachunku, skoro możemy skorzystać choćby z tzw. rachunków oszczędnościowych, lokat, funduszy inwestycyjnych? Nawet, jeśli zdecydujemy się na to pierwsze rozwiązanie, to i tak przy 1000 zł zyskamy rocznie kilkanaście złotych.
Różnica niby niewielka, ale skoro Bank pobiera od nas nawet 0,50 PLN za przelew z rachunku, więc dlaczego mamy rezygnować z kilku złotych zysku?
Jak już pisałem wcześniej, inteligencja finansowa, to umiejętność liczenia, także na siebie. Mam tutaj na myśli uwzględnianie w swoich decyzjach finansowych nie tylko samych wyliczeń, ale również sytuacji ekonomiczno-finansowo-gospodarczej, w jakiej się znajdujemy. Nie możemy, zaciągając kredyt, pominąć faktu, że na przestrzeni kilku czy kilkunastu lat na pewno wzrośnie oprocentowanie i kurs jeżeli wzięliśmy kredyt w walucie - a to ma bezpośredni wpływ na naszą zdolność do spłacania kredytu.
Nie powinniśmy zapominać o tym, że decydując się na inwestycję w fundusz na pewno, na przestrzeni lat, nastąpią wahania wartości jednostek związane choćby z hossą i bessą na giełdzie i dlatego nie możemy kierować się emocjami, jeśli akurat nadszedł czas spadków notowań.
To tylko podstawowe pytania, które powinniśmy sobie zadać korzystając z wszelkiego rodzaju produktów finansowych. Wydaje się, że jeśli inwestujemy, oszczędzamy, czy pożyczamy niewielkie kwoty, również kwota tego, co „zarobimy” lub „stracimy” nie jest wielka. Ale z drugiej strony - inteligencja finansowa to również pomnażanie tego, co mamy - nawet niewielkich sum. A wtedy będziemy umieli się zająć i tymi poważnymi, generując odpowiednio duże zyski.