Cel prawdę ci powie
Moim zdaniem, planowanie i wytyczanie celów daje również informację o tym, czego tak naprawdę od życia oczekujemy. Czy jest to coś wielkiego, dużego czy może coś, co osiągnąć możemy bez większych planów i przygotowań? Jeżeli bowiem naszym marzeniem jest wyjazd w góry, to do jego realizacji nie jest przecież konieczny jakiś misternie ułożony plan i godziny spędzone nad jego dopracowaniem - wystarczy wziąć wolne, spakować się i wyjechać.
Dlatego właśnie uważam, że już zaczynając planowanie swojej przyszłości, określamy maksimum swoich możliwości i wyobrażeń o sobie. Jeśli więc ustawimy sobie nisko poprzeczkę - zakładamy, że więcej nie jesteśmy w stanie osiągnąć - i tego nie osiągamy. Niekiedy wynika to z niskiego poczucia własnej wartości, niekiedy dlatego, że wpojono nam, że lepiej jest być skromnym i nie wierzyć we własne siły. Czasami są jeszcze inne powody. Zawsze jednak jest to granica naszych możliwości, tym bardziej zapadająca w naszą świadomość i podświadomość, że sami ją wyznaczyliśmy. I tym trudniej jest ją zmienić.
Można w tym miejscu pójść po „najmniejszej linii oporu” i powiedzieć, że skoro ktoś chce żyć skromnie, to jego wybór i nic nikomu do tego. Tylko wówczas, jaki sens ma planowanie czegokolwiek? Znam osoby, które planują tak, żeby mieć stuprocentową pewność, że zrealizują wszystko, co sobie założyli. Siłą rzeczy, dostosowują więc swoje plany do rzeczywistości, a nie na odwrót. Oczywistym jest również, że nie są to plany szczególnie ambitne i wymagające wysiłku z ich strony. Mógłbym z niewielkim ryzykiem błędu powiedzieć, że tego rodzaju „plany” każdy jest w stanie co roku realizować i zakładać, że osiągnął „sukces”. Ale chyba nie o to w tym wszystkim chodzi...
Dla mnie wytyczanie celów, które zamierzam osiągnąć, to wyrażenie tego, czego od życia chcę, czy wręcz domagam się. Bez tego nigdy nie zauważyłbym, że zrobiłem postęp w jakiejś dziedzinie, bo raczej nie pamiętałbym ile, kiedy i co zamierzałem zdobyć czy mieć. Pomaga mi to również w utwierdzeniu się (lub nie), że podążam w dobrym kierunku i mimo że nie osiągnąłem jeszcze wszystkiego, co sobie założyłem, to jednak powoli dzień po dniu zbliżam się do tego.
Nie mam celu w życiu
Kiedy rozmawiam z osobami, które chciałyby zmienić coś w swoim życiu, czy to osobistym, czy zawodowym, w pierwszej kolejności pytam o to, co jest dla nich spełnieniem marzeń. Co musiałoby się stać, żeby mogli stwierdzić, że osiągnęli już maksimum swoich możliwości i marzeń.
Większość osób odpowiada mi wtedy, że nie ma o tym pojęcia. I niestety taka odpowiedź pojawia się nawet po pewnym czasie, kiedy mogli się nad tym zastanowić. Kiedy razem próbowaliśmy ustalić i określić ich cele, plany i marzenia na przyszłość, okazywało się, że ich nie mają. Jak więc mogli liczyć na to, że osiągną w swoim życiu coś więcej, skoro sami nie wiedzieli co chcą osiągnąć?
Wniosek więc z tego jest taki, że bardzo duża część ludzi nie wie tak naprawdę, czego od życia chce. I większość z tych osób nigdy nie wykonała nawet pół kroku w kierunku zmiany swojego życia. Wszystko zaczynało i kończyło się na „chceniu”. Dla takich osób jedynym rozwiązaniem byłaby bardzo szybka wygrana w dużego lotka…
Sensowne wytyczenie własnych celów i dążeń daje ogromną motywację do działania. Dlatego właśnie musi to być coś wielkiego, coś takiego czego nie uda się zdobyć po miesiącu czy dwóch pracy. Jak ma nas motywować coś, co osiągamy po tygodniu, bez wysiłku i bez większego zaangażowania, bo nie jest ono potrzebne. Jaką satysfakcję daje nam zrealizowanie „marzenia” które i tak wcześniej, czy później osiągnęlibyśmy, bo jest to naturalna kolej rzeczy, a nie wynik naszych działań w tym kierunku?
Cel to za mało
Samo wytyczenie i nakreślenie swoich celów oczywiście nie wystarczy do ich osiągnięcia. Jak zawsze niezbędne jest do tego działanie. Najlepiej systematyczne i także zaplanowane. Niewątpliwie, trudno będzie nam zrealizować swoje marzenia, jeżeli nie zastanowimy się nad drogą, która ma nas tam doprowadzić. Jeśli tego nie zrobimy, to może zdarzyć się tak, że w pewnym momencie nie będziemy wiedzieć, w którym miejscu się znajdujemy i co dalej robić.
Nie chcę wnikać teraz, w jaki sposób ową „drogę do sukcesu” sobie wyznaczyć. Wszystko zależy od tego, czym się zajmujemy i co chcemy osiągnąć. Podobnie jednak jak to ma miejsce w przypadku wytyczania swoich celów, granicę (maksimum) stanowi nasze przeświadczenie o tym, co jesteśmy w stanie zdobyć.
Mija się bowiem z celem opracowywanie takiego sposobu dojścia do celu, w którym po drodze jest punkt, którego z góry zakładamy, że nie osiągniemy.