Jak zwykle w przypadku, gdy mamy do czynienia z walką dwóch mafii o pieniądze nie pokazuje się faktów. Ale po co opinii publicznej fakty? Wystarczy przecież nakarmić ją gładkimi formułkami, a leniwa tłuszcza łyknie wszystko skwapliwie nie zastanawiając się nad tym (nie mówiąc już o sprawdzaniu czegokolwiek).
A jak to było z ŚOB? Po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja, posłowie na sejm wydali uchwałę, na mocy której naród polski został zobowiązany do budowy ponadwyznaniowej świątyni. Budowa miała być oparta w 100% o dobrowolne datki. Niestety plany te pokrzyżowały rozbiory.
Po odzyskaniu niepodległości Sejm Rzeczypospolitej wrócił do pomysłu sprzed ponad 100 lat, zmieniając jednakże "trochę" warunki. Uchwała z 17 marca 1921 r. przewidywała finansowanie budowy świątyni głównie z budżetu państwa. Oczywiście świątynia miała być już wyłącznie katolicka. Po wybudowaniu kościół wraz z terenem miał przejść na własność Archidiecezji Warszawskiej. Ogłoszono konkurs dla architektów, który zakończył się w 1932 roku, a przygotowania do budowy rozpoczęto w 1939 roku (swoją drogą ciekawe, dlaczego trwało to tak długo. Jeżeli ktoś wie coś na ten temat, to proszę o kontakt.). Wojna spowodowała, że do rozpoczęcia prac nie doszło.
W czasach PRL-u Kościół Katolicki dwa razy podchodził do tematu budowy ŚOB. Najpierw w 1947 roku za sprawą prymasa Augusta Hlonda. Wraz z jego smiercią temat upadł. Później, w latach siedemdziesiątych z polecenia prymasa Stefana Wyszyńskiego. Co ciekawe, ta próba była jak najbardziej udana. Kościół pw. Opatrzności Bożej znajduje się w Warszawie przy ulicy Dickensa 5. Był konsekrowany w 1979 roku, a prymas Wyszyński uznał go za wypełnienie wotum z Konstytucji 3 Maja. Dla niedowiarków link do strony tego kościoła.
Wydaje się, że powinno to zakończyć całą sprawę. Jednak nowy prymas, kardynał Glemp uznał inaczej. Od początku swojego urzędowania zabiegał o budowę tej świątyni. Doprowadził do tego, że w 1998 Sejm RP wydał uchwałę w sprawie budowy w Warszawie Świątyni Opatrzności Bożej. W 2001 roku rozpoczęła się budowa tego architektonicznego potworka.
Wróćmy do teraźniejszości. Sejm uchwalił budżet, a prezydent go podpisał. Zapisano w nim 40 milionów na ŚOB. Jednak nie na budowę, tylko na utworzenie muzeum i biblioteki. Plotki głoszą, że Glemp jak się o tym dowiedział, to o mało nie dostał apopleksji. Do ukończenia stanu surowego brakuje mu ponad 30 milionów, a rząd rzuca mu jałmużnę na książki i pamiątki po papieżu?
Podsumowując, banda kato-socjalistów chciała zrobić dobrze prymasowi i dać mu trochę publicznej kasy na zbudowanie świątyni dziękczynnej (która miała być ponadwyznaniowa, a poza tym już dawno została zbudowana), ale niestety nie zrobili tego jak należy. Ciekawe kto za to znalazł się na dywaniku u Glempa?