W sieci od pewnego czasu działa serwis SellaBand.com. Za jego pośrednictwem artyści zbierają pieniądze na nagranie profesjonalnej płyty. Zasada jest prosta: jeżeli ludziom podoba się Twoja muzyka, to mogą kupić wart 10$ udział (ang. Part). Po zebraniu 50 tys. $ nagrywasz płytę i zaczynasz ją sprzedawać. Zyski dzieli się na trzy równe części: jedną dostaje artysta, drugą do podziału udziałowcy, a trzecią serwis SellaBand. Jak widać wszyscy zyskują:
- serwis zarabia pieniążki na pośrednictwie i sklepie internetowym z muzyką i gadżetami;
- udziałowcy mogą wspomóc osobę, tworzącą muzykę, która im się podoba, a przy okazji zarobić na tym. Dodatkowo otrzymują płytę CD tego twórcy (o ile dojdzie do jej wydania);
- artysta dostaje możliwość wydania płyty, zyskuje rzeszę oddanych fanów, którzy będą go promować, gdyż mogą na tym zarobić. Są promowani na stronach serwisu, a poza tym nie tracą praw do swojej muzyki, ani nie są związani kontraktem z kimkolwiek. Mogą zrezygnować z korzystania z serwisu lub przygotować kolejną płytę za jego pośrednictwem.
Pomysł jest świetny. Jedynym poszkodowanym są firmy fonograficzne, które pomija się w tym procederze.
Ktoś się spyta, czy to działa? Jaki wariat kupi udziały w płycie nieznanego zespołu? Otóż jak widać działa. Polska wokalistka i kompozytorka, Julia Marcell, wydała w ten sposób płytę. Styl w jakim tworzy muzykę określany jest jako classical punk. Mnie osobiście się podoba. Jeżeli ktoś chce posłuchać jak brzmi osoba, która przekonała do siebie 5 tysięcy ludzi może to zrobić za darmo na stronach Last.fm.
Zastanówmy się na koniec nad tytułowym pytaniem. Czy wytwórnie płytowe znikną? Myślę, że prędzej czy później tak. Forma w jakiej istnieją obecnie te koncerny straci rację bytu. Artystom będzie coraz łatwiej docierać do odbiorców ich twórczości, więc te firmy będą musiały zmienić swój styl działania, inaczej zbankrutują. Oczywiście nie stanie się to jutro czy pojutrze. Będziemy musieli na to poczekać pewnie jeszcze kilkanaście lat.