To dość ważna kwestia i chciałbym się nią zająć w tym artykule, ponieważ nasze decyzje i wybory dotyczą w zasadzie wszystkiego. Począwszy od tego, co zjemy na śniadanie i w co się ubierzemy na wyborze miejsca zamieszkania, pracy i partnerów życiowych kończąc. Tak więc mogą one dotyczyć czegoś trywialnego, jak i bardzo poważnego. Jednak niezależnie od tego, z czym one się wiążą, nie zawsze jesteśmy z nich później zadowoleni, a bywa również często i tak, że przyprawiają nas o rozpacz. I tutaj pojawia się problem. Co z tym zrobić? Czy da się to zmienić i jakoś „odkręcić”? Oczywiście można temu zaradzić, tyle że nie w taki sposób, w jaki zazwyczaj myśli o tym wiele osób – o tym będzie mowa w dalszej części artykułu. Należałoby się w pierwszej chwili zastanowić nad czymś bardzo istotnym. Być może nie będzie to łatwe do przełknięcia od razu, tak mimo wszystko jest w tym wiele sensu.
Nie ma czegoś takiego jak „złe decyzje i wybory”
Niektórzy ludzie słysząc takie stwierdzenie, prawdopodobnie zaczęliby mocno protestować. Z jednej strony nie ma się co dziwić, albowiem każdy człowiek określa swoje słowa, czyny, decyzje i wybory podług własnej moralności. Tak więc mogą być one „dobre” i „złe” – oczywiście są to pojęcia względne. Jak wiadomo, te drugie są prawdziwym utrapieniem i sprowadzają na człowieka cierpienie oraz są przyczyną niezbyt dobrego stanu psychicznego. Człowiek, który stwierdza, że podjął złe decyzje i dokonał złych wyborów, może pastwić się nad samym sobą przez całe lata – jak i przez całe życie. To niestety przyczynia się do pogłębiania stanu, który sam w sobie jest już dość przykry. Co również nie jest bez znaczenia, może on przenosić swoje niezadowolenie na innych i pogarszać i tak już nadwątlone relacje z innymi ludźmi – szczególnie z bliskimi. W ostatecznym rozrachunku nikt na tym nie korzysta ani nic się także nie zmieni. To podróż donikąd. Jednak można z tej podróży wrócić. To wyjaśnię później.
Zaryzykuję stwierdzenie, że wszyscy podjęliśmy błędne decyzje i dokonaliśmy niewłaściwych wyborów w życiu, których w jakiś sposób żałujemy. Dobrze jednak byłoby zastanowić się nad tym, czy ma jakikolwiek sens dalsze zamartwianie się z tego powodu? No więc nie ma żadnego sensu. Czy oznacza to w takim razie, że należy zapomnieć o tym, co się zrobiło, powiedziało, uczyniło itp.? Zignorować fakt, że coś takiego miało miejsce? Zapomnieć się nie da. Zignorować także, co nie oznacza, że nie można z tym nic zrobić, poczuć się lepiej i wyjść z tej pajęczyny, która potrafi skutecznie trzymać człowieka w miejscu. Żeby jednak się z tego wyplątać, trzeba skierować swoje myślenie w nieco innym kierunku.
Prawdziwy problem polega na tym, że ludzie nie chcą odpuścić sobie przeszłości. Ciągle zastanawiają się nad tym, co by było, gdyby postąpili, zdecydowali, wybrali inaczej itd. – i zaczynają snuć wyobrażenia na ten temat. Tylko jakie ma to praktyczne zastosowanie? Trzeba to powiedzieć wprost: nie ma to żadnego praktycznego zastosowania. Prawda jest taka, że życie porusza się do przodu, a nie do tyłu, więc należy myśleć o tym, co można zrobić teraz, żeby mieć lepszą przyszłość, a nie o tym, co można było zrobić w przeszłości. Jej nie można zmienić. Ludzie najczęściej próbują zmieniać właśnie przeszłość, co jest niemożliwe – dzięki temu można skutecznie zakopać się w przeszłości, nie wychodząc z niej. To próba zmieniania czegoś, co jest niezmienne z natury. Nie dostrzegają bezcelowości takiego działania i raz za razem – niczym Syzyf – pchają swój głaz pod górkę z nadzieją, że tym razem dotrą z nim na szczyt. Przypomina to zaciąganie przeszłości do teraźniejszości po to, żeby osiągnąć swój cel – zmianę. Daremna to jednak próba, gdyż miejsce przeszłości jest… w przeszłości. I dlatego będą z hukiem spadać – Syzyfowy głaz pociągnie ich z powrotem w dół. W taki właśnie sposób działa przeszłość. Wraca ona tam, gdzie jej miejsce. Ukazuje przy okazji bezcelowość takiego działania. Taka jest już jej natura. I weźmie także ze sobą wszelkich „chętnych podróżników”. Chcąc zatem odmienić ten stan rzeczy, dobrze byłoby zrobić jedną rzecz. Przyjąć do wiadomości fakt, że w ostatecznym rozrachunku nie ma czegoś takiego jak „zły wybór” i „zła decyzja”. Jak to?
Zawsze jest jakaś korzyść
Jaka może wynikać korzyść z podjęcia błędnej decyzji? Albo z dokonania wyboru, który nie okazał się trafny? Być może te pytania cisną się co poniektórym na usta. Żeby ujrzeć korzyść, w pierwszej kolejności należy odpuścić sobie pastwienie się nad sobą i myślenie o przeszłości. Być może ten przykład nieco to wyjaśni. Kiedy dwie osoby kończą związek, mają dwie możliwości: 1) zamartwiać się z tego powodu i obwiniać nawzajem, 2) rozpocząć nowe życie z nowym partnerem/partnerką. Niestety zdecydowana większość ludzi wybiera wariant nr 1. Są źli na siebie, że wybrali takie, a nie inne osoby, z którymi razem spędzili sporą ilość czasu. Są także źli na te osoby, ponieważ sprawiły im one rozczarowanie i nie okazały się „ideałami”. I tak ciągną te swoje przysłowiowe wózki, które są po brzegi wypchane ich złością na samych siebie i na byłych partnerów/partnerki. Zamykają się także szczelnie w swoich skorupach, w których aż kipi od złości. Tym samym dają jednak niewątpliwy sygnał, że przebywają tylko i wyłącznie w przeszłości.
Lepiej na tym wyjdą natomiast ci, którzy wybrali wariant nr 2. Zostawili przeszłość za sobą – i są bogatsi w doświadczenia oraz mądrość – ponieważ tym razem wiedzą, z kim chcą się związać i takich też osób poszukują. Mają świadomość tego, że przeszłe doświadczenia, decyzje i wybory, jakkolwiek nietrafione, okazały się w rezultacie prawdziwym błogosławieństwem. Dlaczego? Ponieważ dzięki nim mają teraz możliwość podejmowania lepszych decyzji i dokonywania korzystniejszych wyborów. Cierpienie też może człowieka sporo nauczyć i mądrze wykorzystane, stanie się prawdziwą odskocznią do lepszego życia. Ludzie, którzy mają tę świadomość doskonale wiedzą, że tak naprawdę nie istnieje coś takiego, jak „zła decyzja” i „zły wybór”. Oni wiedzą, że to wszystko prowadzi ich ku czemuś lepszemu. Oni wykorzystują własne błędy i potknięcia na swoją korzyść. Natomiast ludzie, którzy są pogrążeniu w rozpaczy nad własnymi decyzjami i wyborami, nie są w stanie tego dostrzec. Będą mogli to zrobić jedynie wtedy, kiedy przestaną trzymać za gardło przeszłość i samych siebie.
Powyższy przykład można odnieść do każdej sfery życia, albowiem jak już wiesz, decydujemy i wybieramy co chwilę – dotyczy to wszystkiego. Tutaj nie tylko chodzi o związki, lecz także o biznes, pracę, miejsce zamieszkania, relacje, jak i o wszystko, co robimy. Tylko i wyłącznie od nas zależy, jak to będzie wyglądało. Jeśli jesteśmy zawiedzeni własnymi decyzjami i wyborami, to mamy przecież wszelkie prawo dokonać innych i bardziej dla nas korzystniejszych, zamiast zajmować się przeszłymi, racja? Należy tylko nie zatrzymywać się wtedy, kiedy wydaje się, że decyzja lub wybór nie były trafione i pogrążać się z tego powodu w bólu. Trzeba natomiast pójść dalej, jeśli faktycznie pragnie się coś zmienić. Błędne decyzje i wybory mogą być niezłym kierunkowskazem co do obrania dalszego kursu. Kiedy człowiek wie, dzięki własnym doświadczeniom, czego chce i czego nie, to podejmuje decyzje i wybory o wiele rozsądniej – to przynosi ostatecznie wspaniałą korzyść. I błogosławi on także swoje potknięcia, gdyż bez nich nie byłby w miejscu, w którym jest obecnie. W miejscu, w którym spotkało go coś, co nie mogłoby zaistnieć wcześniej, gdyby zawsze użalał się nad sobą i swoimi decyzjami oraz wyborami.
Za każdym razem, kiedy wydaje się, że to już jest koniec, dobrze jest zawsze powtarzać sobie, iż jest to dopiero początek czegoś lepszego. Często to, co najlepsze, powstaje na gruzach czegoś, co istniało wcześniej – używając tej przenośni. Trzeba więc opuścić swoją skorupę i wyjść na zewnątrz. Zająć się tym i to zbudować – wykorzystując zdobyte doświadczenie i mądrość. Z tą właśnie myślą Cię teraz zostawiam.