Kolejny raz uderzam batem o ciało,
w imię Boga
Kolejny raz wbijam igły w rękę,
w imię Boga
Kolejny raz głoduje,
w imię Boga
Kolejny raz milczę,
w imię Boga
Siedzę cicho pod schodami,
jak niegdyś święty Aleksy
marznę, cierpię i znoszę kalumnie.
Staram się wytrwać w bólu,
z nadzieją... której nie ma, znika codziennie.
Biorę do ręki gotycki różaniec,
zaczynam szukać prawdy w modlitwie,
błądzę po gwiazdach w kosmosie,
błądzę po lądach na ziemi,
błądzę po... mitycznych krainach?
Lecz prawdy żadnej nie dostrzegam,
nie mam już siły być dłużej ascetą,
nie chce już cierpieć, żyć bez radości
nie chcę wyrzeczeń, staromodności.
Nie mam do tego życia cierpliwości,
brak mi gorliwych umiejętności,
nie mam świętości...
Co to jest powołanie?
Dlaczego to za mną chodzi?
Oczy zamykam i widzę to słowo
na wielkiej szkolnej tablicy
ktoś pyta szeptem
asceto, naucz mnie szukać drogi zbawienia
Nie znam odpowiedzi, szukam pół życia,
mam tylko ból i cierpienie
i serca krwawienie