No i wniosek taki jak w tytule, nigdy nie da się przewidzieć wszystkiego. Można przygotować się pod kątem potrzebnych umiejętności, zebrać podobne doświadczenia, tak, żeby wkroczenie na nowy teren nie było całkiem wariackie, ale za każdym razem trzeba nastawić się na elastyczne zmiany sytuacji i do nich się dostosować. Bardzo prawdopodobne, a nie zamierzam tego dowodzić naukowo, że będąc totalnie zielonym na danym polu można osiągnąć rezultaty nie gorsze od osoby dysponującej szerszym spektrum doświadczeń i umiejętności. Stara zasada – gdzie wszyscy mówią, że coś jest niemożliwe poślij tam kogoś, kto o tym i nie wie, a on to dla Ciebie zrobi.
Jak ciekawie zmienia się podejście do rzeczywistości. Gdybym miał powiedzieć o sobie rok temu, czy jestem gotowy do nowej roli w firmie na 100% powiedziałbym wam, że tak. I byłem o tym święcie przekonany. Teraz odpowiedziałbym na to pytanie, że nie byłem. W praniu wychodzi ilu nowych rzeczy potrzebuję się jeszcze praktycznie nauczyć, ile z rozwiązań, które do tej pory stosowałem są nieskuteczne, jak bardzo muszę wychodzić poza moją strefę komfortu, żeby wszystko zgrać ze sobą i jak dużo jeszcze przede mną.
Z drugiej strony, jeżeli teraz ktoś mnie spyta, czy jestem gotowy do kolejnej roli o „oczko wyżej” znowu odpowiem „tak”. Interesujący paradoks, prawda? I też tu nie skłamię. Jestem mądrzejszy o kilka doświadczeń, a głównie o to, że to co jest najważniejsze to umiejętności adaptacji do sytuacji. Nie dam rady nauczyć się wszystkiego i przewidzieć wszystkich sytuacji. Na 100% jeszcze nie raz dam ciała tu i tam kładąc rzeczy, które powinny być banalnie proste do rozwiązania. Trudno, trzeba nauczyć się z tym żyć. Staram się stosować do zasady z ksiązki T.Gallwey „Inner game of tennis” – zaufaj sobie. Ufam, że potrafię rozwiązać każdy problem, który stanie mi na drodze. Znajdę na niego rozwiązanie i przy okazji nauczę się czegoś nowego. Doświadczenie uczy, że właśnie tak to działa. Jeżeli nie wmiesza się w to ego i nie zacznie zrzędzić „to nie jest perfekcyjne. Nie wiadomo, co inni sobie pomyślą”, wszystko działa idealnie, jestem na fali.
Dzisiejszy tytuł wyrwany z kontekstu jest raczej pesymistyczny. Odpowiednio umiejscowiony jest jedną z najbardziej pozytywnych rad, które mogę komuś przekazać. Jeżeli coś zamierzasz zrobić to nie przeginaj z przygotowaniami, nastaw się na elastyczność i adaptację. „Żaden plan bitwy nie przetrwał jeszcze kontaktu z przeciwnikiem”. Święte słowa Colina Powell’a. Najbardziej optymistyczne jest jednak to, że wytrzymując początkową presję w pewnym momencie tworzysz nowe status quo, w którym nowa sytuacja jest już normą :). To rewelacyjne uczucie. Przez pewien czas towarzyszy Ci większy stres. Po pewnym czasie stres znika, a Ty jesteś o krok dalej na swojej drodze.
Jedna pewna rzecz to zmiana, a jedyne czego możesz się spodziewać na swojej drodze to niespodzianki. Jak Cię nie zabiją to Cię wzmocnią ;), czego sobie i wam życzę.