Często od osób zajmujących się rozwojem osobistym można słyszeć również jak najbardziej pozytywne hasła w stylu miej wielkie marzenia, możesz zdobyć wszystko, stawiaj sobie wielkie cele… Myślę jednak, że tkwi w tym pewna pułapka.
Przyznam się, że długi czas byłem pod wpływem wielkich celi. Oczywiście w stylu miliony na koncie, super dom z basenem i modelka za żonę. I naprawdę starałem się dążyć do tych celi. Miałem plan, wiedziałem co robić, ale się nie udało.
Zdziwienie i niedowierzanie? O dziwo nie.
Okazało się, że te cele są jak najbardziej realne, ale w odpowiednim czasie. Niestety zanim to sobie uświadomiłem straciłem dużo czasu i pieniędzy na udział w tym finansowym maratonie podczas gdy nie byłem w stanie przebiec nawet 5 pieniężnych kilometrów.
To tak jakby bardzo otyły człowiek postanowił, że w ciągu roku zostanie mistrzem tańca.
Ja wiem, mówi się, że wszystko jest możliwe, wierz w swoje marzenia i takie tam. Ja też wam to powiem, ale dodam do tego sformułowanie „w odpowiednim czasie”.
Bo widzisz, ktoś kto nigdy nie uprawiał żadnego sportu, jest otyły i z bardzo dużym prawdopodobieństwem ma jakieś choroby wynikające z takiego trybu życia nie osiągnie nagle tak abstrakcyjnego celu.
Czy to znaczy, żeby nie marzyć? O rany, nie! I mam nadzieję, że nikt tego tak nie odebrał! Chodzi o to aby mierzyć marzenia na obecne zamiary.
Najpierw zrealizuj jeden mały cel, później kolejny i kolejny tak aby to co osiągnąłeś dało ci siłę i wiarę, że skoro zrobiłem to i to, znaczy, że mogę zrobić też TO.
W podanym przykładzie pierwszym marzeniem powinno być wypracowanie odpowiedniej sylwetki, zadbanie o swoje zdrowie, zmiana nawyków. Już tylko to mogłoby potrwać rok. Kolejnym krokiem byłaby decyzja o zapisaniu się na kurs tańca, później wiele czasu poświęconego ćwiczeniom.
Gdy nasz gruby marzyciel stał się odpowiednio zbudowanym facetem potrafiącym całkiem nieźle tańczyć W TYM MOMENCIE mógłby postawić sobie za cel stać się mistrzem tańca w określonym stylu. A dokładniej mówiąc w tym momencie ten cel byłby dla niego realny.
Tak samo jest z marzeniami o fortunie, drogich samochodach czy idealnym partnerze. Nie da się przeskoczyć w krótkim czasie z poziomu najniższej krajowej na życie milionera. Wszystko po kolei, praca, zdobywanie nowej wiedzy, rozwój, praca, cierpliwość, nowa wiedza, praca.
Wszystko jest możliwe, ale wymaga czasu i poświęcenia. Nie gońmy od razu za idealnym życiem, ale raczej stopniowo i małymi kroczkami ulepszajmy to co mamy.
Sukces to nie jest jakaś gra lotto. To ciąg przyczynowo skutkowy i myślę, że warto tak do tego podchodzić.
Odrobina szczęścia jest niezbędna, ale niech to będzie raczej dodatek, przyprawa do wspaniałego dania, a nie same danie.