Bardzo często zdarza się, że ktoś z ciekawością pyta mnie o odczucia towarzyszące morsowaniu, które wielu osobom wydaje się zajęciem bardzo ekstremalnym. Mnie, po kilku już sezonach, specjalnie ekstremalne się nie wydaje, jednak pierwszym kąpielom towarzyszyły bardzo silne emocje.
Sezon morsowy powoli się zaczyna a ja postanowiłem przynajmniej kilka wpisów poświęcić bliskiemu mi zawodowo i prywatnie tematowi radzenia sobie ze stresem. Problem jest ważny i zawsze aktualny, zaś skutecznych technik walki z negatywnymi emocjami nigdy nie za wiele. A morsowanie, co stwierdzam na podstawie własnych doświadczeń, ma wielki walor antystresowy.
Dlatego, przy nadarzającej się okazji, będę starał się zachęcić Czytelników do wypróbowania tej formy dostarczania sobie pozytywnej energii.
Autor artykułu w przeręblu :)
Dla mnie morsowanie jest przede wszystkim wielką przyjemnością i morsuję głównie dla rozrywki. Ponieważ w ciągu całego życia sam dla siebie jestem szczurem, eksperymentatorem i laboratorium w jednym, staram się dostarczać samemu sobie ciekawego materiału do psychologicznych i psychofizjologicznych obserwacji. Z reguły nie polecam także klientom ani Czytelnikom technik i sposobów, których sam bym nie wypróbował.
Morsowanie niesie ze sobą wiele pozytywnych, zdrowotnych wartości. Kilka lat temu na przykład doznałem dość nieprzyjemnego urazu kolana. Kontuzja przez wiele miesięcy uniemożliwiała mi bieganie na długich dystansach, któremu regularnie staram się poświęcać. Po prostu po kilkuset metrach biegu okropny ból w prawym kolanie, udzie i pośladku uniemożliwiał mi sprawne poruszanie się. Po kilku zimowych kąpielach w lodowatej wodzie problem zniknął i, jak dotąd, więcej się nie pojawił. Nie jestem w stanie stwierdzić z całą pewnością, że pomogło właśnie morsowanie, jednak wielu znanych mi morsów wspomina o dolegliwościach, które ustąpiły wraz z rozpoczęciem regularnych kąpieli.
Wejściu do lodowatej wody towarzyszy zwykle ogólna, bardzo wyraźna mobilizacja organizmu. Akcja serca przyspiesza do tempa porównywalnego z tętnem po szybkim biegu. Podobnie jest z oddychaniem. Po kąpieli w zimnej wodzie, podobnie jak po wysiłku sportowym, zawsze poprawia się nastrój. Jako doraźny sposób walki ze stresem polecam więc morsowanie wszystkim osobom przygnębionym, przeżywającym stany depresyjne, skarżącym się na apatię i brak napędu życiowego. Morsowanie świetnie wpływa na potencję i napęd do czynności seksualnych.
W moim przekonaniu, wbrew potocznym wyobrażeniom, kontrolowana ekspozycja na bardzo nawet niskie temperatury nie niesie ze sobą żadnego szczególnego ryzyka. Dlatego wszystkie Osoby cierpiące z powodu rozmaitych dolegliwości zdrowotnych zachęcam do spróbowania tej formy terapii.
Mity:
Wejście do zimnej wody to ogromny wstrząs i nieprzyjemne przeżycie
Jak zwykle – wszystko zależy od nastawienia. Zimna woda nie jest niczym strasznym, podobnie, jak rozebranie się do spodenek przy temperaturze nawet znacznie niższej od zera. Organizm potrzebuje trochę czasu, by przyzwyczaić się do zimna, jednak po paru chwilach niska temperatura przestaje być czymś nieprzyjemnym. Myślę, że zdjęcie ubrania jest podczas mrozu wyzwaniem dużo większym, niż samo wejście do wody.
Do morsowania trzeba się długo przygotowywać
Nie trzeba. Sam brałem zimne kąpiele pod prysznicem przez kilka tygodni przed pierwszą próbą, jednak z perspektywy czasu nie uważam, by było to konieczne. Z całą pewnością jednak zimne prysznice nikomu nie zaszkodzą, a być może pomogą oswoić się z dość szczególnym doznaniem, jakim jest nagły spadek temperatury otoczenia.
Morsowanie zawsze podnosi ogólną odporność organizmu
To przekonanie jest szczególnie silnie ugruntowane w świadomości społecznej. Niestety, muszę się przyznać, że mimo kilkuletniego morsowania dość często bywam przeziębiony. Jak wspomniałem, niezależnie od swych rzekomych lub faktycznych walorów terapeutycznych morsowanie po prostu sprawia mi wielką frajdę, miło byłoby jednak, gdyby przy okazji chroniło przed upierdliwymi infekcjami. Tak niestety nie jest, przynajmniej nie w moim przypadku. Wydaje mi się, że morsowanie nie pomoże, jeśli człowiek wystawiony jest na działanie niekorzystnych warunków, zostanie zaatakowany przez wyjątkowo wredny wirus lub ze względu na rozmaite życiowe okoliczności ujawnia ogólnie kiepską psychofizyczną kondycję.
Morsowanie jest niebezpieczne
Sądzę, że nie bardziej, niż zwykły spacer. Jak wspomniałem, zimowe kąpiele w jeziorze, rzece czy stawie kojarzą się wielu osobom z bardzo ekstremalnymi przeżyciami. Tak naprawdę jednak nie ma w morsowaniu niczego szczególnie ryzykownego, pomijając wszystkie zagrożenia, jakie w każdym przypadku towarzyszą wchodzeniu do wody w ogóle. Spostrzeganie morsowania jako rozrywki niebezpiecznej wynika chyba wyłącznie z określonego, ugruntowanego nastawienia. Warto jednak pamiętać o pewnych względach bezpieczeństwa – piszę o tym poniżej.
Podczas morsowania człowiek bardzo marznie
Czasem wręcz przeciwnie. W kontakcie z niską temperaturą cały organizm podlega wyjątkowej mobilizacji, co pewnie ma również szczególny wpływ na procesy termoregulacji. Po wyjściu z wody na brzeg, nawet przy temperaturze 5 czy 10 stopni poniżej zera, nader często ma się uczucie, że na dworze trwa lato. Jest tak zwłaszcza w przypadku słonecznej pogody. Oczywiście przy rozsądnym, ograniczonym czasie całej zabawy. Wiele razy, mokry i zadowolony, stałem w kąpielówkach tuż przy osobach dygoczących z zimna w zimowych kurtkach, czapkach i rękawiczkach.
Robin na chłodno wypełnia PIT...
Porady dla początkujących morsów:
Zimne kąpiele. Przed rozpoczęciem przygody z morsingiem warto oswoić się z niskimi temperaturami, lecz z pewnością nie jest to praktyka konieczna. Jeśli jednak nie pomoże, to i nie zaszkodzi. Sugeruję, by z rozpoczęciem morsowania nie czekać do pierwszych mrozów - zacznij kąpiele w październiku i listopadzie, przejście do coraz niższych temperatur odbędzie się w sposób łagodny i naturalny.
Rozgrzewka. Przed każdym wejściem do wody warto zastosować zwykłą, sportową, intensywną rozgrzewkę. W moim przekonaniu nie ma to wielkiego znaczenia jeśli chodzi o samo wejście do wody, jednak wydaje mi się, że odpowiednie rozgrzanie organizmu ułatwia śmiałe rozebranie się na mrozie. Czasami morsowanie uprawiałem w połowie kilkukilometrowego biegu i wówczas wejście do zimnej wody bywało naprawdę dziką przyjemnością.
Nastawienie. Jeśli chcesz zacząć morsować, po prostu przygotuj się i zrób to. Idź nad akwen, rozgrzej się, wyskocz z ubrania i śmiało wejdź do wody. Zaraz po całej zabawie stwierdzisz, że tak naprawdę nie ma w tym niczego strasznego.
Ruch. Będąc już w wodzie, staraj się jak najwięcej ruszać. Najlepiej po prostu przepłyń szybkim tempem kilkadziesiąt metrów, w bezpiecznym miejscu. Może się to wydawać oczywiste, jednak wielu początkujących ma zwyczaj w bezruchu kontemplować niecodzienne zimno, przyspieszając w ten sposób wychłodzenie organizmu.
Prosty sposób na pozbycie się nieprzyjemnego wrażenia lodowatego zimna polega na zanurzeniu się w zimnej wodzie na parę chwil, wyjściu na brzeg, odczekaniu kilkudziesięciu sekund i ponownym wejściu do wody. Za drugim razem poczucie zimna jest zdecydowanie słabsze.
Regularność. Wydaje mi się, że ważne jest, by morsować z pewną regularnością. Na przykład raz lub dwa razy w tygodniu. Jeśli, podobnie jak dla mnie, stanie się to dla Ciebie przyjemnością, nie trzeba Cię będzie namawiać. Jednak zauważyłem, że morsowania po zbyt długiej przerwie często przypłacałem przeziębieniem.
Nie przesadzaj z długością kąpieli. Jak wspomniałem, zimowa kąpiel w lodowatej wodzie to naprawdę nic strasznego. Chodzenie nago po śniegu i na mrozie nie jest jednak naturalnym zajęciem człowieka, o czym warto pamiętać, korzystając z uroków morsowania.
Zachowaj zdrowy rozsądek. Jeśli chodzi o zimno, mój rekord to morsowanie przy temperaturze powietrza –21 (minus dwadzieścia jeden) stopni (taki odczyt podawał termometr w centrum miasta, nie wiem, jakie warunki panowały na piaskowni, gdzie znajduje się zbiornik wodny, sądzę, że tam mogło być jeszcze nieco zimniej). Ta kąpiel nie miała niczego wspólnego z przyjemnością i była tylko realizacją pewnego wyzwania. W tym przypadku towarzyszyło mi jednak dwóch nie kąpiących się kolegów, to bardzo ważne, gdybym bowiem chociażby zasłabł czy stracił przytomność, na takim mrozie nie miałbym wielkich szans na przetrwanie. Cała kąpiel trwała ledwie parę minut, ale leżące na brzegu ubranie stało się sztywne jak blacha, ja zaś straciłem zupełnie czucie w dłoniach i stopach, co dodatkowo utrudniało szybkie założenie stroju. W każdym przypadku, zawsze bezpieczniej jest morsować w towarzystwie innych osób.
Warto również upewnić się, że Twoje ewentualne dolegliwości zdrowotne nie stanowią przeciwwskazania do morsowania. O ile mi wiadomo, pewne schorzenia wykluczają tego rodzaju zabawy - w uzasadnionych przypadkach najlepiej zasięgnąć opinii lekarza.
Alkohol jest surowo zabroniony. Nie polecam morsowania pod wpływem napojów wyskokowych. Alkohol zaburza percepcję temperatury i na drodze prostych mechanizmów fizjologicznych znakomicie przyczynia się do błyskawicznego wychłodzenia organizmu. Upośledza także krytycyzm i często predestynuje do zachowań idiotycznie ryzykownych. Dlatego sugeruję kąpiele (i zresztą życie w ogóle…) w trzeźwym i pozytywnym stanie umysłu.
Buty do morsowania. Po kilku sezonach morsowych zacząłem używać specjalnych, piankowych półbutów. Stopy narażone są na liczne, bardzo nieprzyjemne urazy. Krawędzie lodu tną ciało jak odłamki szkła a w otwartych zbiornikach wodnych łatwo jest, niestety, napotkać najrozmaitsze odpady i śmieci. Moje morsowe buciki w żaden sposób nie krępują ruchów i pozwalają nawet swobodnie pływać. Jednocześnie polecam chodzenie boso po śniegu, jeśli jesteś pewien, że podłoże jest bezpieczne i pozbawione groźnych niespodzianek – to doskonały masaż i terapia dla stóp.
Niezależnie od butów warto zabrać ze sobą karimatę lub jej kawałek. Po pierwsze - zmarznięte stopy na karimacie szybciej się rozgrzewają, po drugie - taka podkładka ułatwia oczyszczenie stóp (piach, śnieg, wodorosty...) i ponowne założenie skarpet i butów.
Przerębel czy otwarty zbiornik? Jedno i drugie ma swoje zalety. Jeśli chcesz popływać i ponurkować, wybierzesz oczywiście nie zamarznięty staw lub jezioro. To wariant, który polecam na początek. Przerębel czyni morsowanie bardziej emocjonującym i niecodziennym przeżyciem, nie polecam jednak prób nurkowania pod lodem - bez fachowej asekuracji rozrywki takie często kończą się tragicznie. Jeśli, usiłując wypłynąć na powierzchnię wody, nie trafisz z powrotem w światło przerębla, prawdopodobnie nikt Ci już nie pomoże.
Robin, instruktor, pracuje nad przeręblem.
prac ciąg dalszy...
Robin w przeręblu :)
Otwór w lodzie możesz przygotować przy pomocy siekiery, młotka i przecinaka lub innych narzędzi. Warto wiedzieć, że przerębel w grubej skorupie lodowej należy wyrąbywać stopniowo - w zaznaczonym okręgu warstwy lodu usuwaj kolejnymi, cienkimi partiami, aż ostatnią z nich będziesz mógł łatwo rozbić na całej powierzchni koła. Jeśli przebijesz na początku mały otwór na wylot, woda natychmiast zaleje powstałe wgłębienie, a próby dalszego pogłębiania przerębla będą już drogą przez mękę... (wiem, bo doświadczyłem - zdjęcie poniżej).
Autor w trakcie pracy nad przeręblem...
Danka czyniąca przerębel.
Gorąca herbata. Polecam. Warto zabrać na morsowanie. Z imbirem, cytryną, sokiem malinowym i innymi wynalazkami, po kąpieli w zimnej wodzie smakuje wyjątkowo przyjemnie. Niedawno mój znajomy przyniósł herbatę z dodatkiem wiosennego syropu z młodych pędów sosny - wspaniała sprawa.
Olejek, balsam do ciała itp. - nie znam się na takich kosmetykach ale dodam, że morsowanie, zwłaszcza podczas dużego mrozu, silnie wysusza skórę. Nieprzyjemne tego efekty możesz odczuć po założeniu stroju. Czasami warto więc po kąpieli natrzeć ciało odpowiednim specyfikiem, na czym, rzecz jasna, najlepiej znają się kobiety.
Wiele osób podczas morsowania nie zanurza głowy a nawet pływa w czapce. Ja sam nigdy nie używam czapki i bardzo lubię nurkować w lodowatej wodzie. Ale to już kwestia osobistych preferencji.
Polecam i życzę miłych wrażeń :)