Technika jazdy karwingowej jest techniką naturalną jazdy na nartach. Niemniej nawet w tym naturalnym modelu, niektóre ruchy i pozycje nie do końca są zgodne z naszą intuicją.

Data dodania: 2010-12-18

Wyświetleń: 5050

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Technika jazdy karwingowej jest techniką naturalną jazdy na nartach. Stoimy na nartach w naturalnej, wygodnej pozycji, kierujemy swoje ciało w kierunku w którym jedziemy i nie wykonujemy nienaturalnych, niepotrzebnych ruchów. Najprościej mówiąc: postawione na krawędziach narty jadą same a my kierujemy nimi głównie przez przenoszenie naszego środka ciężkości. Niemniej nawet w tym pięknym naturalnym modelu, niektóre ruchy czy pozycje nie do końca są zgodne z naszą intuicją czy nabytymi odruchami.

Dominacja narty zewnętrznej

Jedną z podstawowych zasad jazdy na nartach jest zdecydowane obciążanie jednej nogi - nogi zewnętrznej. Jest to udowodnione w oparciu o prawa fizyki, że przyłożenie całego lub prawie całego naszego ciężaru do krawędzi narty zewnętrznej powoduje głębsze wbicie się narty w śnieg i lepsze trzymanie narty niż rozłożenie naszego ciężaru jednocześnie na krawędzie narty zewnętrznej i wewnętrznej. Ma to szczególne znaczenie na stokach twardych i stromych, gdzie tylko doskonałe trzymanie narty pozwala nam kontrolować jazdę i uchronić się przed gwałtownym ześliźnięciem się narty i w efekcie często upadkiem.

Tak więc stosujemy zawsze zasadę „dominacji narty zewnętrznej”: w trudnych warunkach rygorystycznie a w warunkach łatwiejszych (łagodny stok, miękki śnieg) w wersji bardziej poluzowanej.

Jazda na jednej nodze jest nieco przeciwna naszemu naturalnemu odruchowi podpierania naszego ciała tak szeroko jak to możliwe, odruchowi, który nam podpowiada równe używanie obu nóg. Zwalczenie tego odruchu nie jest trudne ale wymaga pewnego świadomego wysiłku. Najprościej to osiągnąć ćwicząc przesadną wersję „dominacji nogi zewnętrznej” czyli jazdę na jednej nodze.

Do tego ćwiczenia najlepiej wybrać łagodnie i równo nachylone niebieskie trasy, unikając jednakże odcinków bardzo płaskich – zbyt wolna jazda na jednej nodze jest chyba jeszcze trudniejsza niż jazda zbyt szybka.

Nabierając wprawy z czasem zwiększamy stromość stoku, prędkość jazdy i czas przebywania na jednej nodze aż do momentu w którym stanie się to naszym nowym, odruchowym sposobem jazdy. Należy pamiętać, że w normalnej jeździe noga wewnętrzna pozostaje na śniegu i pełni w mniejszym lub większym stopniu rolę podpierającą.

Pochylenie do przodu

Drugą, nie do końca zgodną z naszymi odruchami, pozycją na nartach jest pochylenie do przodu i dociśnięcie przodów nart, szczególnie w początkowej fazie skrętu. Taka pozycja ma istotne przewagi nad intuicyjnym i często obserwowanym na stoku jeżdżeniem w pozycji odchylonej do tyłu tzw. „jeżdżeniem na tyłach”. Po pierwsze angażujemy mocniej w skręcie przednią część nart, wyraźnie wyznaczając czy wręcz wycinając w śniegu tor, po którym następnie porusza się cała narta. Po drugie, ze względu na głębsze taliowanie przedniej części nart w porównaniu do tylnej części, wykorzystując przody nart wyznaczamy ciaśniejszy łuk jazdy a pogłębiając lub zmniejszając nacisk na przody modyfikujemy odpowiednio promień skrętu. Kolejną, niebanalną przewagą jazdy na przodach jest dużo mniejsze ryzyko niż w jeździe na tyłach „wyjechania” nart spod nas do przodu, skutkującego upadkiem i bolesnym obiciem tylnej części ciała.

Docisk przodów możemy ćwiczyć na wiele sposobów.

Pierwszym sposobem jest świadome pochylanie naszej sylwetki do przodu w trakcie normalnej jazdy, szczególnie na początku skrętu. Potwierdzeniem tego pochylenia jest uczucie nacisku na języki butów a dowodem niepodważalnym stały kontakt przedniej części nart ze śniegiem we wszystkich fazach skrętu, widoczny na zdjęciach lub filmach z naszej jazdy.  Jeśli sprawia nam to szczególne kłopoty (a często sprawia) możemy ćwiczyć wymuszony docisk przedniej części nart, jeżdżąc z rękoma położonymi na kolanach, dociskającymi mechanicznie nasze golenie do języków butów. Kolejnym ćwiczeniem, możliwym do połączenia z ćwiczeniem „spokojnych ramion”, (o czym za chwilę) jest jazda ze złączonymi w pozycji poziomej kijkami, które za każdym razem, gdy przechodzimy do fazy inicjacji skrętu, zdecydowanie wypychamy do przodu.

Spokojne ramiona

Jazda na nartach to ćwiczenie dynamiczne. Naprzemienne przenoszenie naszego środka ciężkości z jednej strony nart na drugą i każdorazowe łapanie równowagi w skrajnym bocznym wychyleniu ma w sobie coś z chodzenia po linie. I tak jak w chodzeniu po linie, młody linoskoczek macha dość chaotycznie rękoma, tak i my wykonujemy wiele ruchów ramionami, które mają (tak się nam przynajmniej wydaje) pomóc nam złapać równowagę. Z czasem linoskoczek, który zostaje mistrzem i adept narciarstwa wraz z rozwojem swoich umiejętności stwierdzają, że im bardziej oszczędne ruchy rąk i spokojniejsze ramiona tym bardziej płynne i łatwiejsze utrzymanie równowagi. Dlatego powinniśmy od początku dążyć do uspokojenia naszych ramion i ograniczenia ruchów rąk do minimum. W skrajnym wariancie jazdy szerokimi, łagodnymi skrętami, nasze ramiona pozostają praktyczne w bezruchu a co więcej ze względu na załamanie w biodrach (o czym za chwilę) nasze barki a więc i ramiona są w drugiej i trzeciej fazie skrętu w pozycji równoległej do podłoża.

Jest to ideał, do którego dążymy. W rzeczywistości, na stoku obserwujemy wiele wariantów niepoprawnego prowadzenia ramion w skręcie. Najczęściej spotykane błędy to zostawanie rąk z tyłu a szczególnie opadanie i zostawanie z tyłu ręki wewnętrznej (ale przy nadmiernej rotacji ciała w dół stoku, możliwy jest też wariant odwrotny czyli zostawanie z tyłu ręki zewnętrznej). Ponadto istnieje szeroka gama najróżniejszych „wymachiwań” kijkami, które obserwujemy na stoku, część z nich wydaje się być blisko technice szermierki.

Aby oduczyć się wszelkich wariantów nadmiernie aktywnych ramion, musimy je całkowicie uspokoić, niejako „zamrozić” w jednej właściwej i wygodnej pozycji.

Służy temu jazda ze złączonymi kijkami trzymanymi poziomo lub w wersji nieco trudniejszej trzymanym osobno w pozycji pionowej ale utrzymywanymi na tym samym poziomie.

Załamanie w biodrach

Ostatnim już elementem, na który chcemy zwrócić uwagę, a który często sprawia nam trudność, jest boczne ugięcie naszej sylwetki w czasie jazdy na nartach czyli załamanie w biodrach. Naturalną reakcją na narastająca siłę odśrodkową, powstającą w czasie szybkiego skrętu jest po prostu pochylenie naszego ciała w kierunku środka tego skrętu. Tak robią kolarze torowi czy my jadąc na rowerze w trakcie pokonywania łuków; tak robią łyżwiarze szybcy na zaokrąglonych częściach toru.

W przypadku jazdy na nartach, nasz punkt podparcia nie pada dokładnie w naturalnym rzucie naszego środka ciężkości tak jak na rowerze (środek wąskiej opony) czy łyżwach (wąska łyżwa). Na nartach tym punktem podparcia jest leżąca bardziej lub mniej z boku, w zależności od szerokości narty pod butem, krawędź narty. Dlatego też aby tę krawędź maksymalnie dociążyć, przesuwamy nasz środek ciężkości jeszcze bardziej do środka skrętu, wypychając w tym kierunku nasze biodro. W tym czasie nasza górna połowa odgina się nieco w druga stronę i w ten sposób uzyskujemy doskonale dociążoną krawędź a jednocześnie jej maksymalne zakrawędziowanie – wbicie w śnieg. Obydwa efekty, zsumowane razem, dają nam to czego najbardziej potrzebujemy w dynamicznym skręcie – doskonałe trzymanie narty.

Nauka ugięcia w biodrach również opiera się głównie na świadomym „wpychaniu” biodra wewnętrznego w kierunku środka skrętu w trakcie normalnej jazdy i kontroli postępu poprzez analizę zdjęć lub filmów z naszej jazdy lub obserwacje przyjaciół, z którymi jeździmy.

Jeśli ze względu na nawyki, budowę ciała czy naturalną ograniczoną gibkość w biodrach, ruch wpychania biodra przychodzi nam z dużym trudem, możemy sobie pomóc wpychając je mechanicznie ręką zewnętrzną, czyli wykonując ćwiczenie zwane popularnie „krakowiaczkiem”.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena