UE powstała, a właściwie EWG powstała jako gospodarczo-polityczny sojusz Europy Zachodniej, zachęcanej nieco przez USA, oraz przez kosmopolityczne państwa takie jak Belgia, czy Holandia, a także republikańska Francja, wymierzony przeciw hegemonii ZSRR. Z czasem EWG/UE stała się coraz bardziej polityczna, nie przestając być gospodarcza, co wielu przeraża. Wbrew temu co ludzie myślą osławiona Bruksela czy Sztrasburg nie mają wielkiej siły własnej, lecz jedynie skromną administrację (Robert Menasse wykazał, ze mniejszą nawet niż miasto Wiedeń), dlatego stanowi dobry cel do bicia i nie może się bronić, ponieważ cała jej siła bierze się z dobrej woli Hollande’a, Merkel, Camerona, i jeszcze 2-3 polityków, którzy niechętnie cedują choćby cząstkę swej mocy pochodzącej z potencjału ich państwa na instytucję unijną.
Jak polityk wypali się w kraju, jedzie do Brukseli, stąd najlepsi często pozostają we własnych krajach, kiedy coś mu się nie uda w Hiszpanii, czy innej Grecji, zwalić może winę na UE, której prawdziwa mizerna siła własna nie jest znana obywatelom. UE jest silna wtedy, gdy narody mówią mniej więcej jednym głosem, np. kiedy Merkel i cała UE nakazała Putinowi cofnąć zakazy na wwóz polskiego mięsa; car Władymir podkulił wtedy ogon, niestety zgoda jest rzadka, i musi tak być, bo ludzie nie są doskonali, ale pomysł jest doskonały; UE zastąpiła wojny – kłótnią, a mordownię – draką – tylko tyle i AŻ TYLE. Jako liberał, czyli człowiek, dla którego kultura i narody są historycznym przypadkiem, jestem całym sercem za tym projektem – wzbudzającym podziw nawet w krajach będących potencjalnymi przeciwnikami Unii - mimo iż wśród jego twórców, prócz liberałów znajdują się też inni internacjonaliści (chadecy i socjaliści). Nie dajmy się narodowcom, konserwatystom i innym absolutystom kulturowym, którzy zwykle są po prostu za głupi lub zbyt sfrustrowani by docenić elementarne zasługi UE, i którzy zyskują poparcie przez wyolbrzymiania obecnego kryzysiku (1929 to to nie jest, prawda?) finansowego.