Nigdy nie była w pełnym stopniu uporządkowana, ale możemy śmiało powiedzieć, że dziś zdecydowanie bardziej mamy do czynienia z ubraniami, które nie są do końca parlamentarne.
Brzydkie słowa
Skoro o nieparlamentarności, to należałoby zacząć od wszelakich wulgaryzmów, które pojawiają się nader często. Przede wszystkim na wszelkiego rodzaju T-shirtach, ale także na bluzach czy dresowych spodniach. Dziś całkiem normalne jest to, że ktoś poprzez swoje ubranie każe komuś spadać, tylko, że w nieco mocniejszych słowach. Co więcej, nie afiszuje się tego typu napisów wyłącznie w języku obcym jak było to dotychczas popularne. Słynne angielskie odmiany słowa na „f”, które weszły już do kanonów światowej mody, są coraz częściej swoistego rodzaju przeżytkiem. Być może profesor Miodek nie jest z takiego stanu rzeczy w pełni zadowolony, ale są tacy, którzy taką ideę rzecz jasna pochwalają. Nie możemy się przecież oszukiwać, że większość Polaków takich słów nie używa. Po prostu nie robi tego zazwyczaj przy mamie albo przy dzieciach.
Substancje
W Polsce zauważalny jest także duży popyt na ubrania, które niosą ze sobą treść wielu substancji, nazywanych powszechnie używkami. Te odnoszące się do piwa czy nawet wódki są również czymś całkiem normalnym. Prawdziwy modowy zaszczyt spotyka jednak substancje, które są w naszym kraju niedozwolone. T-shirt czy bluza z tak popularnymi „ziołami leczniczymi” również wchodzą do modowej normy. Pytanie, czy można się temu dziwić i czy należy sprzeciwiać, bo w końcu, co złego jest w kawałku materiału, który często ludziom pomaga się lepiej poczuć.
Seksualność
Od kiedy zaczęto o nim mówić zdecydowanie głośniej, pojawia się wszędzie. Ogromna liczba rzeczy zwraca się w stronę seksualności. Mowa tutaj nie tylko o ubraniach, które odsłaniają niemal całe ciało, ale o samych motywach. Tak jak w przypadku brzydkich słów i substancji, na ubraniach pojawiają się, szczególnie w męskich kolekcjach podobizny pań, raczących nas swoim bardzo otwartym seksapilem.