Nawet jeśli kraina dziecka to nie tylko urocze nonsensy i rozczulająca naiwność, ale mnóstwo oryginalnych pomysłów i innowacji, wobec których bywamy na ogół zupełnie bezradni, to dziecko w nie wierzy i traktuje śmiertelnie poważnie. Spróbuj 5-letniemu supermanowi zabrać wystrugany kij, który przytachał do domu z niedzielnego spaceru do parku, to przekonasz się na własnej skórze, że to, co dla Ciebie jest kijem nadającym się do utylizacji, dla dzieciaka stanowi jednocześnie narzędzie do zamieniania zwykłych rzeczy w złoto, świetlisty miecz do obrony przed złymi czarownikami i wehikuł czasu (wystarczy tylko wsiąść na ten kij i wypowiedzieć kilka magicznych słów). Czy nie wydaje Ci się, że nasz poważny dorosły świat z reguły opiera się na co najmniej umownych zasadach — dokładnie tak, jak to robią dzieci? Czym są bowiem papiery wartościowe, certyfikaty, współczesne banknoty i plastikowe karty płatnicze, jeśli nie iluzją i „matriksem”, który istnieje tylko dlatego, że:
1. Wszyscy godzimy się na to, że są symbolem określonych wartości.
2. Wszyscy wierzymy, że mają jakąkolwiek wartość.
Tak więc nasz tak bardzo poważny i racjonalny świat opiera się na nieco infantylnych zasadach:
1. Wierze, wspólnej dla wszystkich dorosłych uczestników tego teatrzyku, w którym posługujemy się groźnie i uczenie brzmiącymi nazwami. Te poważnie brzmiące nazwy zastąpiły dziecięce magiczne różdżki i kryteria bogactwa mierzonego w wieku 5 lat np. kolekcją kapsli, etykietek z butelek lub samochodów na resorach: środek płatniczy, jednostki funduszu inwestycyjnego, papiery wartościowe, akcje giełdowe, polisy ubezpieczeniowe, zysk kapitałowy lub roczna stopa zwrotu, wreszcie apokaliptyczny zwrot „egzekucja długu” (chociaż chodzi przecież o „egzekucję” dłużnika).
2. Społecznej zgodzie na to, że to, co nazywa się papierami wartościowymi, istotnie ma jakąś wartość, a polisa ubezpieczeniowa zapewnia bezpieczeństwo czasami równie realne jak nieśmiertelność, dzięki magicznej różdżce, którą stwarza się z patyka znalezionego na trawniku.
3. Powszechnej ufności w to, że banknoty i pieniądze nie tylko same mają wartość, ale również służą do mierzenia wartości towarów, które chcemy kupić lub które mamy, albo rozmaitych usług, z których korzystamy, lub które sami sprzedajemy.
Jaki jest powód, dla którego fryzjer w centrum Warszawy bierze 3 razy więcej niż tak samo dobry fryzjer na osiedlu w Legionowie, 20 kilometrów dalej? Dlaczego modne spodnie Levi’s 501 na wyprzedaży w Grecji, gdzie często bywam, kupię za 10 euro, zaś w firmowym sklepie w Polsce te same szmatki, bez których nie mogę, lub wydaje mi się, że nie mogę się obyć, kupię za co najmniej 200 złotych? Pięć razy drożej! Cena za metr kwadratowy apartamentu w Warszawie kilka lat temu przekraczała 11 000 złotych, w 2010 roku luksusowe apartamenty znajdowałem o ponad połowę tańsze. Kiedy bank daje Ci kredyt na samochód, jego wartość wynosi 20 000 złotych — powiedzmy, że jest to 6-letni volkswagen. Ale rok później, jeśli tylko przestaniesz płacić raty kredytowe, rzeczoznawca bankowy wyceni ten samochód na jakieś 2000–3000. Myślę, że sam możesz podać z własnego doświadczenia setki takich przykładów. Wiara, zaufanie i powszechna zgoda — oto fundamenty współczesnego systemu finansowego, który na pierwszy rzut oka jawi się jako przestrzeń w 100% racjonalna, uporządkowana i rządząca się idealnie matematycznymi regułami. Bez nich nasz tak bardzo świecki i tak bardzo dorosły, poważny i racjonalny świat nie przetrwa dłużej niż magiczna różdżka 5-latka.
Pieniądze istnieją tylko dopóki w nie wierzymy. Pieniądze papierowe nie mają praktycznie żadnego pokrycia w kruszcach, pieniądze elektroniczne to tylko impulsy, które mają z kolei znikomy związek z ilością papierowych banknotów na rynku. Żyjemy w czasach niezwykłych, niepowtarzalnych, osobliwych i zdumiewających. Oto po raz pierwszy w dziejach każdy może pozyskać tyle pieniędzy i dóbr materialnych, ile zechce. Pieniędzy można wykreować więcej, niż każdemu z nas potrzeba do dostatniego życia. Jednak wszyscy postrzegają nasz świat jeszcze w starych kategoriach walki o byt, morderczej konkurencji i bezwzględnego współzawodnictwa. Współzawodnictwo i konkurencja mają — i zawsze będą miały — zbawienny, głęboki i uniwersalny sens.
W sporcie, nauce czy np. kiedy dwóch facetów zabiega o tę samą kobietę. Ta ostatnia sytuacja jest rzeczywiście trudna (dla facetów oczywiście) i bardzo rozwija kreatywność oraz pomaga w pielęgnowaniu zdrowej determinacji. Z pieniędzmi jest inaczej: jeśli staramy się o tę samą sumę, dokładnie te same pieniądze, to tak bywa chyba już tylko w konkursach esemesowych lub w lotto. Pieniędzy wystarczy i dla Ciebie, i dla mnie, nawet jeśli i Ty, i ja ubiegamy się równocześnie o kredyt hipoteczny lub prowadzimy interesy dokładnie w tej samej branży, w tym samym segmencie rynku. To, co do niedawna było skończoną pulą, stało się obszarem, gdzie czujesz tajemniczy oddech nieskończoności. Równocześnie to, co zostało nam dane w obfitości przekraczającej nawet granice wyobraźni, staje się towarem deficytowym. To nasza miłość, serdeczność, uprzejmość, wiara i wspaniałomyślność. Tego każdy z nas ma nieskończenie wiele i każdego dnia może się tym dzielić ze światem. Dawać i otrzymywać. Z jakichś jednak tajemniczych powodów uśmiercamy te niebiańskie uczucia, tępimy je wytrwale każdego dnia i zastępujemy oziębłością, egoizmem i lękiem.
Gdyby większość z nas, żyjących w Polsce, pojęła naturę współczesnego pieniądza, prawdopodobnie żyłoby nam się znośniej, a klimat społeczny sprzyjałby jak największej kumulacji pieniędzy i ich pomnażaniu. Tak jak to się dzieje w wielu innych nacjach na świecie, przywiązanych jednocześnie do ścisłego współdziałania na rzecz wspólnego dobra, zaś z drugiej strony stwarzających warunki i stymulujących rozwój indywidualności i jednostek wybitnych...