Wśród moich artykułów jest taki pod tym samym tytułem. Proszę Cię - przeczytaj go najpierw i dopiero potem wróć do tych wierszy, albowiem stanowią one jakby ciąg dalszy bycia na Mazurach. Dzika przyroda, las, prymityw dookoła - to daje upust różnym naszym zachowaniom. Co roku to podpatruję lub uczestniczę siłą rzeczy.

Data dodania: 2012-10-15

Wyświetleń: 1739

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

 

MAZURSKI  OBOZOWY  WIECZÓR

 

Znów siedzimy przy ognisku.

Włodek naciął sporo drzewa.

Każdy trzyma po kieliszku –

Panna Jadzia dziś polewa.

          Ogień płonie, iskrą strzela,

          Zosia strasznie się zaśmiewa

          Z tego, co jej rzekła Hela.

          Panna Jadzia znów polewa.

 - No to zdrowie! – Jurek woła.

Artur Coli se dolewa.

Wszyscy piją dookoła.

Panna Jadzia już polewa.

           - Są patyki i kiełbaski

          Jeśli ma ktoś z was życzenie! –

          Już na twarzach złote blaski.

          Rozpoczyna się pieczenie.

 - Nie kręć ostro, bo ci zleci! –

 - Pilnuj swojej, bo się pali! –

 - Trzymaj. Ja zajrzę do dzieci. –

Panna Jadzia lufę wali.

          Michał z nikim nie rozmawia -

          Ani z żoną, ani z siostrą

          I wódeczki też odmawia –

          Wczoraj było bardzo ostro…

Dzisiaj co najwyżej piwko –

Z zimnej wody buteleczka.

Zza ogniska, naprzeciwko,

Głos: - Hej, Jadzia! Gdzie wódeczka!? -

          Wszyscy niby rozmawiają,

          Michał drzemie, Kasia ziewa,

           Mówią, ale nie słuchają.

          Jadzia sobie też polewa.

Druga w nocy. Wszyscy poszli

I nikomu nie przeszkadza,

Że niektórzy już nie doszli.

Teraz pije panna Jadzia.

          I codziennie przy ognisku

          (Aż z radości dusza śpiewa!)

          Tak siedzimy, pysk przy pysku –

          Zawsze inny ktoś polewa.

To jest polski wypoczynek,

Niech się tutaj nikt nie gniewa,

Plenerowy odpoczynek!

No, a Jadzia nam polewa.

                                                    24.08.2012 r.

                                                        1250

BALANGA  U  SZWAGRA

 

Ja preferuję wczasy rodzinne.

Szwagrowie mają te same gusta.

Lubimy plener. Nie żadne inne.

Najlepiej w przyrodzie, która jest pusta.

          Mieszkam na jachcie. Szwagier w przyczepie.

          Ja przy pomoście, on głębiej w lesie.

          Trudno powiedzieć, kto mieszka lepiej.

          O! Wrócił z miasta. Zakupy niesie.

Potem przychodzi i mówi te słowa:

 - Pod wieczór przyjadą dwie dupcie z miasta.

Odbędzie się u mnie balanga fajowa

I nie dyskutuj – masz być i basta!

          Jak tylko u mnie ognisko zapłonie

          Podrywaj odwłok, bierz jakieś piwo,

          A zresztą zabierz, co wpadanie w dłonie

          I dawaj do mnie szparko a żywo! -

 - No, w dechę – myślę – jest propozycja,

Gdy można jakąś pannę wyhaczyć.

W dupie z wiernością! Precz prohibicja!

Przecież urlopy muszą coś znaczyć! –

          Siedzę na łodzi. Spokojnie czekam

          Aż w końcu u szwagra dym się pojawi.

          Z wypiciem piwa wciąż zwlekam i zwlekam…

          Wypiłem łyka. Łyk mnie nie zbawi…

Minęła jedna i druga godzina.

Oczekiwania to czas był niemały.

Patrzę nad trzciną: a dymu ni ma.

Czyżby dupeńki nie przyjechały?

          Minęła trzecia i czwarta godzina,

          Libido jakby zaczyna zamierać.

          Patrzę nad trzciną, a dymu ni ma.

          Wypiłem ćwiartkę. Pora umierać.

Nagle u burty dwie hoże dziewoje

Stają z uśmiechem (tu dech mi zaparło),

No i meldują (aż przyznać się boję),

Że one by chciały ze mną na tarło!:

           - Przyszłyśmy do pana. Proszę się zgodzić.

          U pana szawgra z balangi chała.

          To my wolimy u pana na łodzi,

          Bo żona do niego dziś przyjechała. –

                                                            20.08.2012 r.

                                                                2036

          I proszę o wybaczenie za te trzy słowa, ale bez nich nie byłoby tego wiersza :)

Licencja: Creative Commons
0 Ocena