Jeżeli mówimy o konkurencjach lekkoatletycznych, to zawsze dzieliły się one na ważne i mniej ważne, na emocjonujące i mniej emocjonujące. Mówimy tu o zainteresowaniu ogólnym, a nie krajowym, gdzie owe emocje mogą towarzyszyć nawet konkurencjom mało prestiżowym.

Data dodania: 2012-07-23

Wyświetleń: 2610

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

On początków lekkoatletyki i Olimpiad, szczególnie jedna konkurencja budzi wielkie emocje i zainteresowanie. Mowa tu o biegu sprinterskim na 100 m. Owa konkurencja to fenomen, uznawana jest za królewską i najbardziej wyczekiwaną. Dlaczego? Z wielu przyczyn. Jest chyba najkrótsza, sam finałowy bieg trwa około 10 sekund, w których wszystko się rozstrzyga. Podczas sprintu widzimy bezpośrednią rywalizacją zawodników, zarówno ze sobą, jak i z czasem. Bieg na 100 metrów jest banalnie prosty i nie wymaga żadnej wiedzy dla kibica. Kto dobiegnie pierwszy, ten wygrywa - proste. Wiadomo też, co trwa krótko i szybko, nie Michael Johnsonnudzi się. No i najważniejszy aspekt – zwycięzca ma miano najszybszego człowieka globu! To właśnie wszystkich elektryzuje. Owa szybkość i siła, którą sprinterzy muszą wykazać w ciągu kilku sekund. Przygotowują się miesiącami, aby przez te 10 sekund pobiec najszybciej, jak się da.

Również aspekt wyglądu ma tu znaczenie, gdyż biegacze na 100 m czy 200 m, jak żadni inni, przypominają gladiatorów. Bardzo duża muskulatura z idealnymi proporcjami bez grama tłuszczu. Ich ciała są niczym maszyny do szybkiego biegania. Wielkie emocje biegom na 100 m towarzyszyły od zawsze. Warto przypomnieć historię Jesse’ego Owensa, amerykańskiego sprintera, który na Olimpiadzie w Berlinie swoim niesamowitym biegiem upokorzył samego Hitlera. To właśnie sprinterzy są jednymi z największym gwiazd, a tacy sportsmeni jak Carl Lewis, Michael Johnson czy obecnie Usain Bolt, to najbardziej rozpoznawalni lekkoatleci.

Biegi mają jeszcze jeden wymiar, walkę z czasem i łamanie barier. Niegdyś barierą było 10 s, ale stopniowo, co jakiś czas, były urywane kolejne setne części sekundy. Czy to może trwać w nieskończoność? Oczywiście nie, więc gdzie jest ta granica ludzkich możliwości? Wydawało się, że rekord Michaela Johnsona z 1996 r. na 200 m. nigdy nie zostanie pobity (19:32 s), aż do czasu, kiedy światu objawił się Usain Bolt i urwał 0,02 s. Również kiedy Carl Lewis w sprincie schodził poniżej 9:90, wydawało się, że to kres ludzkich możliwości, jednak kolejni biegacze urywali po 1 lub 2 setne części sekundy, by w 2009 roku wspomniany Jamajczyk zaszokował świat, bijąc rekord o 0,2 s, co w sprincie jest przepaścią. Czy to szczyt możliwości ludzkiego organizmu, czy można biegać jeszcze szybciej? Zapewne można, a przekonać się o tym możemy już podczas zbliżającej się Olimpiady w Londynie, gdzie bieg na 100 m znowu zelektryzuje cały sportowy świat.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena