Pogrzeb żuru i śledzia
Dawniej, zwłaszcza na wsi, post przestrzegany był bardzo rygorystycznie. Przez 40 dni unikano jedzenia cukru, tłuszczów roślinnych, nabiału i przede wszystkim mięsa. Zamiast tego żywiono się żurem staropolskim oraz śledziami. Nic dziwnego, że po miesiącu takiej diety słowa „żur” i „śledź” przyprawiały każdego o mdłości. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na koniec Wielkiego Postu. W Wielki Piątek z każdej wsi wyruszały uroczyste orszaki, które zmierzały poza jej granice, aby wrzucić do specjalnie wykopanego dołu gar z żurem i parę śledzi. Wszystko odbywało się przy akompaniamencie muzyki, żartobliwych przyśpiewkach i radosnych okrzykach uczestników orszaku.
Wieszanie Judasza
Wieszanie Judasza albo inaczej Judaszki to ludowy zwyczaj mający wiele wspólnego z topieniem Marzanny. Przed chrystianizacją Polski pogański lud topiąc kukłę Marzanny świętował nadejście wiosny. Kościół pragnąc ograniczyć pogańską obrzędowość, zastąpił Marzannę Judaszem, którego należało powiesić (najczęściej na wieży kościoła), a następnie ukamienować. Na koniec wrzucano jego szczątki do rzeki. Do dziś zwyczaj ten kultywowany jest w okolicach Jarosławia na Podkarpaciu.
Pucheroki
Jest to zwyczaj kwestowania w Niedzielę Palmową nadal kultywowany w podkrakowskich Zielonkach i Tomaszowicach. Młodzi studenci, a dawniej żacy, przebierają się w owcze skóry i chodzą od domu do domu wyśpiewując kolędy kantyczkowe. Każdy z nich nosi ze sobą długi patyk obwiązany kolorową bibułą, którym stuka w podłogę odwiedzanego domu. Uderzenie laską pucherską miało przynieść szczęście i dobrobyt, dlatego pucherocy byli chętnie wpuszczani do domostw i hojnie nagradzani za swe występy.
Półpoście
Mało kto był zdolny do poszczenia prze niemal 6 tygodni, więc w dwudziestym dniu Wielkiego Postu dozwolony był mały przerywnik. Dzień ten nazywano półpościem i nie miał on nic wspólnego z wielkopostną powagą. Młodzi chłopcy biegali po wioskach i miastach hałasując na drewnianych kołatkach, zaś kawalerowie poszukujący kandydatki na żonę rozbijali o drzwi domostw panien na wydaniu gliniane garnki wypełnione popiołem. Alternatywą było uderzanie w drzwi tak zwanym szlagiem, czyli drewnianym młotkiem. Prawdopodobnie od tego zwyczaju wzięło się powiedzenie „Szlag mnie trafi”, które dawniej oznaczało rychłe zamążpójście, a obecnie duże zdenerwowanie. Swoją drogą, ciekawa konotacja...
Polska tradycja wielkanocna jest bardzo bogata i niemal każdy region wykształcił własne obyczaje i obrzędy. Szkoda, że w dzisiejszych czasach coraz więcej ludzi ogranicza się tylko do pomalowania pisanek i upieczenia baranka.