Rok temu w konkursie drużynowym na tej samej skoczni zajęliśmy trzecią pozycję, dlatego w tym roku oczekiwaliśmy czegoś więcej niż tylko siódmego miejsca. To wynik znacznie poniżej oczekiwań, tym razem reprezentacja Polski skakała w składzie: Maciej Kot, Piotr Żyła, Krzysztof Miętus i Kamil Stoch. Polacy nie byli w stanie nawiązać walki z najlepszymi. W jeszcze gorszych nastrojach pd naszych byli Austriacy, bo zajęli drugie miejsce. Wynik dobry, ale nie dla ekipy Alexandra Pointnera zwłaszcza na dwa tygodnie przed mistrzostwami świata w lotach. Zwyciężyli Norwegowie, którzy wyrastają na faworytów mistrzostw świata.
W niedzielę, w konkursie indywidualnym, Stoch który w ostatnich tygodniach osiągał najlepsze wyniki w karierze i jest czwarty w klasyfikacji generalnej, musiał bronić dwupunktowej przewagi nad Tomasem Morgensternem. Inny z Austriaków, Gregor Schlierenzauer, liczył, że wyprzedzi Andreasa Koflera i założy żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata. Niestety sprawy przybrały inny obrót. Prowadzący faktycznie się zmienił, ale Kofler, który od początku sezonu prowadził oddał koszulkę Norwegowi Andreasowi Bardalowi. Po pierwszym katastrofalnym skoku dotychczasowy lider kopnął dmuchaną bandę i drugą serię oglądał już w roli kibica.
Bardzo dobrze spisał się Stoch, który był piąty. Powiększył też przewagę nad Tomasem Morgensternem do 27 punktów. Oprócz Stocha, w niedzielę punkty zdobyli Piotr Żyła 26 miejsce i Maciej Kot za 28 miejsce. Niedzielny konkurs dobitnie pokazał jak bardzo niedopracowany jest system rekompensat za wiatr. Ostatni czujnik umieszczony jest na 130. metrze, a najlepsi skakali między 140. a 150. metrem. Po konkursach w Willingen w klasyfikacji Team Tour prowadzi Norwegia. Austriacy spadli na czwartą pozycję. Do zakończenia rywalizacji w Team Tourze pozostały trzy konkursy dwa indywidualne w Klingenthal 15 lutego, w Obersdorfie 18 lutego i drużynowy w Obersdorfie 19 lutego.