W 2003 roku w tym samym miejscu na najwyższy stopień podium wchodził Adam Małysz. Co prawda ranga imprezy była wtedy trochę wyższa, bowiem Adam został wtedy mistrzem świata, ale wczoraj emocji nie zabrakło. Kamil wygrał swój piąty w karierze i drugi w tym sezonie konkurs Pucharu Świata i dzięki niemu po raz kolejny mogliśmy wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego. Do tej pory obecnie najlepszy polski skoczek wspominał skocznie w Predazzo wspominał przede wszystkim jako skocznie na której po raz pierwszy w Pucharze Świata ukończył w pierwszej dziesiątce. Zapamięta również tłumy polskich fanów z podniesionym w górę flagami. Po raz kolejny udowodnił, że jest w tym sezonie bardzo mocny i że można na niego liczyć. Stara się godnie zastąpić naszego mistrza z Wisły i trzeba przyznać, że wychodzi mu to całkiem nie źle. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata awansował na czwarte miejsce. Weekend w Predazzo nie zaczął się jednak dla Polaków tak pięknie. W sobotnim konkursie Kamil Stoch zajął siódme miejsce, a na pewno liczyliśmy na więcej. Punktowali jeszcze Maciej Kot i Krzysztof Miętus. Zawody wygrał Gregor Schlierenzauer i było to jego 40 zwycięstwo w karierze. W klasyfikacji wszech czasów wyprzedził naszego mistrza Adama Małysza.
Gregor ma jeszcze przed sobą Fina Matti Nykanena, który wygrywał zawody Pucharu Świata 46 razy pewnie myślał, że w niedzielę zmniejszy tą przewagę. Po pierwszej serii zajmował drugą pozycje, a Kamil był trzeci tracąc niewiele. Nieoczekiwanie prowadził Niemiec Andreas Wank jednak w finałowej serii skoczył słabiej. Za to Polak w kapitalnym stylu poleciał na odległość aż 131,5metra, a że Gregor wylądował półtora metra bliżej to Kamil mógł cieszyć się z piątej w karierze wygranej.