Jak zapewniają francuscy naukowcy, już pod koniec tego roku na rynek powinien trafić pierwszy przebadany odpowiednik ludzkiego feromonu, który – w przeciwieństwie do większości wyekstrahowanych do tej pory związków - nie podnosi atrakcyjności seksualnej, lecz uspakaja i daje poczucie bezpieczeństwa.

Data dodania: 2012-01-26

Wyświetleń: 1504

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Prof. Patrick Pageat, Dyrektor Naukowy Instytutu Badawczego Pherosynthese został przepytany o to, jak działa i jakie efekt przynosi syntetyczny odpowiednik ludzkiego feromonu kojącego – HAP (Human Appeasing Pheromone), który – w wyniku wieloletnich badań - udało mu się otrzymać. Najnowsze odkrycie to nic innego, jak odpowiednik feromonu produkowanego przez gruczoły łojowe wokół sutka u karmiących matek (tzw. gruczoły Montgomery'ego). Po porodzie zwiększają one swój rozmiar na tyle, że wyglądają jak ziarenka kuskusu i wydzielają substancje, które działają kojąco na dziecko. Jak wynika z eksperymentów przeprowadzonych przez prof. Pageat’a i jego zespół, HAP działa nie tylko na niemowlęta, ale i na starsze dzieci. Okazuje się bowiem, że i kilkuletnie dzieciaki reagowały na ten związek, przytulając szmaciane lalki nasączone HAP. W grupie dzieci, które dostały „feromonowe” lalki odnotowano też stabilny puls, spokojniejsze serce - stawały się pogodniejsze, bardziej zrównoważone i chętne do współpracy.

Wyniki przeprowadzonych badań zmotywowały profesora do dalszych eksperymentów, udowadniających pozytywny wpływ HAP na dorosłych. - Właśnie rozpoczynam trzy próby kliniczne: we Włoszech poddamy badaniu setkę kilkuletnich dzieci, które mają problemy ze snem. Będę sprawdzał HAP także na dorosłych: druga próba, w Pizie, będzie dotyczyła 50 osób z zaburzeniami hormonu wzrostu. Tej przypadłości często towarzyszą wahania emocjonalne, na które spróbujemy wpłynąć, używając HAP. W Belgii przetestujemy go na 50-osobowej grupie ludzi z poważną otyłością, takich, którzy ważą ponad sto kilogramów. Spróbujemy się przekonać, czy ten relaksujący feromon pomoże im wytrwać podczas kryzysów wywołanych trudnymi dla nich dietami – deklaruje prof. Pageat.

Jak podkreśla Prof. Pageat, feromonoterapia, czyli stosowanie syntetycznych odpowiedników feromonów kojących, jest metodą naturalną, bo opiera się na sposobie, w jaki porozumiewają się zwierzęta. Metoda ta staje się coraz popularniejsza, ponieważ nie ma skutków ubocznych, nie powoduje senności, otępienia, nie uzależnia. Jest to zatem idealny punk wyjściowy do prac nad podobnymi rozwiązaniami w świecie ludzi. Pierwsze kroki zostały już poczynione i, jak zapewniają naukowcy, będą szły dalej. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak czekać na kolejne doniesienia o rozwoju badań nad tymi związkami i wierzyć, że już niebawem pomogą nam w – jeśli nie wyeliminowaniu - to znacznym obniżeniu poziomu ludzkiego stresu.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena