Współuzależnienie to pułapka. Wpadają w nią ludzie grzeczni, pracowici, odpowiedzialni, posłuszni.
Pułapkę zastawiają inni ludzie, na ogół nieświadomie, własnym przykładem. Współuzależnieni uczą innych, jak być współuzależnionym. Uzależnieni zaś swoim zachowaniem wywołują taki zamęt, że ich najbliżsi próbują ratować sytuację w rozpaczliwy sposób - zatracając siebie.
Współuzależnienie to sposób na rozwiązanie problemów bez ich prawdziwego rozwiązania. Czasem dlatego, że próbujemy rozwiązać problem, którego ani sami nie stworzyliśmy, ani nie my mamy wpływ na jego rozwiązanie.
Staramy się kontrolować coś, co nie podlega naszej kontroli. Poddajemy się huśtawce nastrojów, którą wywołuje ktoś inny. Jesteśmy sfrustrowani i potwornie zmęczeni, bo kolejne próby wszystkiego dają marne rezultaty, a każde zwycięstwo okazuje się krótkotrwałe. Przestajemy więc działać, tylko czekamy przykurczeni na coś złego, co się może stać i co najprawdopodobniej się stanie, a gdy to coś się staje - reagujemy.
W pułapkę wpadają przede wszystkim dzieci - one się najszybciej uczą, a z powodu swojej małości i bezbronności są też najgrzeczniejsze, to jest słuchają się. Dorośli pod wpływem stresu też się mogą wiele nauczyć, ale jeśli już mają jakąś współuzależnioną pamięć z dzieciństwa, niewiele potrzeba, by wpadli w potrzask.
Gdy się już raz ktoś nauczy tego, co umie każdy współuzależniony, reagować, kontrolować, siedzieć cicho, przykurczać się i ewentualnie poświęcać się dla dobra innych, trudno z tego się wyrwać. Dlatego jest to pułapka. Gdy znika nauczyciel, na przykład bliski uzależniony, współuzależnionemu wcale nie żyje się lepiej. Dostrzega dziurę emocjonalną, pustkę, niepojętą samotność. Inni ludzie, normalni, wydają się przeraźliwie nudni.
Dość często z jednego układu współuzależnionego wskakujemy w inny, z grupy 20 nieznajomych osób zwrócimy uwagę i bliżej się poznamy z tą, która stworzy nam odpowiednie piekiełko, z jakiego niedawno uciekliśmy.
Tak działa ludzka podświadomość.
Człowiek ma słabo działające zmysły, w porównaniu z psem czy kotem, czy ptakiem, ani wzroku szczególnie bystrego, ani węchu, ani smaku... w zasadzie ludzkość nie została obdarzona szczególnymi walorami jeśli o to chodzi. A jednak mózg człowieka to potężna maszyna, przetwarzająca takie ilości danych, że trudno to sobie wyobrazić. Potrafi interpretować informacje zbierane poprzez nasze oczy, uszy, nos, wszystkie te, których nie odbieramy świadomie, których nie rejestrujemy jako rzeczy zobaczone czy usłyszane. A jednak są, jest ich znacznie więcej niż tych, które sobie uświadamiamy.
Umysł je przetwarza i wyrzuca wynik w postaci porywu serca, niezrozumiałego pociągu, czy też "tego czegoś". Jeżeli czujemy porywy serca do osób, które jak się potem okazuje krzywdzą nas, można się zastanowić nad tym, jakież to informacje nasz umysł interpretuje jako "to coś"... może dzięki poznaniu siebie uda się nam poprawić swoje życie.