Kobiety, które kochają za bardzo, nie potrafią odrzucić człowieka czy układu zagrażającego i szkodliwego dla siebie. Nie potrafią uwzględnić własnego dobra, nie mając możliwości realnej oceny sytuacji. Kobiety takie nie ufają swoim uczuciom, a jeśli już się nimi posługują, to po to, by same siebie oszukiwać. Pozbawione mechanizmów obronnych i umiejętności posługiwania się nimi jak tarczą obronną, wikłają się w niebezpieczne i dramatyczne związki, od których uciekłby normalny człowiek. Kobieta płaci za to olbrzymimi kosztami emocjonalnymi. Próbując zerwać toksyczny związek, odciąć się od źródła niedoli, czuje ból związany ze znanym z lat dziecinnych wrażeniem pustki i grozą osamotnienia. Desperacka chęć życia z mężczyzną sprowadza się do dreszczu nadziei na odzyskanie uczuć i aprobaty, których nam w dzieciństwie poskąpiono.
Tak więc kobiety kochające za bardzo unikają mężczyzn, którym zależy na tym, by były szczęśliwe, zadowolone, spokojne i mogły się realizować. Taki spokojny i rozumiejący mężczyzna nie przyprawi o kołatanie serca, ucisku w gardle i skurczów w żołądku, które kobieta kochająca za bardzo zwykła nazywać miłością. Nie obdarzy tak ożywczym, tak elektryzującym dramatem i napięciem. Nie zada fizycznego bólu, nie ukarze za niedoskonałość kobiecej natury.
Kobieta wychowana w zdrowej rodzinie nie jest oswojona z walką o zainteresowanie bliskich i związanym z tym cierpieniem. Jeśli spotka mężczyznę, który stanowi dla niej źródło niepokoju, rozczarowania, gniewu, zazdrości czy jakiegokolwiek dyskomfortu psychicznego, uznaje go za kogoś dla siebie niewłaściwego. Ucieka od takiego mężczyzny natychmiast. W mężczyźnie szuka natomiast zrozumienia, współdziałania, szczerości, uczciwości i wzajemnej dbałości. Tylko w takim związku czuje się dobrze, bo taka była jej rodzina z relacjami bliskości i wzajemnej dbałości i troski.
Kochanie za bardzo - choć tak bolesne i rozczarowujące - jest udziałem nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. W ten nałóg popadają oni z analogicznych, jak kobiety, powodów. Przeważnie jednak emocjonalne okaleczenie w dzieciństwie wywołuje u mężczyzn tendencje do chorej miłości o innym obrazie, niż w przypadku kobiet. Z powodu współdziałania czynników kulturowych i biologicznych mężczyźni kompensują swoje emocjonalne kalectwo bardziej bezosobowo i zewnętrznie, a nie - intymnie. Obsesyjnie zajmują się pracą, sportem lub innym hobby. W skrajnych przypadkach bywają agresywni w swoich zachowaniach zarówno fizycznie, jak i psychicznie. W ten sposób próbują zwrócić na siebie uwagę bliskich i otoczenia, rekompensując deficyty uczuć z okresu swojego dzieciństwa. Kobiety natomiast rzucają się w związek, często właśnie z emocjonalnym kaleką, z jakże złudnym przekonaniem, że jak się postarają i będą kochać doskonale, to w zamian dostaną to, czego nie dane im było doświadczyć w dzieciństwie – miłość, poczucie bliskości i bezpieczeństwa.
Wszystkim kobietom życzę wolności od nawyku brania na siebie winy i wstydu tych, na których niedojrzałość, nikczemność i okrucieństwo przymykają oczy, by rnóc ich kochać mimo wszystko oraz pamięci o tym, że innych nie można zmienić - można zmienić tylko siebie.