Wenecjanin Giacomo Casanova (1725-1798) był w Paryżu kilkukrotnie. W 1750 roku Casanova przybył do stolicy Francji po raz pierwszy, zaraz po zainkasowaniu 3 tysięcy dukatów wygranej w loterii weneckiej. Od dawna marzył o podróży do Paryża. Po drodze, w czasie pobytu w Lyonie, został przyjęty do loży masońskiej. Aktorka Rosa Baletti, o pseudonimie artystycznym Sylwia znalazła mu mieszkanie koło Komedii Włoskiej. Były to złote lata tego teatru. Na przedstawieniach zawsze był komplet. Szlachta zajmowała loże, a mieszczanie parter. Casanova czuł się świetnie w towarzystwie aktorów , gdzie poznał protegowanego Pompadour, pisarza Crebillona, olbrzyma mierzącego ponad 6 stóp wzrostu (o trzy cale wyższego niż Wenecjanin). Przez cały rok 3 razy w tygodniu Casanova chodził do Crebillona na naukę francuskiego. Ekscentryczny pisarz mieszkał z 20 kotami, gospodynią, służącym i kucharką. Palił fajkę, objadał się i pił dużo burgunda. Casanova szybko opanował francuski (pozostał mu tylko delikatny ślad włoskiego akcentu) , na tyle by móc tłumaczyć sztuki teatralne.
Przekład libretta opery: Zoroaster wydał w Dreźnie, po czym przez Wiedeń powrócił do Wenecji, gdzie Inquisitori di Stato czyli policja państwowa oskarżyła go o czary (prawdopodobnie chodziło jednak o jego kontakty z ambasadorem francuskim Françoisem-Joachimem de Bernis (1715-1794), z którym Wenecjanin dzielił kochankę – podejrzewano go wiec o szpiegostwo na rzecz Wersalu) i 26 lipca 1755 roku aresztowała, osadzając w I Piombi – więzieniu pod ołowianym dachem Pałacu Dożów. W nocy z 31 października na 1 listopada 1756 roku Casanova i współwięzień, ojciec Marino Balbi zbiegli przez dziurę w dachu.
Szczęśliwie opuściwszy Republikę Wenecką, Casanova uciekł przez Niemcy do Paryża, dokąd przybył 5 stycznia 1757 roku. Był to dzień zamachu Roberta Damiensa, więc na progu pałacu wersalskiego na wszelki wypadek Wenecjanina zrewidowano . Poznał tym razem markizę de Pompadour, Fontenelle’a , Alemberta i markizę de Lambert, a także przesądną markizę Jeanne d'Urfé, którą przekonał, ze jest potężnym magiem. Załapał się wtedy, polecony przez byłego ambasadora a teraz ministra de Bernisa, do zespołu pracującego nad organizacją królewskiej loterii państwowej. Chodziło o zarobienie pieniędzy na wyrównanie bilansu szkoły wojskowej. Do zespołu należeli inny Wenecjanin Giovanni Calzabigi, finansista Duvernay i kontroler generalny Boulogne. Ówczesna loteria przypominała dzisiejsze lotto. Można było stawiać na 1-3 numerów na 90 piłeczkach. Losowano 5 piłeczek. Pierwsze wylosowane 18 kwietnia 1758 roku numery były to: 83, 4, 51, 27 i 15. Jeśli ktoś odgadł 1 numer z 5 wylosowanych, wypłacano mu wygraną 15 razy większą od wartości zakładu, jeśli 2 – 270 razy większą, a jeśli 3 - 5200 razy większą. Najwięcej zarabiali oczywiście udziałowcy-organizatorzy. Po pierwszym losowaniu Casanova był bogatszy o wielką sumę 50.000 franków (frankiem nazywano inaczej liwr), co miało zdaniem Roberto Gervaso odpowiadać 14 mln z 1990 roku , według innego źródła zarobił 1667 luidorów, co zdaniem Pablo Günthera odpowiadałoby sumie prawie pół miliona dzisiejszych euro . Dzięki loterii Casanova był bardzo popularny i wszędzie go zapraszano. Przez monarchię traktowany jak „swój człowiek” Wenecjanin wykonywał dla rządu i dla ministra de Bernisa misje dyplomatyczne w Dunkierce, a w 1758 w Amsterdamie (sprzedaż obligacji rządu francuskiego).
W 1759 roku Casanova założył manufakturę jedwabiu, nie miał jednak ręki do interesów (romansował z własnymi pracownicami, okradł go magazynier), w końcu zamknięto go za długi w For-l'Évêque, skąd wyszedł po 4 dniach odsiadki za poręczeniem wiernej markizy d'Urfé . Wyprzedał wówczas majątek i pojechał na kolejną misję do Amsterdamu, która tym razem się nie powiodła. Pojechał wówczas do Stuttgartu, stolicy Księstwa Wirtembergii, gdzie przegrał jednego wieczora (był pijany) 4.000 liwrów, czyli prawie milion dzisiejszych euro. Ponieważ nie mógł pokryć całej przegranej groziło mu zabranie jako rekruta do wojska Księstwa Wirtembergii. Uratował przy pomocy znajomych aktorów część swojego ruchomego dobytku i uciekł nocą do Szwajcarii. W 1758 roku udał się do Zurychu i do majątku Voltaire’a w podgenewskim Délices, jeszcze zanim Voltaire osiedlił się w tym samy roku w Ferney na granicy francusko-genewskiej. Liberał Voltaire i Casanova - konserwatysta i katolicki konformista nie dogadali się. Casanova stwierdził, ze Voltaire’owi nigdy nie uda się wykorzenić przesądów, a jeśli nawet byłoby to możliwe, to nie będzie czym ich zastąpić .
Przez Grenoble, Awinion, Marsylię, Tulon i Niceę, Rzym i Neapol, Casanova powrócił w 1762 roku do Paryża, by znów zostać magiem i kochankiem markizy d’Urfé, czyli „wspaniałej wariatki”, jak ja określał. Poznał u niej innego maga hrabiego Saint-Germain, którego określił jako dziwaka i kłamcę (być może był nieco zazdrosny o jego sławę). Do 1763 rok markiza d'Urfe zaczyna wątpić w moce Casnovy jako maga, więc Wenecjanin wyjechał do Londynu, skąd udał się do Warszawy, którą opuścił w 1766 roku z rozkazu króla Stanisława Augusta po pojedynku z podstolim wielkim koronnym Franciszkiem Ksawerym Branickim.
W 1766 roku przybywszy do Paryża musiał go zaraz opuścić, gdyż w przeciwnym razie groziłoby mu aresztowanie. Król wydał stosowny lettre de cachet, zapewne pod wpływem rodziny d'Urfe. W 1774 roku Casanova uzyskawszy odpuszczenie dawnych swych win przez rząd wenecki, powrócił do ojczyzny. Gdy w 1778 roku zmarł Voltaire, Casanova wydał pamflet wymierzony przeciw jego poglądom, prawdopodobnie by przypodobać się weneckim inkwizytorom .
Musiał znów opuścić Wenecję w 1782 roku, na skutek kłótni o pieniądze w pałacu Grimanich z hrabią Carlettim i gospodarzem Zuanem Carlem Grimanim, który poparł Carlettiego. Paryż odwiedził jeszcze tylko raz na krótko w 1783 roku. Podczas tego ostatniego pobytu poznał Benjamina Franklina.