O mojej nienawiści do PiS-u i do Kaczorów. Oraz o propagandzie, która zasłania ludziom prawdziwy widok spraw. O tym, że zamiast myśleć samemu - lepiej się nie wysilać, bo łatwiej, jak ma się wszystko podane na tacy.  

Data dodania: 2011-10-03

Wyświetleń: 1389

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Przyznaję się bez bicia do tego, że nienawidzę PiS-u i Kaczorów. Zarówno jednego – tego, który żyje, jak i drugiego – tego, który zginął tragicznie w wypadku samolotowym pod Smoleńskiem. Już wiecie, komu należałby się pomnik, gdyby zginęli tam obaj bracia? Tak, macie rację, dobrze myślicie – oczywiście, pomnik należałby się pilotowi. I może wtedy raz na zawsze byłby spokój. Polska stałaby się pięknym krajem. Pełnym miłości, radości i dobroci. Tak pięknie mogłoby być, gdyby nie ci Kaczyńscy, którzy zawsze i wszędzie wszystko psuli, a teraz robi to z podwójną siłą jeden z nich.

Jeszcze kilka lat temu właśnie tak myślałem. Oczywiście: zacząłem już tak myśleć długo przed tragedią w Smoleńsku. Chociaż pamiętam też dzień tragedii, jak pewnie większość z nas, i jeszcze wtedy, ogłupiony przez media, Kaczyńskich po prostu nienawidziłem.

Dzień po wypadku rozmawiałem przez telefon ze znajomą. Pamiętam, jak mówiła, że to straszne, co się stało, że nie może w to uwierzyć. Odpowiedziałem jej na to, że wypadki czasem chodzą po ludziach. Ona zastanawiała się, jak do tego mogło dojść, kto jest tutaj winny. Odpowiadałem dalej, że to nie jest takie ważne – ot, stało się i już. Po co to roztrząsać? – pytałem. Przecież to było wczoraj, to już przeszłość, trzeba iść dalej z duchem czasu, nie myśląc o tym, co było.

Dziś, gdy słyszę, jak ktoś obiera podobny tok rozumowania, jak ja wtedy, zaczyna coś się we mnie palić. Wchodzę czasem w dyskusję z tą osobą, choć wiem, że żadne argumenty i tak do niej nie trafią. Zdaję sobie sprawę, że tylko popsuję swoje nerwy, mocno je nadszarpnę jak struny od skrzypiec lub gitary, ale bywa często i tak, że, mimo wszystko, rozpoczynam tę bezużyteczną dyskusję.

Nie jestem fanem Kaczyńskiego. Ale tu nie o to chodzi. To nie jest tak, że jak ktoś w jakiejś sprawie opowiada się za tym panem, zaraz musi być PiS-owcem. Wielu ludzi dziś tak to wszystko widzi. Kaczyński zawsze nie ma racji, zawsze jest zły, a jeśli ktoś gdziekolwiek stanie w jego obronie, znaczy, że jest fanem PiS-u. Jest to według mnie płytkie myślenie. No, ale piszą o tym ludzie dużo mądrzejsi ode mnie. I tylko szkoda, że społeczeństwo nie chce ich czytać.

Społeczeństwo nie chce też za dużo myśleć. Woli mieć wszystko – gotowe – podane na tacy. Zamiast faktów, media serwują ich interpretacje, wskazując, co powinniśmy myśleć o danej sytuacji. Pokazują nam w TV, jakie jest prawidłowe myślenie, a wszystkich, co myślą inaczej, nieprawidłowo – nazywają oszołomami, wariatami, faszystami.

Ale to tylko jedna strona medalu. I tylko zdrowe ryby płyną pod prąd. To jest prawdą, tak samo jak to, że każda dzisiejsza wielka idea – kiedyś była bluźnierstwem. 

Licencja: Creative Commons
0 Ocena