Tylko pozornie, bo Polacy wciąż bardzo mało zarabiają i mamy bardzo niskie progi podatkowe, a zwłaszcza tzw. kwotę wolną od podatku. Aby to zobrazować wspomnę tylko, że średnia wysokość kwoty wolnej od podatku w krajach dawnej UE wynosi 6367 euro, co w przeliczeniu na złotówki daje ok. 24 800 zł. Tyle zarabia w Polsce blisko 85% pracujących. Innymi słowy wspomniane 85% byłoby zwolnione z podatku, gdyby i w Polsce obowiązywała średnia unijna.
To zbyt piękne, aby było prawdziwe? Póki co tak i każdy czuje to w swojej kieszeni. Nim Polska będzie mogła sobie pozwolić na tak wysokie kwoty wolne od podatku musi uszczelnić dziury w obecnym systemie podatkowym.
Podobnie sprawa wygląda z podatkami płaconymi przez firmy. 19% jakie obowiązuje w Polsce to niewiele, jeśli porównamy je z krajami dawnej Unii.
Rzut oka na stawki w innych państwach wystarczy, aby mieć powody do zadowolenia.
Stawki podatkowe w kilku krajach Europy (stawki podstawowe):
Finlandia - 29%
Dania - 30%
Francja - 33%
Austria - 34%
Niemcy - 38%
Belgia - 39%
W czym tkwi zatem problem?
Na przykładzie VAT chciałbym pokazać problem, jakim są ogromne są koszty ściągania tego podatku.
Jak przyznało Ministerstwo Finansów roczne koszty ściągnięcia przez fiskusa samego podatku VAT to około 30 mld zł. Suma gigantyczna, mając na uwadze choćby to, że deficyt budżetowy za 2006 rok wyniósł 26,5 mld. Jeszcze większe wrażenie robi porównanie tych kosztów z łączną sumą VAT jaką zarabia fiskus. Na 2007 r. kwota dochodów z tego tytułu zaplanowana została na 92 mld. Koszty ściągnięcia podatku stanowią zatem 1/3 tej kwoty. Tak czy inaczej, biurokracja i skomplikowane przepisy kosztują podatników krocie.
Czy ktoś policzył jakie oszczędności przyniosłoby nie tyle obniżenie podatków, co ich uproszczenie?
Samo wprowadzenie możliwości rozliczania się przez internet ograniczyłoby zatrudnienie, a tym samym ograniczyło koszty. Dziś tysiące urzędników zajmują się odbieraniem składanych zeznań podatkowych.
Najwięcej problemów z prawidłowym rozliczeniem podatku VAT mają oczywiście firmy.
To one poświęcają niepotrzebnie czas na sprawy biurokratyczne, zamiast skupić się na swojej działalności. Ktoś musi składać wnioski o ulgi czy o wiążące interpretacje podatkowe. W mniejszych firmach robi to często właściciel, w większych musi zatrudnić do tego osobnego pracownika.
Czy ktoś policzył, ile kosztuje firmy walka z fiskusem?
Może nie do końca ile kosztuje, ale ile zajmuje czasu tak. Bank Światowy ocenił, że przeciętny polski przedsiębiorca poświęca na sprawy związane z rozliczaniem podatków około miesiąca w roku. Jakie daje to straty można już policzyć biorąc za podstawę przeciętne miesięczne dochody.
Im bardziej skomplikowane przepisy, tym więcej potrzeba urzędników.
Ta prosta zależność może być wręcz na rękę co poniektórym. Wraz z uproszczeniem systemu podatkowego wiele osób zostałoby bez pracy.
Państwo wydaje na utrzymanie blisko 600 tysięcy urzędników prawie 28 mld zł rocznie.
Oczywiście w aparacie skarbowym pracuje ok. 10% z nich, ale i tak jest to ogromna ilość.
Do czasu wprowadzenia gruntownej reformy podatkowej miliardy złotych będą rokrocznie marnowane. Miliardy, które powinny iść na zmniejszenie deficytu, spłatę długu publicznego czy zadłużenia zagranicznego.
Czy stać nas na taką rozrzutność?
Nas podatników na pewno nie, ale kolejne ekipy rządowe jak najbardziej.