Bursztynową wodę życia docenili smakosze na całym świecie. Obecny smak whisky zawdzięcza wielowiekowym próbom i tradycjom związanym z procesem jej wytwarzania.

Data dodania: 2011-08-26

Wyświetleń: 1121

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Po szklaneczkę szkockiej sięgają nie tylko mężczyźni, ale także kobiety, lubujące się zwłaszcza w drinkach z whisky.

Za najlepszą whisky uważa się obecnie whisky szkocką. Badaczom udało się ustalić, że trunek ten był znany już w VII wieku i swoją popularności zawdzięcza ewangelizującym Europę mnichom, którzy często raczyli się owym trunkiem. Pierwsze dowody o tym, że whisky w ogóle istniała pochodzą z XVII - wiecznej księgi podatkowej, kiedy to mnich John Cor zakupić tonę słodu jęczmiennego do wyrobu wody życia, a więc aqua vitae. Szkoci nazywali jednak trunek „uisge beatha”, co obcokrajowcy wypowiadali należycie, zapisywali natomiast jako „whisky”.

Trudno ustalić skąd tak naprawdę wzięła się woda życia. Wiadomo natomiast na pewno, że to właśnie Szkoci doprowadzili sztukę destylacji, dojrzewania i kupażowania do perfekcji. Początki nie były łatwe, a straty można liczyć nawet w ludziach. Szczęśliwie za produkcję alkoholu wzięli się mnisi, dla których wytwarzanie whisky stało się podstawowym źródłem dochodu.

Aqua vitae znalazła szerokie zastosowanie w medycynie, niektórzy byli nawet skłonni uwierzyć iż gwarantuje ona życie wieczne, a na pewno wydłuża życie doczesne. Whisky pito litrami, co postanowili wykorzystać politycy. Po zawarciu Unii między rządem Wielkiej Brytanii i Szkocji, rząd brytyjski postanowił nałożyć niemałe podatki na produkcję trunku. Niestety odbiło im się to czkawką, bowiem cwani Szkoci znaleźli sposoby na niepłacenie podatków. Fantazja producentów nie miała granic. Ukryta w oddali, podziemna fabryka whisky została zaopatrzona w długi komin, który ciągnął się do postawionej w odległości około 60m chatki i połączony z jej kominem, dzięki czemu buchający dym nie budził najmniejszych podejrzeń. Nie tylko jednak producenci, ale także lokalni przemytnicy mogą poszczycić się nieograniczoną wyobraźnią. Butelki z alkoholem przewożono w trumnach, ukrywano pod ołtarzami i kościołami. Szara strefa była tak rozwinięta, że pochodzący z niej trunek stanowił 50% całego obrotu whisky.

Czasami jednak władze odkrywały tajemnice alkoholowych przestępców, a główny zainteresowany musiał uciekać pozostawiając swój skarb w ukryciu. Do zamkniętej w dębowych beczkach whisky powracał po kilku latach i wówczas odkrywał nowy, zaskakujący aromat, który uisge beatha zawdzięczała długiemu, czasami nawet kilkuletniemu, leżakowaniu.

Szczęśliwie w 1822 roku urzędnicy się opamiętali, zmniejszyli opodatkowanie do sumy, która mogła zaakceptować większość producentów. Był to pierwszy krok w stronę rozwoju szkockiego przemysłu gorzelniczego, który aktualnie świętuje triumfy i nie zamierza spać z pierwszego miejsca na alkoholowym podium.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena