W pamięci mojej wyrył się głęboko pewien obrazek z dzieciństwa, z czasów środkowego Gomułki. Trzymając ojca za rękę, podczas spaceru promenadą jednego z nadmorskich kurortów FWP, przysłuchiwałem się z zainteresowaniem jego rozmowie z poznanym tam wczasowiczem. Po raz pierwszy dowiedziałem się wówczas o odrębnościach regionalnych Polaków, z wypowiedzi, czynionej nieco inną mową, niż moja. Już wtedy, w połowie lat sześćdziesiątych, Górnoślązacy przebąkiwali o autonomii. Oczywiście skrycie, podczas nocnych rozmów Polaków.
10 lat później, zdarzyło się, że mieszkałem w przepięknym Krakowie, pracując w zacnym przedsiębiorstwie, budującym Hutę Katowice. Wspomnę tylko, że powietrze na terenie huty było uzdrowiskowe, w porównaniu do Huty Lenina, a najbardziej zadymionym miastem był Bytom, od zabrzańskich koksowni i własnych, starych hut (kto dziś jeszcze pamięta o Bobrku i Szombierkach?). Zderzyłem się wówczas, jako niezależny arbiter, z odwiecznym konfliktem Węglorzów z Gorolami i rozdartych pomiędzy nimi Zagłębiaków. Żyliśmy w najweselszym podobno baraku ponurego obozu, więc konflikt, siłą rzeczy, traktowany był humorystycznie, zaś humor śląski to był specjał nad specjały. Pewnego dnia pomyślałem jednak, że pora wracać na swoje spokojne Zachodnie Mazowsze, gdzie nikt do nikogo nie ma regionalnych uprzedzeń, gdzie powietrze w miarę czyste i woda bardziej przejrzysta.
Minęło kolejne 20 parę lat, gdy pewien pan profesor od podziałów i ówczesny główny decydent w Polsce (obecnie – w Parlamencie Europejskim), nakazali mi żyć w dzielnicy, którą panie i panowie zapowiadający pogodę w telewizji, nazywają "Ziemią Łódzką". Jako, iż telewizja moc sprawczą posiada nieograniczoną, nowe pojęcia w mig utrwalając, zapytuję onych synoptyków: Jak wygląda odwieczna kultura, łącząca osobników, pochodzących z tej "Ziemi", odróżniająca ich od sąsiadów? Owszem zdarzyło się już dwukrotnie wcześniej woj. łódzkie lecz jako region jest to twór świeżej daty, sklecony z kawałków Małopolski, Mazowsza i Wielkopolski, celem ustanowienia regionalnej stołeczności dla drugiego pod względem wielkości (obecnie – trzeciego) miasta w Polsce.
Księżak z dziada – pradziada, Mazur z Mazowsza i to tego – Zachodniego - zamożniejszego, wykorzeniony przymusowo ze swojej heimat, zrozumiałem dążenie Górnoślązaków do autonomii. Także podzielono ich na 2 województwa, mieszając z obcymi kulturowo Zagłębiakami. Zachodni Mazowszanie również powinniśmy ubiegać się o autonomię, dążąc do zjednoczenia regionu. Język nasz najbardziej literacki, kulturę wiejską – łowicko, miejską – warsiasko, a co najważniejsze – stolicę mamy jak się patrzy, prawie dwumilionową. Stare fabryki zrujnowane – są. Drugi vaterland też się znajdzie – Ruskie na pewno nie odmówią pomocy w potrzebie. Węglorzy wprawdzie nie mamy lecz złomiorze działają niezgorzej, niż na Śląsku. Prowincjonalne parlamenty w Niemczech, Francji, Hiszpanii bywają większe od naszego Sejmu, to i my sobie taki wybudujemy. Stać nas będzie na to, jako drugi, najbogatszy kraj autonomiczny w Polsce. Jak nam się zachce, to połączymy się z Mazowszanami po wschodniej stronie Wisły, Kujawiakami i Rodziną Radia Maryja i utworzymy "niepodległe" państwo pod protektoratem Moskwy. Górnoślązacy zapewne połączą się z Dolnoślązakami (przedniojęzykowo – górnozębowymi) i stworzą państwo śląskie pod protektoratem Berlina, oddawszy Czechom resztę Zaolzia. Za nami pójdą Zachodniopomorzanie - pod protektorat duński, Wschodni Pomorzanie – pod Szwecję, Warmińscy Mazurzy powiększą Obwód Kaliningradzki, Suwalskie i Podlasie – do Litwy, woj. lubelskie chętnie zagarnie Łukaszenka, podkarpackie zaś – Janukowycz. Z Małopolski krakowskiej trzeba będzie oddać Słowakom Spisz, Orawę i Podhale, ale z reszty, wraz z Małopolską kielecką, wystarczy Centusiom i Scyzorykom, by utworzyć wiedeńską nową Galicję. W ten oto sposób wrócimy do punktu wyjścia: mogą sobie Polanie od nowa budować "Wielką Polskę", ze stolicą w Gnieźnie, z Brandenburgią walcząc o Lubuskie.
Zastanawiając się nad przyczyną takiego stanu ducha naszego narodowego, powinienem mieć pretensję do Zygmunta Augusta, iż nie pozostawiwszy dynastycznego następcy, rozwalił historyczną kontynuację piastowskiej tradycji. Najwięcej jednak żalu odczuwam do Augusta Czartoryskiego za głupotę i polityczny infantylizm stawiany w imię dobra Ojczyzny, za to, że do wojny "Familii" z "Republikantami", podczas elekcji 1764, sprowadził był wojsko rosyjskie, czego konsekwencje odczuwamy do dnia dzisiejszego. Nadal nie umieją nasi politycy, jak po rusku: dzielić i rządzić, na obcych polegając, a zgody nie ma, jako i w Rzplitej sarmackiej nie było. Z księżyca przecie nie spadają, a z krwi naszej są i kości!
Której?
Pretensje swoje wyłożył: Były Zachodni Mazowszanin, Księżak Zbigniew M. Kozłowski