W naszej kulturze przywykło się do tego, że bycie samotnym to wyjątkowo zła sytuacja życiowa. Nawet w jednej z popularnych piosenek można usłyszeć „bo najgorzej w życiu to, to samotnym być...”. Nie będę Cię przekonywać do tego, że samotność to coś wyjątkowo złego, ani coś wyjątkowo dobrego.

Data dodania: 2011-05-28

Wyświetleń: 2398

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

 

Zachęcam Cię natomiast do przeczytania poniższego tekstu, który jest najlepszym studium o samotności, jakie kiedykolwiek czytałam. Na mnie przed laty ten tekst wywarł duże wrażenie i drastycznie zmienił (na korzyść) spojrzenie na sprawy samotność.

Moja cała praca polega na tym, żeby zburzyć wszystkie kłamstwa, które cię otaczają, i nie zastępować ich niczym — po prostu zostawić cię nagiego we własnej samotności. Tylko w samotności możesz znaleźć prawdę — bo to ty jesteś tą prawdą:

Człowiek nie nauczył się jeszcze, jak poznać piękno samotności. Zawsze tęskni za kimś, zawsze pragnie być z kimś — z przyjacielem, z żoną, z mężem, z dzieckiem... z kimś. Stworzył, więc społeczności, kluby, partie, ideologie, kościoły. U podstaw tego tkwi potrzeba, by jakoś zapomnieć o własnej samotności. Będąc powiązanym z tak wieloma tłumami, próbujesz zapomnieć o czymś, co pojawia się natychmiast po zapadnięciu ciemności — o tym, że urodziłeś się samotny, że umrzesz samotny, że cokolwiek robisz — jesteś samotny.

Samotność jest czymś esencjonalnie związanym z twoim istnieniem i nie ma sposobu, by tego uniknąć.

Ludzie boją się samotności i robią wszystko, by jej uniknąć. Pójdą do kina na kiepski film, obejrzą mecz piłki nożnej... czy widzieliście coś bardziej idiotycznego? Kilku idiotów przerzuca piłkę na drugą stronę boiska, kilku kolejnych idiotów odrzuca ją z powrotem... a miliony innych idiotów gapi się na to, jakby działo się coś niezmiernie ważnego. W tłumie czują się lepiej i zdrowiej, gdyż wokół jest tylu podobnych ludzi. Każdy wspiera każdego, by nie czuć się szalonym.

Wystarczą trzy tygodnie całkowitej izolacji: żadnych gazet, telewizji, radia, żony, męża, dzieci. Trzy tygodnie bez religii, społeczeństwa, klubów, uniwersytetów... pojawi się lęk, dosłownie oszalejesz. Będziesz zdumiony, widząc siebie w zupełnej samotności. Zrozumiesz, że to, co robiłeś przez całe swoje życie, było niczym innym, jak tylko zakrywaniem dziur i ran własnego istnienia, zakrywaniem ich pięknymi kwiatami. Ale kwiaty nie uleczą ran. Być może odkryte rany mogą się zabliźnić. Zakryte, wypełniają się coraz większą ropą.

Samotność to odkrywanie samego siebie. Osamotnienie to tęsknota za innymi, dopominanie się o innych, uzależnienie od innych. Stąd, ktoś inny ma nad tobą władzę, a ty masz władzę nad kimś innym.

Osamotnienie jest słabością. Samotność jest siłą.

Jesteśmy sobie obcy. Być może spotkaliśmy się i żyjemy razem, ale nasza samotność jest zawsze z nami.

Przestań uciekać od siebie samego i zatapiać się w różnych rodzajach narkotyków, relacji, religii. Nie przerzucaj własnych problemów na innych. Każdy musi sam rozwiązywać własne problemy, a nie ma ich zbyt wiele — wszystkie są wynikiem jednego, którego nie rozwiązałeś dotychczas. Problem ten tkwi w tym, jak wejść we własną samotność bez lęku? Moment, w którym wejdziesz we własną samotność bez lęku, będzie tak pięknym i ekstatycznym doświadczeniem, że nie istnieje nic, z czym mógłbyś to porównać.

Zaakceptuj samotność radośnie, wejdź w nią tak głęboko, jak to tylko możliwe. Im głębiej się znajdziesz, tym odleglejsze staną się wszystkie problemy. Nie ma już potrzeby potrzebować, nie ma potrzeby być potrzebnym.

I chwila, gdy dotkniesz samego centrum własnego istnienia, będzie oznaczała, że dotarłeś do domu.

Rodzice, nauczyciele, księża... wszyscy oni pragnęli zrobić z ciebie coś zgodnego z ich własnym wyobrażeniem. Nikt nie zostawił cię samego. Nikt ci nie ufał.

Ja tobie ufam. Chcę, abyś rozwijał się zgodnie z własną autentycznością i wiem, że posiadasz wystarczające zdolności, by samodzielnie odkryć życie, miłość i śmiech.

Kto może wskazać ci drogę? Droga zasadniczo nie istnieje. Jesteś zawsze celem. Gdy ktoś przychodzi do mnie i pyta o drogę, wtedy myślę tak: „Oto przybył następny szaleniec”. I muszę wymyślać drogi, które nie są drogami. Nie prowadzą nigdzie, gdyż nie ma dokąd iść. Każdy już tam jest.

Wymyślam ścieżki i sposoby tylko po to, aby cię zmęczyć, wyczerpać; abyś pewnego dnia — zupełnie wyczerpany — po prostu porzucił wszelkie poszukiwania. Wyczerpany padasz na ziemię... wyczerpany wszystkimi drogami i metodami, wyczerpany samym szukaniem... i nagle ogarnia cię spokój, który wykracza poza rozumienie. I będziesz się śmiał, gdyż było to przecież zawsze dostępne, ale ty ciągle gdzieś biegłeś.

Wszystkie drogi prowadzą GDZIEŚ. Prawda jest TUTAJ. Żadna droga nie może doprowadzić cię do samego siebie.

Samo w sobie życie jest czystą kartką i staje się tym, co na niej namalujesz. Możesz namalować cierpienie, możesz namalować szczęście.

Człowiek jest całkowicie wolny. I to jest jego piękno i chwała. Musisz sam siebie stwarzać, wszystko zależy od ciebie. Możesz stać się Buddą albo Adolfem Hitlerem. Możesz mordować albo medytować. Możesz stać się wspaniałym rozkwitem świadomości albo możesz zamienić się w zautomatyzowanego robota.

Ale pamiętaj! Jesteś za to odpowiedzialny — ty, tylko ty, i nikt poza tobą. Życie nie jest ani cierpieniem, ani szczęściem. Życie to czysta kartka i trzeba wykazać się dużą artystyczną inwencją.

fragment z książki „Budda drzemie w Zorbie”, OSHO


Ćwiczenie

Zastanów się proszę:

1. Dlaczego samotność może być lub jest dla Ciebie przytłaczająca?

2. Co zastępują Ci kontakty z innymi? Lub co myślisz, że Ci dadzą?

3. Kto miał największy wpływ na to, że samotność kojarzy Ci się z czymś złym?

Tak długo, jak długo nie uda Ci się w 100% zaakceptować siebie jako wartościowego człowieka, tak długo będziesz szukać uników pod różnymi postaciami.

Czasem, jak w cytowanym powyżej tekście, możesz szukać ucieczki w imprezach, używkach lub właśnie kontaktach z innymi ludźmi. Sęk w tym, że inni ludzie tak jak dopalacze, mogą Ci zapewnić miły nastrój przez krótki czas. Potem efekt euforii mija i znowu zostajesz sam. W dodatku sam na sam z drugim człowiekiem, który jest dla Ciebie w najlepszym wypadku obcy. W najgorszym — staje się Twoim największym wrogiem i zaczynacie się wzajemnie krzywdzić.

Tak długo, jak szukasz towarzystwa innych ludzi po to, aby podbudować siebie, swoje ego czy swoje samopoczucie, kontakty te nie są uczciwe ani względem Ciebie, ani względem innych.

Budowanie własnego szczęścia zaczyna się na Tobie i w Tobie. Dopiero gdy jesteś szczęśliwy, przebywając sam na sam ze sobą, gdy polubisz własną samotność, gdy przestaniesz szukać towarzystwo-umilaczy, osiągniesz wewnętrzny spokój i zaczniesz przyciągać do siebie właściwe osoby.

W życiu wszystko zaczyna się i kończy na Tobie. I właśnie dlatego praca ze sobą i nad sobą jest podstawą do osiągnięcia szczęścia w życiu. Każda inna kolejność będzie prowadzić Cię na manowce.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena